"Wydłużenie wyborów możliwe jest tylko z ważnych powodów"
Wydłużenie wyborów możliwe jest tylko z
ważnych powodów i powinno się odbywać w "granicach rozsądku"
- powiedział konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek,
oceniając przedłużenie ciszy wyborczej w niedzielę do godz. 22.55.
21.10.2007 | aktual.: 21.10.2007 22:59
Wydłużenie wyborów o dwie godziny budzi mój niepokój - podkreślił. Według niego, może to być powodem do zaskarżenia wyniku wyborów.
Jest problem, bo przecież zgodnie z ustawą wybory mają się odbywać między szóstą rano, a ósmą wieczór. Przedłużanie jest możliwe owszem, ale tylko z poważnych powodów. My nie wiemy jakie wszędzie były powody: gdzieś zaciął się zamek, gdzieś pękła jakaś pieczątka - to nie są najistotniejsze powody - powiedział Winczorek.
Według niego, taką poważną przyczyną mógłby być np. pożar w lokalu wyborczym, czy groźba zamachu terrorystycznego.
Ale to zaczyna być niebezpieczne dlatego, że może być okazją do zaskarżenia wyników wyborów. Ktoś może np. wpaść na pomysł, że na skutek przedłużenia głosowania w jakichś okręgach daje się możliwość głosowania tym, którzy by nie głosowali, a po jakichś tam godzinach głosować mogą. Kończy się np. wieczorna msza i dla tych wyborców trzyma się otwarte urny, żeby mogli zagłosować. Fantazja podaje mi tu takie pomysły - dodał konstytucjonalista.
Dodał, że jeśli dodatkowo sytuacja ta nakłada się na "tak gwałtowną kampanię (...), to do głowy mogą politykom przyjść najrozmaitsze wytłumaczenia, dla których taka historia jak ta miała miejsce".
Winczorek zaznaczył, że być może powody, dla których wydłużono głosowanie w określonych komisjach były ważne. My tego nie wiemy - podkreślił. Mam nadzieję, że PKW - tam są zacni i mądrzy ludzie - że oni wiedzą co się dzieję w okręgowych, a zwłaszcza obwodowych komisjach wyborczych, że te powody, dla których wydłużono wybory, są rzeczywiście istotne- powiedział.
Według Winczorka, wydłużenie głosowania z powodu braku kart do głosowania można oceniać tylko negatywnie. Przecież jeżeli spodziewano się zwiększonej frekwencji, to trzeba było mieć te karty na podorędziu. Jeżeli trzeba ich natomiast szukać po mieście, to ktoś nie wykazał się wyobraźnią - powiedział konstytucjonalista.