"Wybaczyłem swojemu esbekowi"
Rok po odejściu Jana Pawła II Kościół staje przed bardzo ważnym pytaniem – jak rozliczyć się z dramatyczną przeszłością i ocenić tych ludzi Kościoła, którzy współpracowali ze Służbami Bezpieczeństwa. Ojciec Maciej Zięba, dominikanin i dyrektor Instytutu „Tertio millennio” mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski, że prawdę o tych czasach należy dobrze poznać. „Prawda ma zawsze moc wyzwalającą” – mówi, przyznając, że on sam przebaczył esbekowi, który go podsłuchiwał i zastraszał.
31.03.2006 | aktual.: 23.06.2008 22:27
W niedzielę minie rok od śmierci Papieża Jana Pawła II. Kościół w Polsce musi nie tylko poradzić sobie z Jego odejściem, ale także ze społecznym oczekiwaniem oczyszczenia się Kościoła i ustosunkowania do informacji nt. rzekomej współpracy niektórych księży z aparatem Służb Bezpieczeństwa. Czy, w opinii ojca, taka lustracja wzmocni, czy osłabi Kościół?
o. Maciej Zięba: Lustracja to złe słowo, bo nie chodzi o szukanie, weryfikowanie, tylko o poznanie prawdy o tym okresie i również o tym, że niektórzy byli niewierni. Są pewne sytuacje, słabości człowieka, które opisywała prasa, na przykład historia proboszcza, który współpracował z SB, złapali go w sidła, ale odzyskał tę duchową siłę, zerwał współpracę i był jednym z bohaterów walki o wolną Polskę. Myślę, że prawda ma zawsze moc wyzwalającą. Proszę zwrócić uwagę na tych, którzy w tamtym okresie byli sprawcami tego całego okrucieństwa, podłości i nienawiści. O nich ciągle zapominamy. Wierni prawdę o tym, że niektórzy upadli, załamali się, nam przebaczą, bo wiedzą, że ksiądz jest człowiekiem, a księża byli pod największym obstrzałem.
Bo to grupa największego zaufania...
- Nie przebaczą nam ludzie, jeśli będziemy kryli, mataczyli, udawali i uciekali w procedury. Prawdę trzeba poznać.
Tylko czemu tak późno? Dlaczego Kościół wcześniej nie zdecydował się na takie oczyszczenie?
- IPN istnieje parę lat, wcześniej dostępu do dokumentów nie było. Mówiło się o tym, ale dopóki nie było instytucji, która mogła przygotować porządne dokumenty, to co z tym zrobić? Jak to ruszyć? Sam IPN dotąd wszystkich swoich dokumentów nie obejrzał. Tego nie można zostawić, to trzeba zbadać dla dobra Polski, dla dobra społecznego, dla uczciwości w życiu społecznym.
Dla dobra samego Kościoła...
- Dla Kościoła także. Kościół stoi po stronie prawdy, ale ta prawda nie może być bezlitosna, nie może być uderzeniem w ludzi, nie może być stronniczości. Niedawno rozmawiałem z esbekiem, który mnie podsłuchiwał, miałem podsłuch w swoim pokoju, dzień i noc siedzieli ze słuchawkami na uszach. On mi powiedział coś, co było dla mnie szokiem... bo ja czułem się bezradny wobec tej machiny, która miała w zapasie Związek Radziecki, tajną policję, możliwości podsłuchiwania - o czym nie wiedziałem, choć wiedziałem, że pod moim domem jeżdżą ich samochody od rana do nocy, grozili mi na uczelni, straszyli, mamę straszyli - to wiedziałem, ale o podsłuchu nie wiedziałem. Wydawało mi się, że byłem sam wobec ogromnego systemu, zupełnie bezradny. A ten esbek powiedział mi: Proszę ojca, to była walka komara ze słoniem. My używaliśmy wszystkich technik, możliwości, agentów, a Kościół swoje robił, trafiał do młodzieży, kościoły były pełne. Ta prawda mnie zszokowała, ten esbek dobrze to ujął – to była „walka komara ze słoniem”.
Księża, biskupi i wierni świeccy poddawani byli strasznej presji, szykanowaniu, ale bardzo często dawali świadectwo wyśmienite.
Czy ojciec przebaczył temu esbekowi?
- Tak. Jak się wie komu i za co, to można przebaczyć. Nie można przebaczać w ciemno, abstrakcyjnie. Ja mam poczucie, że on nie czuje w jak niegodziwej sprawie uczestniczył.
Czy on czuł się jakoś skruszony?
- Miał poczucie, że takie były czasy, że źle robił, ale też w ten sposób starał się o wolną Polskę.
Tłumaczył się raczej, niż czuł się winny?
- Tak. Ale sam się ujawnił, więc zdobył się na akt odwagi. I mogłem to docenić.
Czy, zdaniem ojca, śmierć Papieża – Polaka zmieniła Polaków na lepsze, czy spowodowała w nas jakąś zmianę?
- Ludzie zmieniają się powoli. To nie jest tak, żeby można było tak łatwo się zmienić. W pniu widać zmiany rok po roku, słój po słoju – na przestrzeni dłuższego czasu. Myślę, że nadal jest to dla nas niesłychanie ważne wydarzenie (śmierć Papieża – przyp. red.), które wzmogło w nas odpowiedzialność za przyszłość. Te dni, które nadchodzą... widać, że jest jakieś przygotowanie, mobilizacja, słuchanie, jakieś nowe myślenie. Różne organizacje, ale przede wszystkim ludzie w nich, przygotowują plan obchodów rocznicy śmierci Papieża. Znajdzie się w nich miejsce i na kontemplację, i na aktywne działanie, by wyraziście upamiętnić te wydarzenie. Otrzymaliśmy wielki dar – bardzo długi, bo trwający prawie 26 lat pontyfikat. Nie wpadajmy w jednoznaczne oceny, pewne ważne zmiany się dzieją, ale one wymagają czasu.
Czy ta reakcja ludzi, którzy po śmierci Papieża, wyszli na ulice, by wspólnie się modlić, przełożyła się na integrację z
Kościołem?
- Myślę, że to się przekłada. To się dzieje przez ludzkie serca, nie chodzi przecież o wskaźniki procentowe. Ta głęboka solidarność objawiła się spontanicznie. Ludzie czują się inni, chcą się znacznie więcej modlić, studiować i zmieniać ten kraj na lepsze. Pytanie, czy to są setki tysięcy, czy miliony, pozostaje bez odpowiedzi. To jest niemierzalne, ale według mnie, ten proces się dzieje. Trzeba zrobić wszystko, by to poszerzać, pogłębiać i przyspieszać.
W jaki sposób pontyfikat Jana Pawła II zmienił Kościół? Mówi się, że jego pontyfikat najlepiej oddaje przesłanie: „Nie lękajcie się!”. Co one dzisiaj oznaczają?
- To była inna epoka. Papież zastał Kościół w głębokim kryzysie, posoborowym, po rewolucji 68’, gdy komunizm na całym świecie był dynamiczną siłą. Ogromnie dużo zmienił. Ten Kościół jest wyraziście inny i świat jest wyraziście inny – w ogromnej mierze dzięki temu ćwierćwieczu działalności Jana Pawła. To jest ogromna zmiana. Nie wszyscy pamiętają, co było ćwierć wieku temu i co jest dzisiaj. To przeobrażenie się dokonało. Papież zostawił też głęboką spuściznę intelektualną, duchową – pomysły inspirujące dla Kościoła – które, myślę, teraz mogą być realizowane.
Pojawia się bardzo wiele publikacji, wydawnictw, płyt, książek z cytatami Jana Pawła II, czy, zdaniem ojca, tej spuściźnie Papieża grozi komercjalizacja?
- To jest złe i to jest tandeta, intelektualna tandeta, by nasza więź z Janem Pawłem II odświeżała się poprzez kupowanie breloczków. Kupowanie książek, płyt, studiowanie jego nauczania, tak – to dobrze. Niektóre wydawnictwa starają się publikować poważniejsze rzeczy na ten temat, znaczy że jest zapotrzebowanie - jest rynek. W roku 1991, po pielgrzymce Jana Pawła II po raz pierwszy do wolnej ojczyzny, ludzie nie chcieli kupować takich rzeczy. To dopiero w ostatnim dziesięcioleciu zaszła wyraźna zmiana i my Polacy, ale także na całym świecie, ludzie głębiej studiują nauczanie Jana Pawła II. Z tego powodu może być tylko dobro.
Z ojcem Maciejem Ziębą, dominikanem, dyrektorem Instytutu „Tertio millennio”, rozmawiała Sylwia Miszczak, Wirtualna Polska.