Wykorzystywanie seksualne kobiet we wrocławskim więzieniu. Jaki: odpowiedzialni za to już nie pracują w służbie więziennej
Ludzie odpowiedzialni za wykorzystywanie seksualne kobiet w jednym z wrocławskich więzień nie pracują już w służbie więziennej; sprawa dotyczy czasu rządów PO - powiedział wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki.
Portal GazetaWroclawska.pl oraz Superwizjer TVN poinformowały, iż na terenie zakładu karnego przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu miało dochodzić do wykorzystywania seksualnego osadzonych kobiet. Miało się to odbywać za przyzwoleniem strażników.
"Padają różne kwoty od 50 do 200 złotych. Ktoś nawet mówił o 500 – 600 złotych. Kto niby brał? Padają nazwiska i pseudonimy funkcjonariuszy i jednej z więźniarek, zaangażowanych w ten biznes" - czytamy w artykule. Jak dochodziło do procederu? "Zainteresowany więzień płacił łapówkę, dziewczyna była wyprowadzana z celi i szła do magazynu albo na łaźnię, w innej wersji - do pustej celi. Tam spotykała się z więźniem. Wszystko działo się popołudniami, gdy nie było już więziennej administracji - tzw. 'penatgonu'. Wiele osób opowiada, że po godzinie 15 w więzieniu zaczyna się zupełnie inne życie" - podają dziennikarze GazetyWroclawskiej.pl.
Na reakcję wiceministra sprawiedliwości nie trzeba było czekać długo, osoby odpowiedzialne za wykorzystywanie seksualne kobiet nie pracują już w służbie więziennej. - Wszystko to dotyczy czasów rządów PO. Z ludzi za to odpowiedzialnych, jeżeli do tego dochodziło, nikt nie pracuje w służbie. Za to powinna przepraszać Platforma - powiedział Jaki.
Nowoczesna: nie zgadzamy się na łamanie praw kobiet
Nie zgadzamy się na to, by prawa kobiet były łamane - tak posłanki Nowoczesnej odniosły się do doniesień medialnych o wykorzystywaniu seksualnym kobiet w jednym z wrocławskich więzień. - Mamy prawo podejrzewać, że to nie jest odosobniony przypadek w skali całego kraju - podkreśliła posłanka Nowoczesnej Marta Golbik.
Zdaniem posłanki Joanny Augustynowskiej ta sprawa bardzo bulwersuje, szczególnie, że z doniesień medialnych wynika, iż o tych incydentach było wiadomo już dużo wcześniej. - To nie jest zaniedbanie ostatnich kilku miesięcy, ale zaniedbanie naprawdę kilku lat i przyzwolenie kierownictwa więzienia na właśnie taki proceder - dodała. Powołując się na artykuł 30 Konstytucji RP, mówiący o poszanowaniu godności każdego człowieka, dodała: "Nie możemy zgadzać się na to, bez względu na statut kobiety, by te prawa były łamane"