Wykładowczyni z UJ skazana za pomówienie wygrała w Strasburgu
Polska naruszyła europejską konwencję o ochronie praw człowieka - orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie dotyczącej Izabeli Lewandowskiej-Malec, wykładowczyni na Uniwersytecie Jagiellońskim, skazanej za pomówienie burmistrza.
18.09.2012 | aktual.: 18.09.2012 15:51
Lewandowska-Malec zarzucała polskim sądom naruszenie prawa wolności wyrażania opinii, zapisanego w art. 10 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
We wtorek Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał ten zarzut za uzasadniony i zasądził na rzecz skarżącej 2 tys. 600 euro zadośćuczynienia oraz 3 tys. euro zwrotu kosztów postępowania krajowego.
Lewandowska-Malec została skazana przez polskie sądy za zdanie: "Skłaniam się do poglądu, że burmistrz czyni na organ prokuratorski pozaprawne naciski". Zdanie to znalazło się w liście skierowanym przez nią do Polskiej Agencji Prasowej. Dotyczyło burmistrza gminy Świątniki Górne (woj. małopolskie), w której skazana była radną w latach 2003-2006.
Powództwo wniósł do sądu burmistrz, na podstawie art. 212 kodeksu karnego. Przepis ten dotyczy przestępstwa zniesławienia i przewiduje za taki czyn karę grzywny, karę ograniczenia wolności, a nawet karę pozbawienia wolności - jeśli sprawca dopuszcza się pomówienia za pomocą środków masowego przekazu.
We wtorek ETPC orzekł, że Lewandowska-Malec nie przekroczyła granic dopuszczalnej krytyki, natomiast polskie sądy przekroczyły wąski margines przyznanego im prawa do ograniczania swobody wypowiedzi.
Trybunał podkreślił, że granice dopuszczalnej krytyki polityków są szersze niż względem osób prywatnych. Przypomniał, że politycy muszą w większym stopniu tolerować krytykę. Zwrócił uwagę na to, że skarżąca była radną, a zadaniem osoby, która reprezentuje społeczeństwo, jest zadawanie niewygodnych pytań i bezkompromisowe krytykowanie osób, sprawujących funkcje publiczne. Zdaniem Trybunału szerokie ograniczanie wypowiedzi pod adresem polityków ograniczałoby wolność wypowiedzi.
Trybunał zarzucił polskim sądom, że skoncentrowały się na dosłownym rozumieniu jednego zdania z listu Lewandowskiej-Malec, a nie wzięły pod uwagę szerszego kontekstu sprawy i pominęły dokumentację przedstawioną przez radną. Aby ocenić, czy wypowiedź wykracza poza granice dopuszczalnej krytyki, nie można brać pod uwagę wyłącznie jednego fragmentu odizolowanego od reszty tekstu - uznał Trybunał.
Trybunał uznał też za nieproporcjonalną sankcję karną zasądzoną w tej sprawie. Oprócz grzywny wysokości 7,5 tys. zł oraz nakazu publikacji przeprosin na stronie internetowej PAP, skarżąca musiała też ponieść koszty związane z procesem karnym.
Zdaniem ETPC nakładanie sankcji karnych w sprawach o zniesławienie samo w sobie nie jest nieproporcjonalne, nie powinny one jednak zniechęcać do angażowania się w debaty publiczne i do udziału w dyskusji, dotyczącej tematów będących przedmiotem uzasadnionego zainteresowania publicznego. Według ETPC zarówno sam wyrok, jak i łączna kwota kar finansowych miały zniechęcić Lewandowską-Malec do krytyki burmistrza i sposobu, w jaki wykonywał on swoje obowiązki.
- Nie mogłam uwierzyć ze szczęścia - powiedziała Lewandowska-Malec po ogłoszeniu wyroku przez Europejski Trybunał. - Po to właśnie prowadziłam tę walkę, by promować postulat wolności słowa, który jest mi szczególnie drogi - dodała. O wyroku dowiedziała się tuż przed wygłoszeniem na Uniwersytecie Łódzkim swego wykładu pt. "Prawne i polityczne uwarunkowania wolności słowa w Rzeczpospolitej".
Jak poinformowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, jest to trzeci wyrok uznający Polskę winną naruszenia swobody wypowiedzi w związku ze skazaniem za zniesławienie.