Wstrząsające świadectwo lekarza nt. ataku chemicznego pod Damaszkiem
Lekarz, który ratował ofiary środowego ataku gazowego na mieszkańców przedmieść Damaszku, relacjonował, że wśród nich było bardzo wiele dzieci. - Przez moje ręce przeszło pięćdziesięcioro, którym nie można już było pomóc - mówi anonimowo na taśmie wideo rozpowszechnionej przez powstańców.
22.08.2013 | aktual.: 23.08.2013 07:41
Opozycja syryjska mówi o 1 300 śmiertelnych ofiarach ataku chemicznego na miejscowościach Dżobar, Al-Guta i Ain Tarma pod Damaszkiem.
- To jest złożona w imię Allaha deklaracja z Punktu Medycznego w Dżobarze w sprawie wydarzeń, do których doszło w środę rano - mówi syryjski lekarz o śmiertelnie znużonej twarzy, nie podając swego nazwiska.
- Front w Ain Tarma i Dżobarze (...) został zbombardowany z użyciem broni chemicznej - kontynuuje medyk. Dzięki Allahowi wszystkie sąsiednie punkty medyczne też przystąpiły do działania bardzo szybko: od Zemalki po Ain Tarma i Dżobar... Wszystkie one pomogły w ratowaniu ofiar i ewakuacji.
- Katastrofa ma wielkie rozmiary. Wyczerpaliśmy nasze zapasy atropiny i hydrokortyzonu w Dżobarze, ale liczba rannych i zabitych jest wśród cywilów i dzieci ogromna. Straszna była liczba zabitych dzieci. Przez moje ręce przeszło pięćdziesięcioro, którym już nie można było pomóc - relacjonuje.
Lekarz z nagrania wideo mówi również o tym, że ludność była zupełnie nieprzygotowana na tego rodzaju atak. - Skutki działania gazu utrzymują się tylko pół godziny, ale niestety ludzie kryli się w piwnicach; gaz jest ciężki i to zwiększyło liczbę ofiar. W samym Dżobarze zużyliśmy 200 butli tlenu (...) Ludzie powinni uciekać na wyższe piętra. Musimy przeprowadzić wśród ludności kampanię uświadamiającą - dodaje syryjski lekarz.
Wojna domowa w Syrii rozpoczęła się w marcu 2011 roku, gdy władze krwawo stłumiły pokojowe, wielotysięczne demonstracje inspirowane wydarzeniami Arabskiej Wiosny. Front tego konfliktu przebiega wzdłuż podziałów religijnych. Za broń chwycili stanowiący prawie trzy czwarte syryjskiego społeczeństwa muzułmanie sunnicy - ich rebelia skierowana jest przeciwko Alawitom, odłamowi szyizmu, stanowiącym 10 proc. obywateli. To właśnie przedstawiciele tej mniejszości, z klanem Asadów na czele, zajmują najwyższe stanowiska w państwie i armii, twardą ręką rządząc krajem.
Reżim Damaszku wsparły Iran i Hezbollah, może także liczyć na silne poparcie Rosji na arenie międzynarodowej. Z kolei powstańców zbroją Katar i Arabia Saudyjska, a po części wspiera ich również Zachód. Problem w tym, że obok świeckiej opozycji coraz większą rolę odgrywają islamistyczne grupy zbrojne, często powiązane z Al-Kaidą, które walczą nie tylko o obalenie reżimu Asadów, ale również o zaprowadzenie na terytorium Syrii islamskiego państwa wyznaniowego.