Wrocławianie ufają żebrakom
W ciągu czterech godzin bez problemu użebraliśmy prawie 30 zł. Dostaliśmy też ciepły posiłek. Sprawdziliśmy: wrocławianie są łatwowierni. Mniej więcej co druga zaczepiona przez nas osoba dała się nabrać.
Dworzec Główny PKP. Godzina 12.00. Niezbyt dobra pora jak na żebranie. Lepiej to robić wieczorem, bo wtedy odjeżdżają pociągi w góry i nad morze. W większym tłumie szybciej o kogoś dobrodusznego. Zła pora nas jednak nie zraża. – Przepraszam, wracam znad morza. Okradli mnie w pociągu. Kilku złotych brakuje mi do biletu. Może macie jakieś drobne – zaczepiam nieśmiało dwóch chłopaków uważnie przyglądających się, o której odjeżdża ich pociąg. – Nie chcę dużo. Wystarczy 10 groszy – dodaję widząc, że się wahają.
Przez chwilę patrzą, czy wyglądam jak podróżny. Torba na ramieniu, nieco wymięte spodnie, zmęczony podróżą wzrok... W końcu stanowczo sięgają do kieszeni po portfel. Dają złotówkę. Gdy odchodzą, z tą samą prośbą zwracam się do nadchodzącej pary. Chyba studentów. Chłopak waha się. Dziewczyna jest bardziej ufna. Żeby ją całkowicie przekonać, mówię: – Nie chodzi mi o wielkie pieniądze. Kilka groszy, tak żebyście i Wy nie zbiednieli, i żebym ja miał. Dziewczyna potakuje głową w kierunku chłopaka dając znak, że mi wierzy. Ten oddaje resztę z kupionej przed chwilą drożdżówki.
Nie dał. Kupił flaki
Próbujemy innych sposobów żebrania. Przebieramy się. Nie jakoś wymyślnie. Lekko zniszczone spodnie, koszulka i buty. Prosimy o pieniądze na coś do jedzenia. – Nic nie jadłem od rana, czy możesz mnie poratować paroma groszami na ciepły posiłek? – pytam się opalonej blondynki wpatrzonej w tablicę odjazdów. Twierdzi, że nie ma pieniędzy i odchodzi. Chwilową porażką nie przerażam się. Już po chwili zaczepiam kolejną osobę. Tym razem udaje się. Żeby mieć spokój, daje 50 groszy. Wśród kilkunastu osób tylko jedna zamiast pieniędzy kupiła gorące flaki za 6 złotych. Młody chłopak nic nie mówiąc wszedł do pobliskiego baru. – Czekaj tu, za 10 minut będziesz miał obiad – powiedział i pobiegł na peron, a my nawet nie zdołaliśmy podziękować. Metodą głodujących żebraków uzyskaliśmy nieoczekiwany efekt.
Niezła pensja za żebranie
Totalną porażką okazały się kolejne dwa sposoby żebractwa. Z karteczką „zbieramy na piwo (ewentualnie wino)” usiedliśmy dokładnie na środku dworca, tuż pod tablicą odjazdów pociągów. Przez kilkanaście minut nikt nie wrzucił ani złotówki. Pasażerowie jakby nas w ogóle nie widzieli. Nie pomogło nawet wysypanie do worka wcześniej zebranych pieniędzy. Że niby ktoś nam jednak je dał... Bezskuteczne okazało się także zbieranie przed dworcem na wycieczkę dookoła świata. Na nasz śpiwór nikt nawet nie spojrzał. Wrzucone specjalnie pieniądze też nie pomogły. Widać dobry pomysł to podstawa.
Mimo tych kilku ostatnich porażek, okazuje się, że wystarczy odpowiednie przebranie, żałosna mina i serce większości wrocławian mięknie. Ponad połowa zaczepionych przez nas osób dała nam pieniądze. W ciągu czterech godzin bez najmniejszego problemu użebraliśmy prawie 30 zł. Gdybyśmy zbierali przez cały miesiąc, uzbierałoby się prawie 2 tysiące złotych. Całkiem niezła pensja... choć i tak dużo niższa od tej „zawodowych” żebraków, którzy wyspecjalizowali się już w chwytaniu nas za serce. Zebrane pieniądze przekażemy wrocławskiemu schronisku św. Brata Alberta.
Magdalena Semrau, psycholog:
Ludzie chcą być dobrzy, ale nie chce im się poświęcać zbyt dużo energii i czasu. Nie staramy się zastanowić, czy tak naprawdę pomagamy im, czy wręcz przeciwnie – szkodzimy. Częściej ulegamy, będąc z osobą towarzyszącą. To połączenie tkwiącego w nas altruizmu i egoizmu. Chcemy pokazać bliskiej osobie naszą dobroć i lepiej się poczuć.
Dariusz Dobrowolski, kierownik wrocławskiego schroniska dla bezdomnych mężczyzn Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta:
Żebrzących na naszych ulicach nie brakuje. Mało kto jednak wie, że osoba z widocznym kalectwem w ciągu jednego dnia potrafi w ten sposób zebrać nawet 200 czy 300 złotych. Niestety, w większości pieniądze nie są przeznaczane na to, co takie osoby deklarują. Przeważnie kupują za nie alkohol czy inne używki. Dlatego, jeśli chcemy pomóc bezdomnym, lepiej przekazywać pieniądze instytucjom, które zajmują się takimi osobami. Jest ich naprawdę wiele. Zamiast dawać pieniądze żebrzącym, lepiej też kupić jedzenie.
Krzysztof Jarząb, Przemysław Ziółek