Trump ma plan wobec Putina? Zaskakująca decyzja Białego Domu
Prezydent Donald Trump wprowadził nowe cła, które obejmują niemal wszystkie kraje świata. Jednak Rosja nie znalazła się na tej liście. Według Białego Domu, powodem są dotychczasowe sankcje. Eksperci zwracają uwagę na bardzo małą wymianę handlową między USA a Rosją, ale podkreślają, że Trump jest niekonsekwentny.
Po ogłoszeniu przez prezydenta Trumpa nowych ceł pojawiło się pytanie, dlaczego Rosja nie znalazła się na liście krajów objętych tymi działaniami. Jest na niej dotknięta wojną Ukraina, która została objęta 10-procentowym cłem.
Według przedstawiciela Białego Domu Rosja została pominięta, ponieważ już obowiązujące sankcje związane z wojną na Ukrainie skutecznie zredukowały handel między USA a Rosją do zera.
Sekretarz skarbu Scott Bessent w wywiadzie dla Fox News wyjaśnił, że Rosja nie znalazła się na liście, ponieważ Stany Zjednoczone z nią nie handlują. - Cóż, z Rosją i Białorusią nie handlujemy - powiedział. - Są objęte sankcjami - dodał.
I tak: wymiana między USA i Białorusią w 2023 roku wyniosła łącznie 66 milionów dolarów. Stany Zjednoczone wyeksportowały na Białoruś towary za 16 mln, w drugą stronę za 49 mln dolarów. Z kolei wymiana handlowa USA-Rosja w 2024 wyniosła 3,5 miliarda dolarów, z czego 3 miliardy to eksport USA do Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump wprowadza cła na cały świat. "Zapłacą za to zwykli obywatele"
- Wymiana handlowa między USA a Rosją jest groszowa. To jest mniej niż wymiana między Polską a Litwą. Nie są to w żaden sposób cenne obroty gospodarcze, czemu - biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną - nie można się dziwić - mówi WP Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii.
Równocześnie podkreśla, że w ostatnim czasie Trump jest "bardzo grzeczny" wobec Putina.
- Nawet jak się wkurzył na rosyjską postawę ws. zakończenia wojny w Ukrainie, to zagroził, że nałoży cła na kraje, które kupują rosyjską ropę. I na groźbie poprzestał. W przypadku wojny handlowej - wypowiedzianej całemu światu - najwyraźniej dla Trumpa ważniejsze było to, że Rosja i Białoruś są już objęte dotkliwymi, amerykańskimi sankcjami. Biały Dom więc uznał, że dokładanie kolejnych obciążeń, przy tak niskiej wymianie handlowej, nie przyniesie mu żadnych korzyści. W zamian za to może się dogadywać z Rosją w innych ważniejszych sprawach - uważa Jerzy Marek Nowakowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koncert mocarstw USA i Rosji. "Ukraina jest przedmiotem gry"
Z kolei Leszek Szerepka, były ambasador RP na Białorusi zwraca uwagę na niekonsekwencję Trumpa.
- Amerykanie w sprawie braku ceł na Rosję użyli argumentów o niskich obrotach gospodarczych w wymianie handlowej między dwoma krajami. W mojej ocenie te argumenty mimo wszystko niedobrze świadczą o Białym Domu. Jakiś czas temu, używali przecież ostrzeżeń, że jak Rosja nie zgodzi się na rozejm, to Trump nałoży na nich dotkliwe cła. Okazało się, że blefował i nie nałożył – mówi WP Leszek Szerepka.
Jak dodaje, teraz wszyscy oberwali cłami, a Moskwa ponownie nie.- Oczywiście, nie sądzę, żeby przy takiej wymianie gospodarczej nowa danina w Rosję uderzyła. Ale gdyby Trump był konsekwentny, Putina by nie oszczędził. To świadczy o dziwnych manewrach amerykańskiej dyplomacji. Może to wynikać z tego, że Waszyngton ma inne plany wobec Kremla. Być może mają w zanadrzu kolejne sankcje, jeśli nie dojdzie do rozejmu z Ukrainą na froncie. Trudno powiedzieć, bo Trumpa ciężko rozgryźć. Amerykański prezydent myśli biznesowo, nie dyplomatycznie - przypomina były ambasador RP na Białorusi.
Według Leszka Szerepki, Rosja jest Waszyngtonowi potrzebna w polityce globalnej. - Mówi się, że Trump chce wykonać manewr "odwróconego Kissingera". Tak jak prezydent Richard Nixon i jego sekretarz stanu Henry Kissinger w latach 70. wykorzystali rozłam radziecko-chiński, by osłabić ZSRR, tak teraz USA miałyby rozdzielić Rosję i Chiny kosztem Państwa Środka. Tylko, że ta koncepcja jest wadliwa, bo Chiny i Rosję łączy strategiczna i wygodna współpraca. I Trump na byciu łagodnym wobec Putina może się przejechać - twierdzi Szerepka.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski