Wstrząsające relacje dzieci z wyspy Utoya: słyszałam go!
Mężczyzna, zatrzymany po dwóch piątkowych atakach w Norwegii, w których zginęło co najmniej 80 ludzi, ma powiązania z radykalną prawicą - poinformowała norweska telewizja TV2, która nie ujawniła źródeł tej informacji. Podejrzany o przeprowadzenie zamachu w Oslo i w obozie młodzieżówki partii premiera na wyspie Utoya nazywa się Anders Behring Breivik. Tymczasem media przekazują wstrząsające relacje uczestników obozu.
Anonimowy przedstawiciel policji powiedział agencji AP, że zatrzymany mężczyzna nie ma raczej powiązań z islamskimi organizacjami terrorystycznymi. Informator ten ocenił w rozmowie z amerykańską agencją, że piątkowe ataki bardziej przypominały zamach terrorystyczny na budynek federalny w Oklahoma City z 1995 roku, za którym stali amerykańscy terroryści, niż zamachy 11 września 2001 roku, przeprowadzone przez islamskich radykałów.
W nocy z piątku na sobotę przeszukane zostało mieszkanie mężczyzny w Oslo. Według źródeł policyjnych napastnik nie był raczej powiązany z islamskimi ugrupowaniami terrorystycznymi. Motyw nie jest jasny, ale celem obu ataków były obiekty związane z Norweską Partią Pracy (Ap) premiera Jensa Stoltenberga.
"Myślałam, że jestem bezpieczna"
Tymczasem media przekazują wstrząsające relacje świadków strzelaniny na wyspie Utoya, ok. 30 km od Oslo, gdzie odbywał się obóz letni członków młodzieżówki ugrupowania premiera - Robotniczej Ligi Młodzieżowej. Premier miał odwiedzić uczestników obozu w sobotę. Napastnik dostał się na teren obozu przebrany w policyjny mundur.
15-letnia obozowiczka o imieniu Elise opowiadała, że słyszała strzały, ale gdy zobaczyła mężczyznę o wyglądzie policjanta pomyślała, że jest bezpieczna. Następnie na jej oczach człowiek ten otworzył ogień do młodych ludzi.
- Najpierw strzelał do ludzi na wyspie, a potem zaczął strzelać do ludzi, którzy wskoczyli do wody - relacjonowała dziewczyna. Dodała, że schroniła się za tą samą skałą, na której stał napastnik. - Słyszałam jego oddech - mówiła.
42-letnia Anita Lien, która mieszka kilkaset metrów od obozu, powiedziała, że widziała ok. 50 ludzi, którzy chronili się skacząc do wody. - Ludzie płakali, trzęśli się, byli przerażeni - wskazała, dodając, że wiek uczestników obozu ocenia na 14-19 lat.
Strażnik obozu Simen Braenden Mortensen opowiadał, że napastnik wjechał na jego teren srebrnym samochodem. - Pokazał nawet legitymację, mówiąc, że przyjechał, by skontrolować poziom bezpieczeństwa w związku z atakiem terrorystycznym w Oslo - powiedział Mortensen.
Według świadków, napastnik w policyjnym mundurze zachęcał ludzi, by zbliżyli się, a następnie otwierał ogień. Często po oddaniu strzału napastnik zmieniał broń i strzelał po raz drugi w głowę ofiar, by upewnić się, że jego ofiara nie żyje.
21-letnia Dana Berzingi opowiadała, że wiele osób "udawało martwych, by przeżyć". - Straciłem wielu przyjaciół - mówi Berzingi, która zadzwoniła na policję z telefonu komórkowego zastrzelonego kolegi.
Emilie Bersaas opowiadała telewizji Sky News, że gdy rozpoczęła się strzelanina schroniła się pod łóżkiem w budynku szkolnym. - W którymś momencie strzelanina miała miejsce bardzo blisko budynku. Ludzie w sąsiedniej sali bardzo głośno krzyczeli - mówiła. - Leżałam pod łóżkiem przez dwie godziny. Później policja rozbiła okno i weszła do środka - relacjonowała.
Młodzi ludzie przez telefony komórkowe informowali bliskich o tym, co dzieje się na wyspie. W pewnym momencie w norweskich mediach pojawiły się apele, by nie kontaktować się z osobami przebywającymi na wyspie, ponieważ dźwięk telefonu może zdradzić ich miejsce pobytu.
Wcześniej w piątek siedem osób zginęło w wybuchu bomby w dzielnicy rządowej w Oslo. Policja podejrzewa, że za atakami stoi ta sama osoba.