PolitykaWybory do parlamentu, roszady na listach KO. Zofia Ławrynowicz: mam totalny zgrzyt

Wybory do parlamentu, roszady na listach KO. Zofia Ławrynowicz: mam totalny zgrzyt

Listy kandydatów startujących w wyborach do parlamentu są już zamknięte. Zanim to się stało, w ostatniej chwili nastąpiły zmiany. Zofia Ławrynowicz nie mogła ich zaakceptować i zrezygnowała. Po nominacji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w rozmowie z WP mówi o "zderzeniu".

Wybory do parlamentu, roszady na listach KO. Zofia Ławrynowicz: mam totalny zgrzyt
Źródło zdjęć: © East News | Jakub Kamiński
Anna Kozińska

Miała być tzw. trójką Koalicji Obywatelskiej na liście szczecińskiej. Po zmianach na liście, kiedy zostało jej zaproponowane ósme miejsce, Zofia Ławrynowicz zrezygnowała ze startu w wyborach. - Zasady platformiane zostały złamane. PO jako pierwsza wprowadziła tzw. kwoty na listach - czyli ustaliła, że w pierwszej piątce będą dwie kobiety. Pytam się: "gdzie to jest?". - Nikt mi nie potrafi powiedzieć, dlaczego tak się stało - mówi w rozmowie z WP.

- Marszałek, szef sztabu, ze mną się w ogóle nie komunikował. Jako mężczyzna potraktował mnie źle jako kobietę, kobietę starszą, dojrzałą i polityk. Dla mnie to jest brak szacunku i elementarnej przyzwoitości - podkreśla Ławrynowicz.

Zaznacza, że nie uderza w całą KO, nie zgadza się jednak z tym, co dzieje się w regionie. - Chodzi o panów z zarządu, bo to oni zdecydowali - twierdzi. Czy "góra" nie ma nic do powiedzenia?

- Ma. I dlatego trzeba zapytać, jak szef sztabu to zrobił. To się stało w ciągu jednego popołudnia. Moja kandydatura została politycznie zaakceptowana, rekomendowana i podjęta uchwałą zarządu regionu i krajowego. Na konwencji siedziałam w jednym z pierwszych rzędów, byłam na dodatkowym posiedzeniu Sejmu po pierwszym tąpnięciu na liście, kiedy "wrzucono" nam kompletnie inną jedynkę - tłumaczy Ławrynowicz.

Jak zwraca uwagę, radna ze Szczecina też zrezygnowała ze startu. - Potraktowano ją dokładnie w taki sam sposób jak mnie. Tylko mnie tę wiadomość zostawiono na ostatnią chwilę - mówi posłanka.

We wtorek podkreśliła, że nie godzi się na to, by traktowano ją jak przedmiot: - Nie pozwolę, żeby chłopcy w krótkich spodenkach, którzy bawią się w piaskownicy w politykę przesuwali kobiety jak babki piaskowe.

Skąd wybór Kidawy-Błońskiej?

Co w takim razie z wyróżnieniem dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która została kandydatką na premiera? Czy to forma docenienia czy przykład przesuwania? - W kontekście tego, co wydarzyło się w regionie, trudno mi o tym mówić, bo nie chciałabym krzywdzić Gosi. Ona ze wszech miar zasługuje na to, żeby być tam, gdzie jest - podkreśla Ławrynowicz.

Zaznacza, że bardzo Kidawę-Błońską szanuje. - Współpracowałyśmy. Ma bardzo wysoką kulturę osobistą, promuje w znaczący sposób kulturę - dodaje.

Ławrynowicz przyznaje, że ma nadzieję, że "w końcu głos kobiecy naprawdę wybrzmi głośno", bo jak dotąd tak nie było. - W poprzedniej kadencji jako parlamentarna grupa kobiet razem z Małgorzatą Kidawą-Błońską forsowałyśmy suwak na listach. Nie został przyjęty. Walczyłyśmy o równe prawa: 50 na 50 dla kobiet i mężczyzn - wyjaśnia.

- Wczorajsza nominacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i sprawa przesunięć kobiet na listach to było dla mnie zderzenie. Tutaj kobiety dostają w głowę, a tu - należycie - twarzą kampanii zostaje kobieta. Mam totalny zgrzyt wewnętrzny - podkreśla Ławrynowicz.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (154)