PolskaWybuch w Halembie - wyniki śledztwa prawdopodobnie w marcu

Wybuch w Halembie - wyniki śledztwa prawdopodobnie w marcu

Większość ofiar wtorkowej katastrofy w
kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej zginęła na skutek wybuchu pyłu
węglowego, a nie bezpośrednio po wybuchu metanu - tak sądzą
członkowie specjalnej komisji badającej przyczyny wypadku, która
zebrała się w kopalni. Kluczową sprawą będzie wizja lokalna na miejscu wybuchu. Dojdzie do niej prawdopodobnie dopiero w połowie grudnia. Szef komisji Piotr Buchwald przewiduje, że zakończy ona swoje prace do końca marca przyszłego roku.

24.11.2006 | aktual.: 24.11.2006 17:34

Prezes Wyższego Urzędu Górniczego i jednocześnie szef komisji Piotr Buchwald powiedział, że wizja lokalna w wyrobisku będzie przeprowadzona tak szybko, jak to możliwe. Podkreślił, że teraz nie ma jeszcze jednak ku temu warunków. W tej chwili stężenie metanu na dolnym chodniku kopalni wynosi 1,7%, a to za dużo, aby eksperci mogli swobodnie pracować.

Równocześnie śledztwo w sprawie będzie prowadziła gliwicka prokuratura. Sprawie przyjrzy się także Państwowa Inspekcja Pracy.

Komisja bada na razie dokumentację, zleciła przeprowadzenie sześciu ekspertyz. Chce, między innymi, ustalenia, jakie przed wypadkiem było zagrożeniem wybuchem metanu i czy prace likwidacyjne w kopalni były prowadzone zgodnie z przepisami.

Na tym etapie śledztwa kluczową sprawą będzie tak zwany aparat Draegera. To urządzenie, którym górnicy mierzą stężenie gazów w kopalni. Taką czarną skrzynkę, która rejestrowała ich poziom w wyrobisku w chwili wybuchu metanu udało się odnaleźć wczoraj. Jeden z ratowników wyjaśnia, że aparat został wydobyty z ciałem górnika, którego oznaczono numerem 11, ponieważ na razie nie można go zidentyfikować. Prawdopodobnie jest to jeden z nadsztygarów, bowiem jeden z nich pobrał właśnie taki aparat.

Prokurator Michał Sułczyński mówi, że teraz będzie możliwe odtworzenie krok po kroku przebiegu zdarzeń. Prokuratorzy przesłuchali już kilkadziesiąt osób, zarówno górników, jak i przedstawicieli firmy, która prowadziła prace w feralnym wyrobisku. Nikomu nie postawiono na razie żadnych zarzutów.

Według wstępnych ocen ekspertów, wybuch metanu poprzedził i zainicjował tragiczny w skutkach wybuch pyłu. W tej chwili można powiedzieć, że wiemy, iż mieliśmy do czynienia z wybuchem metanu, który zainicjował wybuch pyłu węglowego. Oceniając zasięg i skutki katastrofy wiemy już na pewno, że największe spustoszenie i tragiczne skutki spowodował wybuch pyłu węglowego - ocenił członek komisji, dyrektor Kopalni Doświadczalnej "Barbara" w Mikołowie, Krzysztof Cybulski.

Jego zdaniem, jednym z najważniejszych zadań ekspertów będzie wyjaśnienie, co zainicjowało wybuch. Taki wybuch to przede wszystkim temperatura i ciśnienie, ale najgorszą rzeczą są olbrzymie ilości tlenku węgla, mierzone w procentach. A musimy sobie zdać sprawę, że przy stężeniu 0,5% tlenku węgla wystarczy jeden oddech i człowiek nie żyje" - mówił Cybulski.

Przypomniał, że wybuch metanu może bardzo łatwo zainicjować późniejszy wybuch pyłu węglowego. Energia potrzebna do zapłonu metanu jest niewielka. Będziemy szukać źródła tego zapłonu. Możliwości jest bardzo dużo, wystarczy dosłownie iskra. Będziemy szukać, skąd się wzięła - sprecyzował Cybulski, dodając, że sam nagły wypływ metanu należy do naturalnych, trudnych do przewidzenia zagrożeń górniczych.

Jedną z hipotez jest to, że wypływ metanu nastąpił np. w momencie wyciągnięcia ze ściany wydobywczej jednej z sekcji obudowy, którą demontowali pracujący tam górnicy. Metan mógł znajdować się w kawernie, którą otworzyły prace demontażowe. Cybulski zaznaczył, że to jedynie przypuszczenia, które trzeba będzie zweryfikować.

Inny członek komisji, ekspert w zakresie metanu i pyłu węglowego, prof. Paweł Krzystolik, ocenia, że dopiero wizja lokalna pozwoli na zebranie wystarczających materiałów do wyciągania wniosków. On także jest jednak przekonany, że skutki katastrofy potwierdzają, iż w wyrobisku doszło do wybuchu pyłu węglowego, poprzedzonego wybuchem metanu.

Teraz przede wszystkim trzeba tam wejść, pobrać próby, określić w laboratorium zasięg, gwałtowność wybuchu, sprawdzić czy były odpowiednie zabezpieczenia. To wszystko musimy wiedzieć jednoznacznie. Na pewno konieczne będzie zlecenie szczegółowych ekspertyz - powiedział Krzystolik.

Bywa tak, że w momencie wybuchu, gdy pojawia się taka ilość tlenku, która jest powyżej skali, urządzenie przestaje działać. Ale jednocześnie ten najwyższy punkt możliwy do rejestracji zostanie zarejestrowany, podobnie jak czas. Czasami też czujnik może zostać uszkodzony w czasie wybuchu - skomentował.

Pył węglowy to ziarna węgla przechodzące przez sito o wymiarach oczka 1 na 1 mm. Powstaje zawsze w czasie urabiania węgla, osadza się w chodnikach i na maszynach. Neutralizuje się go pyłem kamiennym. Jeżeli pyłu węglowego jest za dużo i gdy stworzy się z jego udziałem mieszanina pyłowo-powietrzna, wystarczy źródło energii, aby doszło do wybuchu. W tym przypadku mógł nim być wybuch metanu, wywołujący określone ciśnienie i płomień. Bo metan zapala się bardzo łatwo.

Strefa zagrożenia wybuchem pyłu węglowego, w przypadku pól metanowych, obejmuje wyrobiska górnicze znajdujące się w zasięgu do 500 m od miejsca możliwego zapoczątkowania takiego wybuchu. Stopień zagrożenia wybuchem pyłu definiują klasy: A i bardziej niebezpieczny - B.

Wybuchy pyłu węglowego oraz metanu to główne przyczyny górniczych katastrof. Największa katastrofa spowodowana wybuchem pyłu, a później metanu, miała miejsce w 1942 roku w Mandżurii. Zginęło ponad 1,5 tys. osób. W Polsce w lutym 2002 roku wybuch pyłu węglowego zabił 10 górników w kopalni "Jas-Mos" w Jastrzębiu Zdroju.
(mj,sm)

*Wydarzenia TV POLSAT*

Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)