Wynalazek prezesa KGHM za miliony
Dziewięć milionów zgarnął z kolegami prezes
Polskiej Miedzi Witold Błądek za wynalazek sprzed kilkunastu lat,
którego oprócz nich nikt nie chciał. Tym wynalazkiem zajmuje się
teraz Prokuratura Okręgowa w Legnicy, która wszczęła śledztwo o
działanie na szkodę spółki, informuje "Gazeta Wyborcza".
20.05.2005 | aktual.: 20.05.2005 07:07
Jak przystało na wynalazek, nosił on skomplikowaną nazwę "Sposób wybierania grubych złóż miedzi, zwłaszcza zbudowanych ze skał silnie skłonnych do tąpań naprężeniowych". Pod osiągnięciem podpisało się 10 osób, w tym Błądek, wtedy dyrektor techniczny kopalni Rudna.
W 1988 r. wynalazek trafił do szefa KGHM Mirosława Pawlaka i ten go utrącił. Uznał, że "wynika on w sposób oczywisty z istniejącego stanu techniki" i "polega na zastosowaniu zespołu znanych środków już stosowanych w kopalniach KGHM".
Mimo sprzeciwu szefa KGHM autorzy zgłosili "wynalazek" do Urzędu Patentowego. I w 1992 r. patent uzyskali. Ba, zdążył on nawet wygasnąć - w 1994 r.
Nie był to jednak koniec sprawy. Bo w międzyczasie twórcy wynalazku awansowali i w 1995 r. doprowadzili do jego wdrożenia w kopalni Rudna. W 1998 r. pełnomocnik wynalazców zwrócił się do dyrektora Rudnej (był nim jeden z twórców Witold Bugajski) - o wynagrodzenie. Łącznie wypłacono przez pięć lat 9 mln 103 tys. 360 zł i 14 gr.
I byłoby po sprawie, gdyby nie szef kontroli gospodarczej w kopalni Rudna Walenty Kosmatka. W 2001 r. zbadał kulisy wynalazku i zgłosił wątpliwości do dyrektora kopalni. Bez efektu, więc ruszył do innych instytucji i w końcu - po wielu perypetiach i utracie pracy - doprowadził do wszczęcia śledztwa przez legnicką prokuraturę. (PAP)