Wykastrowali psa żyletką, "bo się włóczył"
Dwaj mieszkańcy woj. małopolskiego odpowiedzą za wykastrowanie żyletką psa, należącego do jednego z nich - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Tarnowie Bożena Owsiak. Zwierzę przeżyło, po kilku dniach właściciel zgłosił się z nim do weterynarza.
06.04.2011 | aktual.: 06.04.2011 15:06
Do zdarzenia doszło w lutym w pobliżu wiejskiego sklepu, do którego na piwo przyjechał furmanką z Rożnowic 34-letni Józef R. Za nim przybiegł jego mały rudy pies rasy mieszanej.
Gospodarz narzekał, że pies włóczy się po całej wsi. Podczas rozmowy z kompanami przy piwie narodził się pomysł wykastrowania czworonoga. Wykonania zabiegu podjął się 51-letni Stanisław Dz.
Właściciel psa kupił w sklepie żyletkę. Jego kompan nałożył psu na głowę gumiak i dokonywał kastracji, właściciel psa trzymał zwierzę za tylne łapy. Obecny przy tym trzeci mężczyzna filmował wszystko telefonem komórkowym.
Informacja o drastycznym zabiegu dotarła do organów ścigania. Obu mężczyzn oskarżono o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem, za co grozi im kara do roku pozbawienia wolności. Akt oskarżenia przeciwko nim przekazano do Sądu Rejonowego w Tarnowie.
W dowodach sprawy nie ma filmu, ponieważ autor wykasował go przed przybyciem policji. Jak wyjaśnił, filmował zdarzenie, ponieważ był nim zbulwersowany.
Po kilku dniach, kiedy sprawa stała się głośna w okolicy i zainteresowały się nią organa ścigania, właściciel psa zgłosił się z nim do weterynarza. Z zaświadczenia wynika, że pies został okaleczony po niefachowo dokonanym zabiegu kastracji, rana się nie goi, wymaga opatrzenia i kilkukrotnej kontroli.
NaSygnale.pl: Ojciec urządził rodzinną masakrę: nikt nie przeżył...