Wspomnienia o stanie wojennym w ramach akcji "Młodzi pamiętają"
Wspomnienia z czasów stanu wojennego,
opowieści o prawdziwej międzyludzkiej solidarności oraz oceny
historyków dotyczące skutków stanu wojennego można było usłyszeć w
sobotę podczas dyskusji "13 grudnia 1981 r.", zorganizowanej w
ramach akcji "Młodzi pamiętają".
13.12.2008 | aktual.: 15.12.2008 09:11
Dyskusję, która odbyła się w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa, zorganizowała Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej, Europejskim Centrum Solidarności, Muzeum Historii Polski oraz Narodowym Centrum Kultury.
- Stan wojenny nie przestraszył mnie, miałem jedynie poczucie, że wchodzimy w etap decydujący, że władza już nic więcej zrobić nie może, że może nas tylko wsadzić do więzienia lub zabić - mówił działacz "Solidarności" Adam Borowski. Podkreślił, że cały czas towarzyszyła mu świadomość, że ludzi sprzeciwiających się władzy było bardzo dużo, co dawało względne poczucie bezpieczeństwa.
- To była "Solidarność" przez duże "S". Chodziłem po ulicach i czułem, że to jest moja Polska, że ludzie, których mijam, i których nawet nie znam, są mi bliscy, że mogę ich w razie czego prosić o pomoc - mówił Borowski. Podkreślił, że nigdy nie zapomni, jak podczas jego aresztowania próbowała mu pomóc obca rodzina - matka z córką, do których drzwi zapukał, uciekając przed Milicją Obywatelską i Służbą Bezpieczeństwa.
- W ciągu szesnastu miesięcy tzw. karnawału Solidarności wiedzieliśmy, że tak czy inaczej komuniści uderzą. Nie mieliśmy co do tego najmniejszych wątpliwości - wspominał Adam Borowski.
Według dr Tadeusza Ruzikowskiego, historyka z Instytutu Pamięci Narodowej, jednym z najgorszych skutków wprowadzenia stanu wojennego, było "coś w rodzaju społecznego marazmu, takie poczucie szarej beznadziejności, tego, że nic nie można zrobić".
Jak podkreślił Ruzikowski, władze zdławiły wówczas wiele społecznych inicjatyw, które rodząc się na fali solidarnościowego zrywu i entuzjazmu, dawały ludziom poczucie wolności.
- Trudna sytuacja gospodarcza tworzyła kłopoty dnia codziennego. Ludzie musieli wystawać w kolejkach przez wiele godzin po podstawowe artykuły - mówił. Jednak część społeczeństwa nadal próbowała stawiać władzom opór. - Stan wojenny powiódł się jego twórcom, ale na pewno nie całkowicie - powiedział historyk.
- Wciąż w podziemiu działała wąska grupa działaczy, która cały czas przypominała władzy o swoim istnieniu, podejmując różnego rodzaju działania: od pisania po murach po wydawanie w podziemnych wydawnictwach pełnowartościowych książek, które nie funkcjonowały w oficjalnym obiegu. Organizowano też demonstracje uliczne tzw. spacery demonstracyjne, które zastępowały strajki, za które groziły w tym czasie poważne represje - dodał historyk.