Wszechświat, ostateczna granica

"Star Trek” po raz pierwszy wyemitowano 40 lat temu, 8 września 1966 roku. Mało kto mógł wtedy podejrzewać, że rozwinie się w gigantyczny biznes wart miliardy dolarów, znajdzie się w Księdze Rekordów Guinnessa, i obok „Władcy Pierścieni” i „Gwiezdnych Wojen” stanie się jednym z fantastycznych dzieł, które odcisnęły swe piętno w kulturze masowej.

25.08.2006 14:43

„Leksykon amerykańskiej popkultury” Denisa Schecka zawiera 16 haseł związanych ze „Star Trekiem”, od Beam me up, Scotty!do Trekkies, podczas gdy pozostałe słynne dzieła fantastyczne są opisane jednym, dwoma hasłami. Wyrażenia z serialu przeszły na stałe do języka angielskiego, a wielu znanych ludzi wyrażało swą fascynację serialem lub deklarowało jego wpływ na swe życie – począwszy od Martina Luthera Kinga Jr. a kończąc na Stephenie Hawkingu.

Jak serial, który nie zdobył specjalnego uznania krytyków, i którego produkcja została prawie przerwana w drugim sezonie stał się gigantycznym fenomenem? Sześć serii telewizyjnych (w tym jedna animowana) mających w sumie trzydzieści sezonów i 726 wyemitowanych odcinków, do tego dziesięć filmów pełnometrażowych, kilkadziesiąt gier komputerowych i kilka gier fabularnych, ponad 70 mln nakładu książek. „Star Trek” to samodzielna gałąź fantastyki, serial o największej ilości spin-offów na świecie. Finansowo ustępuje jedynie „Gwiezdnym Wojnom”, a w serialach telewizyjnych z dziedziny fantastyki nie ma żadnej konkurencji.

Solny wampir z kosmosu

Pierwszy wyemitowany odcinek „Star Treka” nie był pierwszym nakręconym. Pilotowy „The Cage” („Klatka”) został odrzucony przez decydentów z Paramountu. Serial dostał jednak drugą szansę, i drugi pilot, „Where No Man Has Gone Before” („Gdzie nie dotarł żaden człowiek”) został przyjęty. Wcześniej został jednak wyemitowany jeszcze inny odcinek, „The Man Trap” („Pułapka na ludzi”), historia o telepatycznym wampirze wysysającym sól ze swoich ofiar. Oryginalny „Star Trek” był pełen gumowych potworów i straszliwych scenariuszy, w których aluzje do zimnej wojny czy bezsensu religii podawano z subtelnością młota pneumatycznego. Ale jak na swoje czasy efekty specjalne były dość zaawansowane, a serial odważnie poruszał wiele tematów tabu. Gene Rodenberry nie był zbyt dobrym scenarzystą, lecz miał wizję utopijnej przyszłości, i korzystał z futurystycznej scenografii aby przedstawiać współczesne mu problemy. W czasach gdy segregacja rasowa i dyskryminacja były poważnymi problemami, na mostku „Star Treka” można było
zobaczyć ludzi różnych ras i narodowości, w tym kobietę Murzynkę, Azjatę a nawet pół-Vulcana, Spocka. Ten ostatni w początkowych materiałach dla producentów miał wyretuszowane brwi i uszy, ponieważ obawiano się że jego demoniczny wygląd stanie się źródłem problemów. Pierwszy sezon nie osiągnął specjalnie wysokiej oglądalności, i NBC przesunął czas emisji drugiego na 22:00 w piątkowe wieczory, do tak zwanego „okienka śmierci”. Produkcja serialu miała zostać przerwana, ale wtedy po raz pierwszy okazało się, że jego widownia stała się już dość zorganizowana - fani zorganizowali kampanię masowego pisania listów do NBC, i serial został przedłużony. Jednak nie na długo – tylko do końca trzeciego sezonu. Obecnie, pierwszą serię (nazywaną teraz „Star Trek: The Original Series”) można polecić głównie fanom Star Treka i miłośnikom filmów klasy Z – i nie chodzi tu o efekty specjalne, grę aktorską czy tynk sypiący się z sufitu mostka Enterprise kiedy statek zostaje trafiony, ale o scenariusze, od których bolą zęby.
Jednak w latach sześćdziesiątych serial był przełomowy, i stał się inspiracją dla wielu ludzi. Utopijna wizja przyszłości autorstwa Roddenberry’ego, w której na mostku Enterprise obok siebie pracują biały James T. Kirk (William Shatner), Murzynka Uhura (Nichelle Nichols), Azjata Sulu (George Takei), Szkot Montgomery Scott (James Doohan), pół-człowiek, pół-Vulcan Spock (Leonard Nimoy), a od drugiego sezonu także Rosjanin Chekov (Walter Koenig) stała się inspiracją dla wielu ludzi. Przełomowa była rola Nichols – pierwszej Murzynki grającej ważną rolę w dużym serialu telewizyjnym. „Star Trek” nie zajmował się kwestią rasizmu przez nakręcenie poświęconego tej problematyce odcinka; po prostu pokazywał Sulu i Uhurę pracujących normalnie na mostku, wychodząc poza typowe dla tamtych lat stereotypy rasowe. W odcinku, w którym Kirk był sądzony, głównym sędzią był Murzyn w wysokiej randze komandora. Kiedy w odcinku „Naked Time” Sulu ćwiczy szermierkę, z początku miał mieć w dłoniach katanę, ale w końcu walczy szpadą,
żeby uniknąć stereotypów. To trzeba przyznać Rodenberry’emu –był konsekwentny w swej utopijnej wizji przyszłości.

Najwięcej uwagi należy się Uhurze. Samo nazwisko pochodzi od słowa uhuru znaczącego w swahili „wolność”. Podczas pierwszego sezonu Nichelle Nichols chciała zrezygnować, uważając że jej rola jest symboliczna. Zmieniła zdanie po rozmowie z Martinem Lutherem Kingiem Jr., który przyznał się do bycia fanem „Star Treka” i powiedział jej, że rola Uhury stanowi ważną inspirację dla wielu ludzi w całych Stanach. Nichols zdecydowała się pozostać w serialu, a w drugim sezonie jej rola została zwiększona. Rzeczywiście, aktorka była wymieniana jako inspiracja przez takich ludzi jak Whoopi Goldberg (która przyznała się, że Nichols wpłynęła na jej decyzję o wyborze zawodu, a później występowała gościnnie w ST:TNG), LeVar Burton (aktor grającego Geordie LaForge’a w „Star Trek: Następne pokolenie”) czy Dr Mae Jemison z NASA, pierwszą Murzynkę w kosmosie (wystąpiła gościnnie w „Star Treku”). W trzecim sezonie serialu, w odcinku „Plato’s Stepchildren”, wyemitowanym po raz pierwszy 22 listopada 1968, miała miejsce przełomowa
scena – Kirk całuje Uhurę. Jest to pierwszy międzyrasowy pocałunek w historii telewizji. Wprawdzie został wymuszony przez kontrolujących zachowanie Kirka i Uhury obcych, a wymaganiem producentów było, aby usta Shatnera i Nichols się nie dotknęły, więc musieli odwrócić głowę od kamery, lecz mimo to wzbudził duże kontrowersje i nie został wyemitowany w części miast na południu Stanów. Odcinek był również pomijany przez BBC w emisjach w Wielkiej Brytanii na początku lat 90-tych, aż do grudnia 1993 r. (BBC opuszczało również dwa inne odcinki, w których bohaterowie serialu byli torturowani).

„Star Trekowi” udało się przyciągnąć kilka znanych nazwisk - siedem odcinków zostało sfilmowanych na podstawie scenariuszy napisanych przez znanych pisarzy SF, takich jak Norman Spinrad, Theodore Sturgeon, David Gerrold czy Harlan Ellison, którego „City on the Edge of Forever” („Miasto na krawędzi wieczności”) dostało nagrodę Hugo. Jeszcze pięć niesfilmowanych scenariuszy zostało napisanych przez znanych autorów SF, w tym dwa przez Philipa José Farmera). Warto nadmienić, że David Gerrold zaczął swoją karierę pisarza SF od wysłania do Paramountu scenariusza do „Star Treka”. Nie został on wykorzystany, ale po przeczytaniu producent Gene Coon zamówił u Gerrolda kilka następnych, z których sfilmowany został „Trouble with Pierwszy konwent „Star Treka” odbył się w 1972 r., a udział w nim wzięli Leonard Nimoy, Nichelle Nichols, George Takei i DeForest Kelley (Dr McCoy). Organizatorzy oczekiwali kilkuset osób – zjawiły się tysiące. „Star Trek” zaczął być często wykupywany przez różne sieci telewizyjne, a konwenty
zaczęły być organizowane coraz częściej.

W 1974 NASA rozpoczęła konstrukcję pierwszego wahadłowca, do testów w lotach atmosferycznych. Miał on się nazywać Constitution, ale fani serialu zorganizowali kampanię wysyłania listów do Białego Domu, dzięki której orbiter przemianowano na Enterprise. Podczas ceremonii wytoczenia go z hangaru konstrukcyjnego, 17 września 1976 r. obecny był Gene Rodenberry i większość obsady „Star Treka”, a z głośników leciała muzyka z serialu. Paradoksalnie, OV-101 Enterprise nigdy nie był w kosmosie – po katastrofie Challengera NASA zastanawiała się nad zmodyfikowaniem Enterprise tak, aby stał się pełnosprawnym wahadłowcem, ale w końcu zdecydowano się na skonstruowanie Endeavour z materiałów pozostałych po konstrukcji Discovery i Atlantis. Enterprise można dziś obejrzeć w Smithsonian Air and Space Museum w Dulles.

Po zakończeniu serialu Nichols wzięła udział w specjalnym programie NASA mającym na celu zachęcenie kobiet i mniejszości etnicznych do udziału w projekcie kosmicznym. Odniesiono znaczący sukces - dzięki programowi dokonano rekrutacji m.in. dr Sally Ride, pierwszej amerykańskiej astronautki, i płk Guiona Bluforda, pierwszego czarnoskórego astronauty.

Szeregi fanów „Star Treka” rosły. W 1977 roku na ekrany kin weszły „Gwiezdne Wojny”. To zwiększyło ogólne zainteresowanie fantastyką i wpłynęło na decyzję Paramount, aby zamiast następnego serialu telewizyjnego nakręcić film pełnometrażowy. Wszedł on na ekrany kin w 1979 r. Po nim nakręcono jeszcze kilka, aż w końcu dziesięć lat później Rodenberry stworzył drugi (nie liczac niekanonicznego, animowanego serialu z lat 70-tych) serial – „Star Trek: The Next Generation” („Star Trek: Następne pokolenie”).

W kosmosie nikt nie zobaczy, że jesteś gejem

„Następne pokolenie” (ST:TNG) stało na znacząco wyższym poziomie aktorsko i scenariuszowo, a ideologicznie nadal pokazywało utopijne poglądy Rodenberry’ego. W przeciwieństwie do kapitana Kirka, który był typowym przykładem macho Amerykanina, kapitan Picard (Patrick Stewart) z ST:TNG jest bardziej intelektualistą, a sam serial jest mniej agresywnie proamerykański a bardziej lewicowo-liberalny. Jednak wpływ „Następnego pokolenia” na kulturę masową nie był już tak znaczący jak oryginalnego „Star Treka”. Serial dzieje się ponad siedemdziesiąt lat po wydarzeniach z poprzedniej serii i z filmów; odwzorowuje zmiany, jakie zaszły w rzeczywistym świecie – Klingoni nie są już wrogiem Federacji (zimna wojna się skończyła), a na mostku Enterprise można znaleźć ich przedstawiciela, Worfa. Nowy Enterprise jest potężniejszy od statku kapitana Kirka, i częściej pełni misje humanitarne zamiast badać nowe, nieznane światy. Kapitan Jean-Luc Picard niechętnie łamie Pierwszą Dyrektywę – naczelną zasadę Federacji stwierdzającą,
że nie można ingerować w mniej zaawansowane kultury – która w oryginalnym „Star Treku” wydawała się często bardziej ogólnym zaleceniem niż ważną zasadą. W związku z nawiązaniem współpracy z Klingonami potrzebny był nowy przeciwnik. I tak pojawił się Borg, stając się chyba najbardziej znanym w popkulturze elementem TNG. Opór jest bezcelowy - to hasło można było spotkać już wcześniej, w „Dr Who” czy „Autostopem przez Galaktykę”, ale to „Star Trek: Następne pokolenie” spopularyzował ikoniczny obraz bezlitosnych cyborgów asymilujących do Kolektywu wszystko na swojej drodze. Borg reprezentuje mroczną stronę technologii, ma pokazywać jej dehumanizujący wpływ; ma też reprezentować korporacyjną kulturę jednolitości. Nic dziwnego, że do Borga porównuje się takie firmy jak Microsoft.

ST:TNG trwał siedem sezonów, i jest uważany przez wielu fanów za złoty wiek „Star Treka”. Następne serie, powstałe już po śmierci Rodenberry’ego – „Star Trek: Deep Space Nine” („Stacja Kosmiczna 9”), „Star Trek: Voyager” i „Star Trek: Enterprise” – odchodzą od utopijnych założeń serialu. Jednak już w ST:TNG można zauważyć że serial, który w latach 80. był dla Paramount dojną krową finansową, stał się niechętny poruszaniu nazbyt kontrowersyjnych kwestii. W 1987 roku na konwencie Gene Rodenberry powiedział, że w planowanym serialu „Następne pokolenie” zajmie się kwestią orientacji seksualnej w egalitarnej, utopijnej przyszłości. David Gerrold postanowił napisać scenariusz nawiązujący do epidemii AIDS, w którym występowałoby dwóch członków załogi będących gejami. Jednak scenariusz ten został najpierw zmieniony, tak aby usunąć parę gejów, a w końcu odrzucony, co było jednym z powodów, dla których Gerrold odszedł od pracy nad „Star Trekiem”. Kolejnym przykładem interwencji producentów jest odcinek „The
Offspring”, w którym postać Guinan miała wytłumaczyć ludzkie zwyczaje godowe zaczynając od kiedy mężczyzna i kobieta się kochają. Grająca ją Whoopi Goldberg zaprotestowała, więc widzowie słyszą jak Guinan mówi kiedy dwie osoby się kochają. W tle miały siedzieć przy stolikach pary trzymające się za ręce; jedna z nich miała być tej samej płci, ale producent zablokował ten pomysł. W 1991 r. Rodenberry w wywiadzie udzielonym czasopismu „The Humanist” przyznał, że pozbył się swoich wcześniejszych uprzedzeń względem homoseksualistów, a gejowski magazyn „The Advocate” zacytował Roddenberry’ego:_ w piątym sezonie „Następnego pokolenia” widzowie zobaczą więcej życia pokładowego na statku, co między innymi pokaże gejów w załodze, w sytuacjach codziennego życia._ Jednak w tym samym roku Gene Roddenberry zmarł, a kontrolę nad „Star Trekiem” przejął producent Rick Berman. W „Następnym pokoleniu” został w końcu wyemitowany odcinek poświęcony tematyce homofobii, jednak przedstawiał on romans komadora Rikera z
androgynicznym obcym, który po zakochaniu się w Rikerze stał się kobietą, tylko po to, by następnie zostać poddanym praniu mózgu. Wszyscy androgyniczni obcy byli grani przez kobiety, a cały odcinek spotkał się z mieszanym przyjęciem. Kolejny serial, „Star Trek: Deep Space Nine” był pierwszym powstałym bez udziału Gene’a Rodenberry’ego. Wysuwano wobec niego zarzuty, że producenci inspirowali się biblią „Babilonu 5”, którą J. Michael Straczynski przedstawił im poszukując wytwórni dla swojego serialu. Trudno nie zauważyć podobieństw między tymi dwiema produkcjami – chociażby dlatego, że DS9 odszedł od wytycznych Roddenberry’ego i nie przedstawia już tak utopijnego świata jak poprzednie serie „Star Treka”. Świetlany obraz Federacji ulega poważnemu zabrudzeniu: pojawia się na przykład Sekcja 31 – tajny wydział Floty Gwiezdnej odpowiedzialny za różne ciemne sprawki i nie przestrzegający żadnych przepisów. Również w DS9 nie skorzystano z wielu okazji do poruszenia kwestii homoseksualizmu. Owszem, pokazano w końcu
bohaterów biseksualnych – jako postacie z Lustrzanego Wszechświata, znanego z tego, że postacie, które w naszym świecie są dobre w Lustrzanym Wszechświecie są złe i amoralne (a Spock ma seksowną bródkę). Ale nawet obecni w serialu zmiennokształtni mają dwie płcie, męska i żeńską, a męski zmiennokształtny znajduje sobie zmiennokształtną-kobietę.

W dwóch następnych serialach, „Star Trek: Voyager” oraz „Enterprise”, które spotkały się z chłodnym lub wręcz krytycznym przyjęciem większości fanów kwestii gejowskiej dalej nie poruszono. Plotki głosiły, że kształtna Borg z „Voyagera”, Siedem Z Dziewięciu ma się okazać lesbijką, ale producenci szybko to sprostowali. Również zamówiony przez stację telewizyjną odcinek „Enterprise” poruszający w metaforyczny sposób kwestie AIDS nijak nie nawiązał do kwestii związków homoseksualnych.

Oni są wszędzie

Ogólny wpływ „Star Treka” na kulturę jest dużo szerszy niż tylko łamanie. „Star Trek” dał początek całej subkulturze trekkies.

Lista fanów „Star Treka” obejmuje takie osobistości ze świata polityki jak wymieniony wcześniej dr Martin Luther King Junior, czy też bardziej współcześnie król Jordanii Abdullah II (który wystąpił gościnnie w „Voyagerze”). Ze świata technologii najbardziej znani fanowie „Star Treka” to: Bill Gates (przedstawiony w dokumencie „Trek Nation”), Steve Wozniak, jeden z założycieli Apple i w swojej młodości częsty gość na konwentach trekowych, Steve Perlman, założyciel WebTV, czy Rob Haitani, projektant interfejsu użytkownika palmtopów firmy PalmOne, przyznający się do inspiracji panelami sterującymi z mostku Enterprise. Z kolei Martin Cooper, jeden z głównych inżynierów Motoroli pracujących nad konstrukcją pierwszych telefonów komórkowych przyznał się, że od dzieciństwa fascynowało go działanie komunikatora ze „Star Treka” i że celem, jaki chciał osiągnąć przy tworzeniu komórek, było stworzenie właśnie tak działającego urządzenia. Dr Marc Raymon, z Jet Propulsion Laboratory NASA przyznaje się, że zainteresował
się fizyką i napędami kosmicznymi przez „Star Treka”, a pomysł na silnik jonowy podsunął mu jeden z odcinków serialu. Fanów „Star Treka” można oczywiście znaleźć również wśród naukowców. Najbardziej znanym przykładem jest noblista Stephen Hawking, który występuje w jednym z odcinków ST:TNG, gdzie Data gra w pokera z hologramami Einsteina, Newtona i Hawkinga (co czyni uczonego jedyną osobą, która w „Star Treku” grała samą siebie). Kiedy Hawking znajdował się na planie, pokazał rekwizyt mający przedstawiać napęd nadświetlny i powiedział „pracuję nad tym”. Również wielu innych naukowców przyznaje się do tego, że serial zainspirował ich do wybrania tej ścieżki kariery. Przykładami mogą być tu Hans Moravec, profesor robotyki z Uniwersytetu Carnegie Mellon, zajmujący się problematyką sztucznej inteligencji oraz transhumanizmu, Kip Thorne, profesor fizyki teoretycznej z CalTechu, czy też Lawrence Krauss, autor książki „Physics of Star Trek”, o dość niefortunnym polskim tłumaczeniu tytułu – „Fizyka podróży
międzygwiezdnych”.

Ale fanów można znaleźć na wielu innych drogach życia - począwszy od jednego z bardziej znanych kierowców Formuły 1, Ayrtona Senny, który przyznał w wywiadzie że „Star Trek” był jednym z niewielu seriali telewizyjnych jakie oglądał, po Toma Morello, gitarzystę Rage Against The Machine, który występował gościnnie w „Star Trek: Rebelia” i w serialu „Voyager”. Wśród aktorów można znaleźć wielu miłośników „Star Treka”, np. Tom Hanks, Eddie Murphy, Christian Slater czy gubernator Kalifornii, Arnold Schwarzenegger. Fanami „Star Treka” są też J. Michael Straczynski, twórca serialu „Babilon 5” oraz Quentin Tarantino.

Jednak nie każdy, kto jest fanem Treka i kto go lubi, jest od razu trekkie. O tym zjawisku powstało wiele filmów dokumentalnych, z których najbardziej znany jest chyba „Trekkies”. Pokazuje on takie osoby jak Barbara Adams, pracowniczka introligatorni, która zasiadając w ławie przysięgłych podczas procesu w aferze Whitewater miała na sobie czarno-czerwony kostium Floty Gwiezdnej, włącznie z fazerem i tricorderem, czy Glen Proechnel, założyciel Międzygwiezdnej Szkoły Języków w Minnesocie, gdzie można nauczyć się prawidłowo mówić w języku Klingonów. Trekkieszałożyli wiele formalnych organizacji i fanklubów, z których największy, Starfleet International ma ponad 3700 członków na całym świecie i znajduje się w Księdze Rekordów Guinnessa jako największy fanklub świata. Ale jest tego więcej: Starfleet Command, Trek International (już nieistniejący), Starfleet Marine Corps, Klingon Assault Group, Maquis Forces International, International Federation of Trekkers, United Federation of Planets Internationale,
CyberTrek Task Force i wiele innych. Przy takiej liczbie organizacji fanowskich nic dziwnego, że kiedy w roku 1998 US Postal Office zorganizowało głosowanie na nowe znaczki upamiętniające lata 60., w kategorii „Sztuka i rozrywka” w 1999 r. pojawił się znaczek „Star Trek”. Nie dziwi też specjalnie fakt, że w Wikipedii w kategorii „Star Trek” znajduje się 110 haseł (Encyclopaedia Britannica 2006 Reference Edition nie zawiera nawet hasła „Star Trek”), a wyszukiwarka Google na zwrot „Star Trek” podaje ponad 54 miliony trafień. Jim, jestem lekarzem, nie językoznawcą!

„Star Trek” odcisnął również swoje piętno na języku angielskim. Zwroty pochodzące z oryginalnego serialu weszły na stałe do repertuaru angielskich fraz i idiomów. Klasycznym przykładem jest tutaj określenie redshirt na postać, której jedynym zadaniem jest śmierć, aby pokazać zagrożenie dla głównych bohaterów, czy zwrot Beam me up, Scotty (Wyteleportuj mnie stąd, Scotty), będący odpowiednikiem Zagraj to jeszcze raz, Sam z „Casablanki”, czyli bardzo znanym cytatem, który w rzeczywistości nigdy nie został wypowiedziany w cytowanym utworze. Najbliższe temu stwierdzeniu jest wypowiedzenie przez kapitana Kirka w czwartym filmowym Star Treku „Scotty, beam me up”. Inne klasyczne zwroty które przeszły do języka angielskiego to wypowiadane przez doktora McCoya _I’m a doctor, not a [nazwa zawodu] – czyli _Jestem lekarzem, a nie naukowcem/górnikiem/murarzem etc., stosowane przez Spocka i wypowiadane z charakterystyczną intonacją Fascinating (Fascynujące) i Most illogical (Zdecydowanie nielogiczne), czy też
We are Borg, resistance is futile (Jesteśmy Borgiem, opór jest bezcelowy.)– często spotykane w odmianach typu We are Microsoft of Borg.

Ale językowe kwestie związane ze „Star Trekiem” idą jeszcze dalej. Uniwersum serialu dorobiło się kilku mniej lub bardziej rozwiniętych sztucznych języków, z których najlepiej opracowany i najbardziej znany, tlhlingan Hol (klingoński) jest jednym z języków, w jakich można korzystać z Google’a. Na klingoński przetłumaczono „Gilgamesza”, „Hamleta” i „Wiele hałasu o nic”, a dr Speers, językoznawca i członek Klingon Language Institute usiłował wychować swojego syna na dwujęzycznego, aby klingoński był jednym z jego języków macierzystych. Niestety, a może na szczęście, eksperyment się nie powiódł.

Enterprise a sprawa polska

Polscy widzowie nie mieli szczęścia do „Star Treka”. Początkowo możliwość obejrzenia go w naszej telewizji pojawiła się w 1990 roku, gdy TVP1 zakupiła pierwszy sezon ST:TNG, ale wyemitowała tylko 13 odcinków. Dopiero w 1995 raczyła dokończyć pierwszy i wyemitować połowę drugiego sezonu, po czym zdjęła serial z anteny z powodu małej oglądalności – serial był emitowany w piątki o dziesiątej rano. Dwa lata później stacja TVN zaczęła nadawać „Następne pokolenie”; przez niecały rok pokazała pierwsze pięć sezonów. Z pozostałych serii, oryginalny „Star Trek” został wyemitowany w całości w latach 1999-2001 przez Wizję 1, DS9 był emitowany pod tytułem „Star Trek: Stacja kosmiczna” – pierwszy sezon w TVP1 (od 1995 r.), później do piątego sezonu w Polsacie i Polsacie 2. Wreszcie od 1997 r. w Canal+ (w paśmie niekodowanym) nadawany był „Star Trek: Voyager” – zdubbingowany, ku radości niektórych fanów i rozpaczy innych. Najnowszy serial ze świata „Star Treka”, „Enterprise” jest nadawany na AXN (aktualnie trzeci sezon). Z
filmów kinowych, pierwszy pełnometrażowy, który wszedł do normalnej dystrybucji to „Star Trek: Pokolenia”. Nic dziwnego, że w Polsce fenomen „Star Treka” jest mało znany poza środowiskiem fanowskim.

Oto podróże statku Paramount. Jego misja - zarabiać

„Star Trek” już od dłuższego czasu nie jest przełomowym, łamiącym tabu serialem, wykorzystującym fantastyczną scenerię do omawiania współczesnych problemów. Nastawiony na wyciągnięcie jak największych zysków z gadżetów, przypomina raczej węża Ouroborosa zjadającego własny ogon. Przez to coraz więcej fanów uważa, że po śmierci Roddenberry’ego zszedł na psy. Kolejne produkcje mają coraz gorszą oglądalność, a na dodatek nie pasują do wcześniejszych informacji o uniwersum (zarzut ten jest szczególnie często stawiany „Enterprise” od trzeciego sezonu wzwyż). Obecnie Paramount nie produkuje żadnego serialu „Star Treka”.

Co przyniesie przyszłość? Trudno stwierdzić. Ale na pewno „Star Trek” pozostanie jednym z ważnych elementów kultury masowej drugiej połowy ubiegłego wieku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)