Wykiwał zabużan
Dwa lata więzienia (w zawieszeniu na trzy)
taki wyrok zapadł w procesie Wacława Demeckiego, współwłaściciela
i byłego kanclerza jednej z legnickich uczelni. Zdaniem sądu,
oskarżony oszukał zabużan, którzy powierzyli mu swoje papiery. On
sam uważa się za ofiarę wymiaru sprawiedliwości... - pisze "Gazeta Wrocławska".
W nieprawomocnym wyroku, sąd wymierzył także kary dodatkowe: grzywnę w wysokości 30 tys. zł i trzyletni zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w spółkach prawa handlowego.
"Wyroki sądów ziemskich już mnie nie zdziwią. Teraz czekam tylko na wyrok sądu ostatecznego" - mówił zaskoczony Wacław Demecki, który chwilę później zapowiedział jednak złożenie apelacji.
"Zażądamy pisemnego uzasadnienia wyroku. Być może także prokuratura będzie się odwoływała" - poinformował rzecznik legnickiej prokuratury okręgowej Leonard Michalak.
"Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Jego działania miały na celu wprowadzić w błąd kresowian" - uzasadniał wyrok sędzia Jacek Seweryn. Sprawa sięga 1996 roku. To wówczas właściciel i prezes warszawskiej spółki "Menager" - Wacław Demecki (kilka lat wcześniej kandydat PSL na wojewodę legnickiego) namówił kilkunastu kresowian, by powierzyli mu swoje papiery za mienie pozostawione za Bugiem.
Tak zgromadzonymi wierzytelnościami zapłacił (277 tys. zł) za budynek po zlikwidowanym legnickim szpitalu, który dziś jest siedzibą założonej przez niego prywatnej Wyższej Szkoły Menedżerskiej. Oszustwo polegało na tym, że niemal natychmiast, bez wiedzy zabużan (ale posługując się ich upoważnieniami), przeniósł prawo własności nieruchomości na kierowaną przez siebie firmę "Menager", po czym sprzedał ją za... 50 tys. siostrze i szwagrowi. Gdy kobieta wyremontowała tylko jedno z mieszkań w budynku, sprzedała je już trzy razy drożej, niż zapłaciła za całość nieruchomości.
Zabużanie poczuli się oszukani i powiadomili prokuraturę. Akt oskarżenia, Demecki, który dwukrotnie z poparciem PSL (bez powodzenia) kandydował do parlamentu, uznał za wymierzony w niego polityczny spisek organów ścigania, zwłaszcza miejscowej prokuratury. Gdy jednak w styczniu 2000 roku rozpoczął się jego proces, przystąpił do czyszczenia sprawy. Oskarżający go zabużanie otrzymali pieniądze, do 70 procent wartości powierzonych wierzytelności. Niektórzy nie ukrywali zadowolenia z takiego finału sprawy.
Legnicki sąd uznał jednak, że oszustwo było bezsporne. "Trzeba jasno powiedzieć, że oskarżony rozporządził mieniem niezgodnie z prawem i niekorzystnie dla zabużan oraz samej spółki 'Menager'. W dodatku fikcją było to, co utrzymywał, że przyznaje zabużanom akcje w zamian za majątek jaki wnieśli do spółki" - uzasadniał sędzia Seweryn.