Wydział: czyste ręce

Do więzienia coraz częściej trafiają przekupni biznesmeni, lekarze, burmistrzowie, sędziowie piłkarscy. Nikt nie może się czuć bezpiecznie. A to dopiero początek wojny z korupcją.

07.07.2005 | aktual.: 26.07.2005 13:10

W połowie maja Iwona K., laryngolog z Sosnowca, zaproponowała kierowcy z Bielska wystawienie zaświadczenia, które pozwoli mu ubiegać się o rentę. W zamian zażądała 500 zł. Kierowca poszedł na policję, a potem zaniósł pani doktor pieniądze, ale pokryte substancją fluorescencyjną. Gdy zaraz potem do gabinetu lekarki weszli policjanci z katowickiego wydziału do walki z korupcją, o żadnych wybiegach nie mogło być mowy. Świecące w promieniach ultrafioletowych pieniądze leżały schowane w książce, a ręce pani doktor błyszczały tak samo jak banknoty. Sędzia nie miał wątpliwości: lekarka trafiła do aresztu. Na razie na trzy miesiące.

Tydzień później wrocławscy policjanci zatrzymali sędziego piłkarskiego Antoniego F. – tuż po tym jak przyjął od nich 100 tys. zł łapówki za ustawienie wyniku meczu. W ubiegłym tygodniu ci sami policjanci wyciągnęli z domu podejrzanego o korupcję burmistrza Polkowic, a zaraz po nim byłego prezesa drugoligowego klubu piłkarskiego Piast Gliwice. Te spektakularne, coraz częstsze aresztowania to skutek zmian w ustawie o policji, kodeksie karnym i powołania wydziałów do walki z korupcją. Właśnie mija rok od ich powstania.

W Katowicach taki wydział powstał już pięć lat temu i to sukcesy tamtejszych policjantów utwierdziły komendanta głównego w przekonaniu, że warto powołać je we wszystkich województwach. W pierwszym roku policjanci z Katowic doprowadzili do sądu 12 podejrzanych, w drugim – 47, w trzecim – aż 352, a w ubiegłym – ponad 700. Podobne wydziały w innych komendach wojewódzkich powstały w maju 2004 roku, w dniu przystąpienia Polski do UE. To nie przypadek, bo dla Unii walka z korupcją jest ważną sprawą.

Podstawy skutecznej walki z łapówkarzami stworzono w 2002 roku. Wtedy znowelizowano ustawę o policji, rok później wprowadzono zmiany w kodeksie karnym. W zmienionej ustawie znalazł się zapis o możliwości stosowania tzw. metod ofensywnych. Jedną z nich jest „kontrolowane wręczenie łapówki”.

Ustawa mówi, że może to zrobić osoba, która zgłosi korupcję (w policyjnym języku mówi się wtedy o „naturszczyku”), lub sam funkcjonariusz („przykrywka”). Z tej właśnie możliwości skorzystali trzej policjanci z Wrocławia, którzy latem ubiegłego roku zatrzymali skorumpowanego ordynatora oddziału psychiatrycznego szpitala wojewódzkiego w Bolesławcu. Najpierw przez kilka miesięcy regularnie odwiedzali lekarza w jego prywatnym gabinecie. Choć wszyscy byli spoza Bolesławca, podawali się za mieszkańców – pod gabinet podjeżdżali samochodami na miejscowych numerach, a w rozmowie z lekarzem powoływali się na znane mu osoby.

Zaczęli od drobnych spraw i drobnych kwot, krok po kroku zyskując jego zaufanie. Latem 2004 roku po kolei weszli do jego domu, każdy z nich wręczył mu łapówkę, m.in. za obietnicę załatwienia renty. A gdy wyszli, do gabinetu wpadli ich koledzy z wrocławskiego wydziału do walki z korupcją. – W reklamówce i kieszeniach fartucha lekarz miał upchnięte 138 tys. zł – mówi Ryszard Zaremba, rzecznik prasowy dolnośląskiej policji. Po zatrzymaniu okazało się, że oprócz domu, działki i pięknego apartamentu nad morzem lekarz miał na koncie ponad milion złotych. Dużo, nawet jak na ordynatora. Tuż po zatrzymaniu sąd wydał nakaz aresztowania lekarza i zajął jego majątek.

Zgodnie z ustawą do legalnej prowokacji może dojść wyłącznie za zgodą prokuratora. Każda jest pieczołowicie przygotowywana, każda ma granice. „Przykrywka” czy „naturszczyk” mogą sugerować chęć wręczenia łapówki, ale inicjatywa musi być po stronie podejrzanego: za mocno naciskać nie można. Samo wręczenie też nie wystarczy. W trakcie rozmowy (nagrywanej lub filmowanej) musi wyraźnie paść stwierdzenie, jakie korzyści przyniesie łapówka i co w zamian za nią dostaniemy. Bez tego trudno w sądzie sformułować zarzut. Policjanci nie tylko mogą wręczać łapówki, lecz także je przyjmować, choć zdarza się to o wiele rzadziej. Dotąd przeprowadzono w Polsce tylko trzy takie prowokacje. Pierwszą w Katowicach. W ubiegłym roku podejrzany o pranie brudnych pieniędzy biznesmen z Będzina zaoferował policjantom 40 tys. zł za zakończenie sprawy, którą przeciw niemu prowadzono. Funkcjonariusze spotkali się z nim kilkanaście razy, a wszystkie spotkania były rejestrowane. Został zatrzymany podczas wręczania drugiej raty.

Kodeks karny również znowelizowano tak, by było jak najmniej wątpliwości w procesach o korupcję. Precyzyjnie określono, kim jest osoba pełniąca funkcje publiczne i wobec kogo można stosować ofensywne metody. Dokładnie też zdefiniowano pojęcie korzyści majątkowej i osobistej. To ważne, bo coraz częściej łapówki mają charakter zakamuflowany: tańsza działka, samochód, darmowe wczasy na Karaibach albo dobrze płatna praca dla żony w zamian za przysługę. Ale prawdziwie rewolucyjną zmianą w kodeksie było wprowadzenie klauzuli bezkarności.

Przed 2003 rokiem dający łapówkę był tak samo winny popełnienia przestępstwa jak biorący. To, czy zostanie ukarany, zależało wyłącznie od sędziego, który mógł odstąpić od wymierzenia kary. Ale nie musiał. Dziś temu, kto doniesie policji o przekupstwie, zanim ona sama na to wpadnie, nic nie grozi. – Ten zapis znacznie ułatwił nam pracę – przyznaje Ryszard Zaremba.

Kodeks karny wprowadził jeszcze jedną istotną zmianę. Określił nowe kategorie przestępstw korupcyjnych, m.in. wśród osób zajmujących się sportem. To właśnie dzięki temu można się było dobrać do skóry skorumpowanym sędziom piłkarskim. – Dzisiaj polska policja dysponuje najlepszymi w Europie środkami prawnymi do zwalczania korupcji – podsumowuje podinspektor Dariusz Woźnicki, były szef pierwszego wydziału do walki z korupcją w Katowicach, a dziś zastępca dyrektora Centralnego Biura Śledczego.

Policjanci nie muszą już czekać na informacje. Mogą zdobywać je sami. Zanim doszło do aresztowania sędziego Antoniego F., funkcjonariusze przez kilka miesięcy rozpracowywali środowisko. Impulsem do działania był ustawiony mecz drugoligowych zespołów Polar Wrocław i Zagłębie Lubin. Rozpoznanie, kto jest kim wśród sędziów, kto jest ważny, a kto nie – było trudne, ale ten trud się opłacił. Sędziego, który w ostatniej chwili zmienił miejsce przekazania pieniędzy – z ruchliwego parkingu w okolicach Kielc na odludne miejsce w lesie – pilnowało dyskretnie kilkunastu policjantów.

Powstanie wydziałów do walki z korupcją dało wyniki. Między styczniem a majem ubiegłego roku (przed powstaniem wydziału) wrocławscy policjanci na poczet przyszłych kar dla łapówkarzy zabezpieczyli 20 tys. zł. W tym roku w ciągu pierwszych pięciu miesięcy – prawie 1,2 mln zł. Liczba wykrytych spraw wzrosła o 160 proc.

W katowickim wydziale pracuje ponad 20 policjantów, ale jego naczelnik twierdzi, że gdyby miał stu, nikt nie siedziałby bezczynnie. Bo chociaż jedne obszary korupcyjne zanikają, to zaraz pojawiają się nowe. Już mówi się o korupcji przy rozdziale unijnych środków i niewykluczone, że wkrótce usłyszymy o pierwszych zatrzymaniach. Pracy policjantom nie zabraknie, bo tę korupcyjną stajnię Augiasza trzeba w końcu wyczyścić.

Dariusz Koźlenko

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)