PolskaWstrząsające słowa nastolatki: dzieci żyły, gdy wkładałam je do reklamówki

Wstrząsające słowa nastolatki: dzieci żyły, gdy wkładałam je do reklamówki

Horror! Tylko tak można określić los, jaki swoim własnym dzieciom zgotowała Lucyna K. (19 l.), dzieciobójczyni z Szarłaty pod Kartuzami (woj. pomorskie). Dziewczyna zabiła dwoje noworodków. Kiedy wkładała maleństwa do reklamówek, a zaraz potem porzucała je w lesie, maleństwa jeszcze żyły. Kwiliły w nadziei, że mama zaraz przytuli je do piersi. Tak się jednak nigdy nie stało...

Wstrząsające słowa nastolatki: dzieci żyły, gdy wkładałam je do reklamówki
Źródło zdjęć: © WP.PL | Paweł Kozioł

17.07.2013 | aktual.: 17.07.2013 11:32

W tej sprawie nie można mieć żadnych wątpliwości, 19-letnia Lucyna K. z zimną krwią skazała swoje dzieci na niechybną śmierć. Potwierdzają to szokujące zeznania morderczyni w prokuraturze, które ujawniły kolejne wstrząsające szczegóły zbrodni.

W czerwcu 2011 roku dziewczyna, wtedy jeszcze 16-letnia, poszła do pobliskiego lasu. Ukryła się w krzakach i tam rozegrał się horror. Nastolatka urodziła dziecko i sama odcięła pępowinę. Powiła chłopczyka. Śledczy mówią, że musiała dobrze się do tego przygotować, ponieważ podczas porodu nie odniosła uszczerbku na zdrowiu.

Bezbronny noworodek cichutko kwilił, leżąc wśród liści. Serce matki pozostało jednak zimne i niewzruszone. Zrobiła to, co planowała od dawna, czyli pozbyła się problemu. Zawinęła dziecko w reklamówkę i porzuciła w zaroślach. Wtedy dziecko jeszcze żyło – Lucyna K. potwierdziła to w swoich zeznaniach. Gdy o własnych siłach wracała do domu, z oddali dochodził cichy jęk maleństwa - czytamy w dzienniku "Fakt".

To zdarzenie nie zrobiło jednak żadnego wrażenia na bezwzględnej dzieciobójczyni. Szybko się pozbierała i ponownie oddała swojej ulubionej rozrywce – dyskotekom i spotkaniom ze starszymi od siebie mężczyznami z okolicznych wiosek. To właśnie podczas jednej z takich schadzek nastolatka ponownie zaszła w ciążę. Tym razem też skrzętnie ją ukrywała, nikt niczego nie zauważył.

W lipcu 2012 roku, gdy zbliżał się termin porodu, morderczyni ponownie udała się do dobrze znanego jej lasku, gdzie powtórzyła okrutny rytuał. Urodziła niemowlę, włożyła je do plastikowej torby i po prostu zostawiła. Ciała tego noworodka do dziś nie odnaleziono. Nie jest znana nawet jego płeć. Ciężko sobie wyobrazić, jaki los mógł spotkać maleństwo. Najprawdopodobniej jęki konającego w agonii maluszka zwabiły do lasku dzikie psy, które rozszarpały dziecko na strzępy - pisze "Fakt".

Szczątki zamordowanego wcześniej synka zostały natomiast odnalezione w miejscu wskazanym przez Lucynę K. Prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok, która miała zweryfikować, czy 19-latka rzeczywiście je urodziła. – Przeprowadzone badania potwierdziły, że zwłoki wskazane przez Lucynę K. to rzeczywiście jej dziecko – mówi Remigiusz Signerski, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Kartuzach. – Dziewczyna przyznała się do winy. Pierwszą zbrodnię popełniła przed ukończeniem 17. roku życia, drugą jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (548)