Wspomnienia agenta: ekspres do kawy za rosyjskie tajemnice
Były pracownik niemieckiego wywiadu Norbert Juretzko wydał książkę, w której opisuje szczegóły tajnych operacji prowadzonych przeciwko Rosji przez Federalną Służbę Wywiadowczą (BND) po upadku komunistycznego reżimu w NRD na początku lat 90.
Władze BND złożyły zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, zarzucając swemu dawnemu superagentowi ujawnienie tajemnic służbowych. Prokurator generalny Niemiec Kay Nehm wdrożył śledztwo przeciwko autorowi książki, który w 2000 roku odszedł ze służby. Jak podał najnowszy "Der Spiegel", niemiecki rząd rozważał możliwość konfiskaty całego nakładu, aby nie dopuścić do zadrażnień z Rosją.
W dostępnej od wtorku w niemieckich księgarniach publikacji, 50-letni Juretzko opisuje, jak na początku lat 90. pracownicy niemieckiego wywiadu kupowali prosto od rosyjskich żołnierzy całe stosy tajnych dokumentów.
Funkcjonariusze BND podjeżdżali wypełnioną sprzętem elektronicznym oraz artykułami gospodarstwa domowego furgonetką pod koszary głównego dowództwa wojsk ZSRR w NRD, w Wuensdorf (na południe od Berlina). Przed samochodem ustawiała się długa kolejka rosyjskich żołnierzy i oficerów z dokumentami na sprzedaż. Niemieccy agenci oceniali na miejscu wartość materiałów i płacili tosterami, maszynkami do golenia, ekspresami do kawy lub magnetowidami. Zdarzało się, że Rosjanie wracali do koszar po dodatkowe dokumenty, aby dostać bardziej atrakcyjny towar, np. telewizor - twierdzi Juretzko.
Podobne sceny rozgrywały się w tym czasie - zdaniem autora - pod wszystkimi rosyjskim koszarami na terenie NRD. Przy tej okazji nawiązywano pierwsze kontakty z oficerami, którzy mieli wkrótce powrócić do jednostek na terenie Rosji. Wśród informatorów znalazł się nawet rosyjski generał.
Ostatni z ponad pół miliona rosyjskich żołnierzy opuścił Niemcy 31 sierpnia 1994 roku.
Do największych sukcesów Juretzki należało zdobycie w 1992 roku elektronicznego urządzenia "C55 Patrol", pozwalającego rosyjskim pilotom na rozpoznanie samolotów należących do wrogiej armii. Amerykanie przeznaczyli na zdobycie tego wynalazku 2 mln dolarów (ok. 4 mln DM). Juretzko chwali się, że udało mu go kupić za 40 tys. marek. Za pośrednictwem NRD-owskiego biznesmena niemieccy agenci skłonili rosyjskiego lotnika do wymontowania elektronicznej części z helikoptera należącego do stacjonującej w Oranienburgu pod Berlinem eskadry.
Za najbardziej karkołomną operację Juretzko uznał rozpracowanie rosyjskich głowic atomowych, które radzieckie władze w lecie 1990 roku wycofywały z NRD do ZSRR. Ponieważ Polska nie zgodziła się na przejazd atomowego transportu przez swoje terytorium, Rosjanie zdecydowali się na wykorzystanie drogi morskiej z portu Mukran na wyspie Rugia.
Pracownicy BND zwerbowali do współpracy zawiadowcę stacji kolejowej w Samtens, pomiędzy Stralsundem i Bergen, znajdującej się na trasie transportu. Pod torami w pobliżu stacji zainstalowano trzy superczułe liczniki Geigera, służące do pomiaru promieniowania.
W celu przeprowadzenia dokładnego pomiaru głowic należało, wbrew rosyjskim rozkazom, zatrzymać pociąg na trzy minuty. Agenci planowali początkowo zepchnięcie na tory trabanta, jednak nadgorliwy zawiadowca stacji na własną rękę opuścił wcześniej semafor wstrzymując przejazd strzeżonego przez snajperów i rakiety przeciwlotnicze pociągu.
Zapiszczały hamulce i cały konwój zatrzymał się przy nas. W dodatku zapaliły się wszystkie światła dworcowe - wspomina Juretzko. Uzbrojeni żołnierze wyskoczyli z pociągu, padł pierwszy strzał - czytamy. Niemieccy agenci musieli salwować się ucieczką, skacząc przez płot do pobliskiego ogródka. Zadanie zostało jednak wypełnione. Wśród osób gratulujących udanej akcji znajdował się także ówczesny prezydent USA George Bush.
Błyskotliwa kariera pracownika niemieckiego wywiadu uległa załamaniu pod koniec lat 90. Z informacji przekazywanych mu przez jednego z rosyjskich agentów wynikało, że we władzach BND znajduje się rosyjski szpieg. Ślady prowadziły do "szarej eminencji" BND Volkera Foertscha, szefa departamentu bezpieczeństwa.
Niemieckie władze uznały jednak materiały przekazywane za pośrednictwem Jure tzki za spreparowane przez niego "fałszywki". Sąd w Monachium uznał go winnym oszustwa. W związku z tym dawny ulubieniec niemieckiego wywiadu musiał odejść ze służby. Obecnie mieszka wraz z rodziną w Celle koło Hanoweru, gdzie jest szefem miejscowej komórki SPD.
Jacek Lepiarz