Wydajemy miliardy złotych, żeby zostać milionerami
Pan Adam Bednarkiewicz, emeryt ze Zduńskiej Woli, od 35 lat gra w totka. Nie opuścił ani jednego losowania. Za to, co wydał na kupony, mógłby kupić luksusowego mercedesa - czytamy w "Dzienniku Łódzkim". Przyrzekł sobie, że od nowego roku kończy z hazardem. Jego żona uśmiecha się i mówi: wytrzyma najwyżej dwa tygodnie.
Graczy zapalonych jak pan Adam jest więcej. Totalizator Sportowy w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2008 r. zwiększył przychody z gier losowych o 22% w porównaniu z analogicznym okresem 2007 r. W ciągu ostatnich trzech lat Polacy przegrali aż 2,153 mld zł.
Od początku grał w Express Lotka, Super Lotka, obstawiał zakłady specjalne. Ale wtedy królem gier był Duży Lotek, początkowo losowany tylko w soboty. Adam Bednarkiewicz nie odpuszczał żadnego losowania. Zawsze kreślił te same numery. Raz wytypował sześć właściwych liczb. Niestety, nie został milionerem. Przytrafił mu się największy koszmar, jaki może dopaść gracza. Nie zdążył wysłać kuponu.
Obliczył, że na Multilotka wydaje średnio pięć zł dziennie. Do tego dochodzą stawki za Dużego i Express Lotka. Mniej więcej połowę wydanych pieniędzy udaje się odzyskać w wygranych.
Wydatki pana Adama i innych, którzy liczą, że uśmiechnie się do nich fortuna, stale rosną. W ciągu 10 miesięcy 2007 r. amatorzy totolotka przegrali o 160 mln zł więcej niż w całym 2006 roku - wynika z najnowszego raportu money.pl.
Prof. Tadeusz Gerstenkorn, matematyk i wybitny specjalista z dziedziny teorii prawdopodobieństwa, uważa, że opracowywanie systemów nie ma sensu. Prawdopodobieństwo trafienia szóstki to 1 do 14 milionów!