Wrogość Irakijczyków wzrasta
Wywiad USA ostrzega, że największym
zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych w Iraku w nadchodzących
miesiącach może być niezadowolenie zwykłych Irakijczyków, którzy z
coraz większą wrogością odnoszą się do amerykańskiej okupacji
wojskowej - pisze "International Herald Tribune",
powołując się na urzędników Pentagonu.
18.09.2003 14:35
Taki obraz sytuacji, z którym zgadzają się dowódcy wojsk amerykańskich w Iraku, odbiega od ocen przedstawianych przez członków gabinetu prezydenta George'a W. Busha. Minister obrony Donald Rumsfeld powtórzył we wtorek swą opinię, że przeciwko okupacji amerykańskiej występują wyłącznie "niedobitki (starego reżimu), zagraniczni terroryści i bandy przestępcze".
Urzędnicy Pentagonu rozmawiali z dziennikarzami pod warunkiem zachowania anonimowości. Wyjaśnili, że boją się konsekwencji odejścia od oficjalnej linii resortu.
Powiedzieli jednak - pisze IHT - że administracja popełnia błąd, lekceważąc rolę zwykłych Irakijczyków. Mają oni niewiele wspólnego z grupami wymienianymi przez Rumsfelda, ale są niezadowoleni z obecności amerykańskiej, wskutek czego mogą sympatyzować z tymi, którzy atakują siły USA.
Inni urzędnicy administracji powiedzieli, że jednym z powodów niepokoju są wyniki niedawnego sondażu przeprowadzonego w Iraku przez pion wywiadowczy Departamentu Stanu. Rezultaty badań utajniono, ale wskazują one podobno na "wysoki stopień wrogości" wobec obecności USA.
Wspomniani urzędnicy oświadczyli, że wrogość tę wyczuwa się daleko poza sunnickim matecznikiem Iraku (gdzie Saddam Husajn tradycyjnie cieszył się największym poparciem), w tym także na szyickim południu. Dyskryminowani za Saddama szyici odnieśli się do Amerykanów wyraźnie przychylniej, ale też głośno protestują przeciwko obławom, rewizjom i innym akcjom amerykańskim.
Jako powody wrogości Irakijczyków urzędnicy Pentagonu wymieniają nie tylko niezadowolenie z długotrwałego braku prądu i innych najważniejszych usług publicznych, ale także czynniki kulturowe.
"Dla bardzo wielu Irakijczyków nie jesteśmy już ludźmi, którzy obalili Saddama, ale tymi, którzy wywalają drzwi i utrudniają życie ich żonom i córkom" - powiedział jeden z pracowników ministerstwa obrony.
Doradczyni Busha ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice nie zgadza się z opiniami, że Irakijczycy są niezadowoleni z obecności wojsk amerykańskich. W rozmowie z dziennikarzem "New York Timesa" powiedziała, że sytuacja poprawia się nawet w takich miejscach jak Bagdad i Tikrit, które są centrami oporu.
"Ludzie pozdawali egzaminy na uniwersytetach, iracka orkiestra symfoniczna daje koncerty i odbyła tournee na północy kraju. Dzieci poszły do szkoły" - argumentowała Rice.(iza)