Wybory na Ukrainie pod ścisłą kontrolą
12 tys. zagranicznych obserwatorów pracuje w niedzielę przy powtórzonej drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie. Wśród nich są 3 tys. Polaków. Według grupy monitorującej przebieg wyborów w okręgu czerkaskim, w tym rejonie nie odnotowano na razie żadnych nieprawidłowości podczas głosowania.
Kilkudziesięcioosobowa grupa Polaków przygląda się wyborom w położonym na południowy wschód od Kijowa okręgu czerkaskim, regionie, z którego pochodzi największy ukraiński poeta, artysta i malarz Taras Szewczenko. Okolice tego obwodu zainspirowały też Piotra Czajkowskiego do napisania słynnego "Jeziora Łabędziego"
Obserwatorzy rozpoczęli pracę wraz z otwarciem lokali wyborczych. Starali się dotrzeć do komisji położonych w miastach, we wsiach, a także do głosujących we własnych domach osób chorych i niepełnosprawnych.
Lokale wyborcze, które odwiedziliśmy, były bardzo przestronne. Zaobserwowaliśmy duży rygor pracy, narzucony przez przewodniczących poszczególnych komisji. Przewodniczący cały czas chodzili i przyglądali się pracy członków komisji - relacjonowała obserwatorka z Bartoszyc w woj. warmińsko- mazurskim Natalia Mańkut.
W każdej z komisji przebieg głosowania filmowano kamerami wideo. Tłumaczono to tym, że w poprzednio zorganizowanej drugiej turze odnotowano wiele nieprawidłowości, których potem nie można było udowodnić.
Polacy często spotykali obserwatorów z innych krajów, np. w Smiłach - Kanadyjczyków, Anglików, a także obserwatora z Kirgizji.
Spotykali także obserwatorów z ramienia premiera Wiktora Janukowycza. W miejscowości Rotmistriwka obserwatorka od Janukowycza była zbulwersowana, że większość obserwatorów Juszczenki stanowili Ukraińcy z Polski. Muszę przyznać, że dotąd nie odnotowaliśmy żadnych nieprawidłowości - powiedział obserwator z Lublina Paweł Kociel.
Równie starannie odbywało się głosowanie w domach osób chorych i niepełnosprawnych, do których dotarli wysłannicy z Polski.
Byliśmy między innymi u chorego mężczyzny, który nie był w stanie podnieść się z łóżka. Odwiedzili go przedstawiciele komisji, reprezentujący Wiktora Janukowycza i Wiktora Juszczenkę. Chory otrzymał kartę do głosowania, został sam w pokoju z urną na kolanach i bez jakichkolwiek nacisków wypełnił kartę, złożył ją i wrzucił do urny - opowiadała obserwatorka z Suchedniowa w woj. świętokrzyskim Maria Zuba.
Zaskoczeniem, o którym wspomnieli obserwatorzy, była wysoka frekwencja. Do wczesnego popołudnia w obwodzie czerkaskim przekroczyła w wielu miejscach 50 procent.
Widać ogromną determinację Ukraińców. Słyszeliśmy między innymi o 100-letniej kobiecie, która namawiała młodych do udziału w głosowaniu. Spotkaliśmy też inną kobietę, która opowiadała nam, jak próbowano ją zastraszyć przed listopadowym głosowaniem. Grożono jej zabiciem męża, jeśli nie zagłosuje na Janukowycza. Mimo to ona poparła Juszczenkę i ze łzami w oczach przekonywała, że jest dumna ze swego wyboru - podkreśliła Natalia Mańkut.
Na koniec ta sama kobieta wyraziła nadzieję, że kolejnym głosowaniem będzie referendum w sprawie przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej - dodała polska obserwatorka.
Paweł Kociel mówił, że obserwatorzy mogli liczyć także na dobrą wolę lokalnej milicji. W drodze od jednej komisji do drugiej nasz samochód został zatrzymany, ale gdy milicjanci dowiedzieli się, że jesteśmy obserwatorami, bez wahania nas puścili - powiedział Kociel.
Podczas unieważnionej drugiej tury wyborów z 21 listopada, w okręgu czerkaskim zwyciężył kandydat opozycji Wiktor Juszczenko.
W niedzielę trudniejsze warunki do pracy mieli obserwatorzy na wschodzie Ukrainy, szczególnie w Doniecku. Jak podała po południu ukraińska telewizja "1+1", obserwatorom ze strony Juszczenki odebrano dokumenty, pozbawiając ich szans przyglądania się pracy tamtejszych komisji wyborczych.
Tomasz Sosnowski