PolskaWybory 2020. Rafał Trzaskowski przegrał. SLD rozzłoszczone atakami PO

Wybory 2020. Rafał Trzaskowski przegrał. SLD rozzłoszczone atakami PO

Kto ponosi odpowiedzialność za porażkę Rafała Trzaskowskiego? W opozycji trwa festiwal przerzucania winy. Politycy Lewicy są wściekli na Platformę, ale sami nie mają pomysłu na inny kurs niż ten, którego trzymali się do tej pory.

Włodzimierz Czarzasty i Rafał Trzaskowski
Włodzimierz Czarzasty i Rafał Trzaskowski
Źródło zdjęć: © PAP

Napięcie pomiędzy politykami Koalicji Obywatelskiej i Lewicy widać dziś gołym okiem. Zaczęło się od oskarżeń polityków Platformy o brak zaangażowania Roberta Biedronia w kampanię Rafała Trzaskowskiego. Na to Lewica odpowiedziała pokazując połączenia, które miały być wykonywane przez sztab Biedronia do sztabu Trzaskowskiego i pozostawały bez odpowiedzi.

- Jest skandalem, że Platforma próbuje zrzucić na nas odpowiedzialność za porażkę Rafała Trzaskowskiego. Nikt z ich sztabu nie kontaktował się z nami. Widać, że PO ma ochotę, żeby przejąć nasz elektorat, ale my się nie damy. Jesteśmy Lewicą i mamy swoją tożsamość. Nie damy się zwasalizować, ani ustawić w pozycji chłopca do bicia. Możemy rozmawiać po partnersku, ale na pewno nie w ten sposób - mówi Marek Dyduch, poseł SLD.

W mediach zaczęły się pojawiać spekulacje jakoby część działaczy, a nawet pracowników Sojuszu Lewicy Demokratycznej (czyli takich, którym SLD płaci pensje) zaangażowało się w kampanię Rafała Trzaskowskiego. Choćby w akcję zbierania podpisów przed pierwszą turą wyborów. Pytani o te incydenty politycy Lewicy niechętnie przyznają, że miały one miejsce, ale były sporadyczne.

A KO zwiera szyki. Póki co szef formacji Borys Budka, rozpuścił wieści o możliwym rebrandingu, a więc porzuceniu "skompromitowanego" szyldu PO i utworzeniu nowej partii, która miałaby szeroko otworzyć się na samorządowców, zwolenników Szymona Hołowni, a być może także Lewicy. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, żadne decyzje w tej sprawie na razie nie zapadły. Zarząd Platformy bada medialny grunt pod potencjalną przebudowę.

Prof. Jarosław Flis: "Zalecam ostrożność przy tzw. rebrandingu"

- Od dłuższego czas widać ciążenie PO w stronę elektoratu lewicowego. Liderzy wywodzący się ze środowisk lewicowych są do koalicji dopraszani, a ci konserwatywni raczej odsuwani. To może stanowić śmiertelne ryzyko dla Lewicy, ale Platforma - próbująca się ustawić w centrum debaty publicznej - też powinna z takimi transferami uważać. Może się okazać, że w ten sposób zrazi do siebie bardziej konserwatywnych wyborców, którzy mogą odejść choćby do PSL - mówi prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Politolog zaleca podobną ostrożność także ws. "rebrandingu". - Bo to kolejna taka operacja w krótkim czasie. Jeśli zmienia się tylko szyld, a nie wymienia treści to taka operacja traci na autentyczności. Zresztą to nic innego ponad plan zaproponowany przez Grzegorza Schetynę, który utworzył KO i poszerzył jej skład. Widać, że Borys Budka nie może się wyzwolić ze schematów, którymi posługiwał się jego poprzednik - komentuje profesor Flis.

**Zobacz też: Wyniki wyborów 2020. Paweł Szefernaker: Potępiłbym każdego, kto obraziłby wyborców Trzaskowskiego**

((video_player https://video.wp.pl/mid,2055305,klip.html true #adv=1#))

Problem Lewicy polega na tym, że wymyśliła bardzo podobny pomysł na siebie. Jesienią ma się odbyć konwencja programowa koalicji, która zadecyduje jaki SLD, Razem i Wiosna powinny obrać kierunek. Z rozmów z politykami Lewicy wynika, że - podobnie jak KO - chcą się otwierać na nowe środowiska, które mają lewicowość w swoim DNA: mowa o ruchach miejskich i kobiecych oraz o związkach zawodowych.

- Dla nas jest mało ważne czy SLD będzie rządzić Wiosną, czy na odwrót. Ważne jest tylko to żeby realizowany był nasz program. Na tym polu mamy najlepsze propozycje i jestem pewien, że uda nam się przekonać do nich koalicjantów - mówi jeden z działaczy partii Razem.

Rozliczeń nie będzie

A to oznacza, że żadnych rozliczeń za słaby wynik Biedronia na Lewicy nie będzie. Koalicja na pewno utrzyma się do końca roku. Na horyzoncie nie widać też zdarzenia, które mogłoby nią zachwiać, bo kolejne wybory planowane są dopiero za trzy lata.

Ale czy działacze SLD nawet gdyby mieli wpływ na wybór kandydata zdecydowaliby się na kogoś innego? Starsi pewnie woleliby zobaczyć w wyścigu prezydenckim kogoś pokroju Ryszarda Kalisza, z kim łatwiej byłoby im się utożsamić, ale taki kandydat z kolei był trudny do przełknięcia dla młodszych. Adrian Zandberg, którego wielu widziało w tej roli, z obawy na słaby wynik, który mógłby otrzymać zdecydował się pozostać w cieniu.

- Nie spodziewam się żadnych przetasowań. Pozycja liderów jest niezagrożona. Istnieją różne tarcia, a teraz nawet pretensje, ale jesteśmy zdecydowani żeby dalej iść tą drogą - dodaje Dyduch.

Mowa o drodze konsolidacji. Jesienią dopełni się połączenie Wiosny i SLD i choć zewsząd słychać zapewnienia o równości tych podmiotów, to prawda jest taka, że Wiosna nigdy nie zbliżyła się potencjałem ani kadrowym, ani finansowym do tego, którym dysponuje SLD. Sprawdza się stara maksyma mówiąca, że "ten, kto ma złoto ustala zasady”. W tym wypadku złoto ma Włodzimierz Czarzasty.

- Prawda jest taka, że nic tak nie łączy jak wspólna subwencja. Dopóki Włodzimierz Czarzasty ma „pin do kart” to trudno żeby ktoś chciał zrywać współpracę z SLD - mówi nam jeden z posłów Lewicy.

Lider Sojuszu staje więc przed dużą szansą, ale i zagrożeniem. Z jednej strony, wystarczy, że powściągnie swój słynny, wybuchowy charakter i uniknie konfliktów w najtrudniejszym dla ugrupowania momencie żeby dotrwać do jesieni, gdy będzie mieć szanse na nowe otwarcie. Z drugiej, trudno nie ulec wrażeniu, że Lewica idzie tą samą drogą co Koalicja Obywatelska i zrzeszona pod egidą PSL, Koalicja Polska. Tam również wyobraźnię działaczy zaprzątają plany na konsolidację, poszerzanie środowiska i wymianę szyldów.

Polska 2050 Szymona Hołowni nowym graczem

Do tej stawki dołączy ruch Szymona Hołowni, a to sprawi, że opozycyjny tort będzie z pewnością za mały żeby starczył dla wszystkich. Rządząca polską polityką logika polaryzacji wskazuje z kolei na to, że mniejsi będą mieć trudniej. Lewica ma szansę zadbać o zdyscyplinowany, twardy elektorat, ale trudno stwierdzić czy będzie on wystarczająco duży żeby przekroczyć próg wyborczy w przyszłych wyborach.

W rozmowach z politykami Lewicy powraca wątek tego jak wiele w konflikcie między Lewicą, a Platformą będzie zależeć od... PiSu. Jeśli bowiem partia rządząca zdecyduje się kontynuować logikę tzw. wojen kulturowych to opozycyjny elektorat prędzej czy później powinien zacząć skłaniać się ku Lewicy.

Takie tematy jak zaostrzenie ustawy aborcyjnej czy ataki mediów publicznych na środowiska LGBT powinny stanowić wodę na młyn dla lewicowych partii. A przynajmniej dla Wiosny i partii Razem. Elektorat SLD nawet jeśli rozumie wagę tych problemów, to woli rozmawiać o gospodarce i sprawach zagranicznych.

Jeśli jednak najbliższe lata zostaną zdominowane przez tematy walki o praworządność, zakresu władzy samorządów czy repolonizacji mediów to wówczas Lewica będzie mieć pod górkę. Po raz kolejny kluczowy wpływ na kształt opozycji może więc mieć nie Borys Budka czy Włodzimierz Czarzasty, a Jarosław Kaczyński.

Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (19)