Wszczęto śledztwo w sprawie korupcji w MON
Warszawska prokuratura wszczęła - na polecenie ministra sprawiedliwości Stanisława Iwanickiego - śledztwo w sprawie domniemanej korupcji w resorcie obrony - poinformował w poniedziałek rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wszczęliśmy śledztwo w sprawie z art. 228 kodeksu karnego. Prokuratorzy rozpoczęli już czynności procesowe - powiedziała rzecznik. Art. 228 kk mówi: Kto w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę lub takiej korzyści żąda, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Rzecznik rządu Krzysztof Luft powiedział w poniedziałek, że Romuald Szeremietiew dał jednostronny opis spotkania z wicepremierem Januszem Steinhoffem i szefem MON - Bronisławem Komorowskim. Według Lufta, ze spotkania nie można wnosić, czy premier uznał za wystarczające wyjaśnienia zawieszonego wiceministra obrony.
Luft zaznaczył również, że w sprawie przetargu na samolot wielozadaniowy faktycznie istnieją opóźnienia w procedurze, ale nie wynikają one z sytuacji, jaką mamy od soboty, tylko są wynikiem dotychczasowych działań komisji kierowanej przez wiceministra Szeremietiewa.
Poinformował również, że Romuald Szeremietiew w związku z zawieszeniem na stanowisku wiceszefa resortu obrony został też odsunięty od przetargów prowadzanych przez MON.
Komisję przetargową mającą wybrać samolot wielozadaniowy minister Obrony Narodowej Bronisław Komorowski zwołał na środę. Wtedy też ma zostać wybrany nowy przewodniczący tej komisji. Luft zapewnia, że ten jak i inne przetargi na uzbrojenie dla polskiej armii będą kontynuowane.
Szeremietiew napisał w oświadczeniu po spotkaniu ze Steinhoffem i Komorowskim, że ma prawo wnosić, że premier otrzymał jego wyjaśnienia w sprawie zarzutów Rzeczpospolitej i uznał je za wystarczające.
To jest bardzo jednostronny opis tego spotkania, z którego przebiegu w żaden sposób nie można było wnosić, czy premier uznał za wystarczające wyjaśnienia przekazane w tej sprawie przez ministra - powiedział Luft. Zaznaczył, że zdaniem premiera jedynie śledztwo może i powinno jak najszybciej wyjaśnić zarzuty.
Sobotnia Rzeczpospolita podała, że asystent wiceszefa ministerstwa obrony Romualda Szeremietiewa Zbigniew Farmus miał domagać się od jednego z zachodnich koncernów 100 tys. dolarów łapówki. Gazeta opublikowała rozmowę z przedstawicielem tego koncernu.
Autorzy, powołując się na anonimowe źródła ze sfer biznesu, przytoczyli też inne podobne przypadki. Słyszałem, jak od szefów konsorcjum francuskiego domagał się 200 tys. dolarów dodatkowo, bo "szef jest niezadowolony, że dostał tak mało" - powiedział gazecie informator określany jako doradca prezesa jednej z największych firm handlujących bronią.
Świadek, którego wypowiedź dla Rzeczpospolitej stała się podstawą śledztwa w sprawie korupcji w MON, jest niewiarygodny - napisał w liście do ministra sprawiedliwości Stanisława Iwanickiego - Romuald Szeremietiew.
Szeremietiew zwraca uwagę, że świadek twierdzi, iż oferta jego firmy była najtańsza, że była dla Polski najkorzystniejsza. To nie jest prawda. Anglicy proponowali nam kompletną licencję i zgodę na sprzedaż armaty na rynki trzecie. Niemcy jedynie licencję na lufę i nie godzili się na sprzedaż haubicy na inne rynki. W sobotę zawieszono mnie w czynnościach - pisze Szeremietiew w liście - _ opieczętowano moje biuro, podobno wynoszono jakieś dokumenty, a w niedzielę poinformował Pan, że nakazał wszcząć postępowanie przeciwko mojemu asystentowi_.
Tymczasem Anna Marszałek, autorka artykułu o korupcji w MON, powiedziała w radiowej Trójce, że Rzeczpospolita dotarła do kolejnych informacji o nieprawidłowościach w kontraktach zawieranych przez resort obrony.
Według niej, chodzi o zaangażowanie się Zbigniewa Farmusa w działalność mocno podejrzanej firmy, która rzekomo zamówiła w imieniu polskiego wojska szycie mundurów za granicą. Jak podkreśliła Marszałek, przedsięwzięcie to - od początku do końca fikcyjne - służyło wyłącznie wyłudzeniu pieniędzy z zagranicy.
Trudno w tej chwili powiedzieć precyzyjnie o jakie sumy chodzi, ale - jak twierdzi Marszałek - są one liczone w milionach dolarów. (mk, aw,mon)