Wycięto mu niewłaściwą nerkę. Znane są przyczyny błędu lekarza
57-letniemu pacjentowi usunięto zdrową nerkę, w drugiej miał guza. O sprawie pisaliśmy już w ubiegłym tygodniu. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu powołano specjalną komisję. Dziś zakończono wyjaśnianie przyczyn błędu i uznano, że lekarz operujący nie zapoznał się przed zabiegiem z wynikami badania tomograficznego.
19.05.2015 | aktual.: 19.05.2015 16:36
"Komisja zapoznała się z całością dostępnej dokumentacji medycznej oraz przesłuchała zespół operacyjny z głównym operatorem. Na podstawie tych informacji komisja stwierdziła m.in. że popełniono ewidentny błąd medyczny usuwając nerkę prawą (zdrową) zamiast lewej z guzem nowotworowym oraz że wykonane przed zabiegiem badanie tomograficzne wykazało obecność guza nowotworowego w 'nerce lewej'. Operator nie zapoznał się z tym wynikiem w okresie poprzedzającym zabieg i nie zweryfikował rozpoznania innymi badaniami. Jest to główna przyczyna pomyłki i ewidentne złamanie procedur. W czasie opisywanego zabiegu doszło do błędu medycznego, który naraził pacjenta na utratę zdrowia - błędu, który ma szansę być naprawiony" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu Komisji.
Lekarz, który dopuścił się błędu, cały czas pozostaje zawieszony w obowiązkach. Szpital dalsze decyzje w jego sprawie podejmie w ciągu najbliższych kilku tygodni. Sprawę błędu lekarskiego w USK bada także prokuratura.
Wycięli pacjentowi zdrową nerkę
12 maja 2015 r. 57-letni pacjent USK cierpiący na guza nowotworowego nerki został poddany operacji, podczas której lekarz operujący zamiast chorej nerki usunął zdrową. Organ, na domiar złego, został usunięty w taki sposób, że niemożliwa była jego autotransplantacja. Wczoraj pacjent przeszedł skomplikowaną operację usunięcia guza z chorego narządu, która zakończyła się powodzeniem.
- Pacjent znajduje się w dobrym stanie, a operowana w poniedziałek nerka podjęła już pracę. Mężczyzna będzie jednak znajdował się w naszym szpital na obserwacji przez co najmniej kilkanaście najbliższych dni – mówi WP Monika Kowalska, rzecznik USK we Wrocławiu.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .