Wyborcze zwycięstwo umacnia władzę Nicolasa Maduro w Wenezueli
Ku rozczarowaniu opozycji, liczącej na większe zdobycze, wynik niedzielnych wyborów lokalnych w Wenezueli umacnia władzę rządzącej tam partii socjalistycznej i prezydenta Nicolasa Maduro - to dominujący ton w powyborczych komentarzach mediów i ekspertów.
Zjednoczona Socjalistyczna Partia Wenezueli (PSUV) zdobyła ogółem ponad 49 proc. głosów, podczas gdy opozycyjna Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) - około 43 proc. Rządząca partia wygrała w przeważającej większości spośród 335 okręgów samorządowych, przeważnie na wsi i w małych miasteczkach.
Opozycja zwyciężyła w największych miastach: stolicy kraju Caracas, w Macaraibo, a także w Barinas, rodzinnym mieście charyzmatycznego poprzednika Maduro, zmarłego w marcu br. Hugo Chaveza. Po wyborach MUD kontroluje co najmniej siedem z 23 stolic poszczególnych stanów Wenezueli, w tym cztery z pięciu największych. Opozycja miała jednak nadzieję na więcej.
"Wybory przedstawiane były przez opozycję jako referendum w sprawie Maduro. W obliczu kryzysu gospodarczego liczyła ona na zwycięstwo, które miało przygotować grunt pod referendum w sprawie odwołania prezydenta. Tymczasem okazało się, że opozycja utrzymała tylko swoją tradycyjną bazę, ale nie przyciągnęła nowych wyborców" - powiedział PAP szef programu ds. Ameryki Łacińskiej w waszyngtońskim Brookings Institution, Harold Trinkunas.
Jak przypomniał, bastionem opozycji są wielkie miasta, podczas gdy prowincja wenezuelska głosuje zwykle na chavistów. "Na terenach wiejskich ludzie są bardziej zależni od rządowych posad i pomocy państwa, bardziej podatni na manipulację władzy" - powiedział ekspert.
Wynik wyborów - zwracają uwagę komentatorzy - jest sygnałem ostrzegawczym dla przywódcy opozycji Henrique Caprilesa Radonskiego, byłego kandydata w kwietniowych wyborach prezydenckich, w których przegrał z Maduro różnicą niespełna 2 proc. Zaskarżył wtedy oficjalne wyniki, zarzucając rządowi fałszerstwa wyborcze.
Tym razem Capriles, syn zamożnych polsko-żydowskich imigrantów, nie zakwestionował rezultatu wyborów, chociaż powiedział, że rząd uciszył przed wyborami lokalne media i odciął mu dostęp do nich. W Caracas większość prasy, choć nie radio czy telewizja, jest wciąż w rękach opozycji.
Zdaniem Trinkunasa niedzielne wybory nie są jednak miarodajnym barometrem poparcia społeczeństwa ani dla PSUV, ani dla opozycji.
- Choć (wybory) były przedstawiane jako referendum ws. Maduro, to decydowały w nich często lokalne problemy. Po drugie, rząd powszechnie użył instrumentów państwa, aby wzmocnić swoich kandydatów i nękać opozycję, utrudniając jej prowadzenie kampanii wyborczej i ograniczając wolność mediów. To nie były wolne wybory - powiedział ekspert Brookings.
"Rezultat wyborów w Wenezueli, w dobie najgorszego ekonomicznego kryzysu od 30 lat, dowodzi skuteczności rządowej machiny wyborczej. Niezależnie od tego Capriles będzie musiał poważnie zastanowić się, co dalej" - napisał brytyjski "The Economist".
Maduro kontynuuje "rewolucję boliwariańską", wzmacniając kontrolę państwa nad gospodarką i szykanując sektor prywatny. Przymusowe obniżenie o 50-70 proc. cen podstawowych produktów, takich jak mleko, mąka, ryż, olej do smażenia i papier toaletowy, doprowadziło do masowych deficytów w sklepach. Rząd wprowadził racjonowanie wielu towarów i winę za braki zrzuca na przedsiębiorców. Przed wyborami aresztowano ponad stu biznesmenów.
Produkcja ropy naftowej - głównego bogactwa i towaru eksportowego Wenezueli - systematycznie spada. Zdaniem ekspertów przyczyną jest niekompetencja menedżerów państwowego przedsiębiorstwa wydobycia ropy, dobieranych według klucza politycznego. - Rząd Maduro stara się przyciągnąć nowe inwestycje zagraniczne na złożach ropy, ale nieobliczalna polityka rządu w tym sektorze sprawia, że potencjalni partnerzy stawiają surowe warunki - mówi Trinkunas.
Rośnie rozpiętość między oficjalnym a czarnorynkowym kursem boliwara w relacji do dolara. Wzrasta też inflacja, obecnie wynosząca 50 proc. w skali rocznej i nakręcana drukowaniem pieniędzy przez rząd. Pogarsza się bilans płatniczy.
Do trudności ekonomicznych Wenezueli przyczynia się kosztowna pomoc chavistów dla komunistycznej Kuby. Ekipa Maduro ograniczyła jednak pomoc dla innych lewicowych rządów Ameryki Łacińskiej, np. w Nikaragui.
Przed wyborami posłuszny PUSV i Maduro parlament przyznał prezydentowi prawo rządzenia za pomocą dekretów.
- Centralizacja kontroli nad gospodarką prawdopodobnie pogłębi tylko obecne problemy z brakami na rynku i inflacją - mówi Trinkunas. Przewiduje też dalsze próby ograniczania wpływów opozycji. Jedną z metod, stosowaną już przez Chaveza, będzie budowanie równoległych, "rewolucyjnych" struktur władzy w okręgach samorządowych, gdzie rządzi jeszcze MUD.
- Administracja Maduro będzie drenować fundusze samorządów pod władzą opozycji i przesuwać je do równoległych instytucji pod swoją kontrolą - mówi ekspert Brookings.
Wybory parlamentarne w Wenezueli odbędą się w 2015 r.