Lubin. Nowe wątki ws. śmierci Bartosza. Wyjaśni je prokuratura
Pełnomocnicy rodziny zmarłego w sierpniu Bartosza S. złożyli doniesienie do prokuratury w Szczecinie ws. zachowania policjantów w pierwszych godzinach po tragedii. Wtedy mundurowi m.in. bez nakazu zabrali telefon matce 34-latka, szwagierce wykręcono rękę i również zabrano telefon.
Bartosz S. zmarł 6 sierpnia 2021 roku w Lubinie i chociaż od tragicznych wydarzeń minęły dwa miesiące, to nadal sprawie towarzyszy wiele znaków zapytania. Dotyczą one nie tylko samej interwencji policji, która miała miejsce przy ul. Traugutta, ale też późniejszego zachowania mundurowych.
Lubin. Nowe wątki ws. śmierci Bartosza. Wyjaśni je prokuratura
Pomimo upływu kilku tygodni, nadal nie wiadomo kiedy i dlaczego zmarł Bartosz S. Druga sekcja zwłok, przeprowadzona na życzenie bliskich poza granicami Polski, nie wykazała, aby przyczyną śmierci były narkotyki znajdujące się w organizmie 34-latka.
Zachowanie policjantów, którzy mieli problemy z obezwładnieniem mężczyzny i przyciskali go wielokrotnie kolanami do ziemi, wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Inny wątek, jak informuje "Gazeta Wyborcza", badać będą śledczy ze Szczecina.
Chcą pomagać migrantom. Mają obawy przed pokazaniem twarzy
Do tamtejszej prokuratury wpłynęło zawiadomienie wysłane przez pełnomocników rodziny zmarłego Bartosza S. Chcą oni, aby sprawdzono kwestię ewentualnego mataczenia policjantów w pierwszych godzinach po tragedii - podaje "Gazeta Wyborcza".
Matka Bartosza S. nie miała przez kilka godzin informacji, gdzie zabrano jej syn. Dopiero po jakimś czasie dodzwoniła się na policję i usłyszała przez słuchawkę, że jej dziecko nie żyje. Pod wpływem emocji wykrzyczała, że nagrała całą interwencję telefonem komórkowym. Efekt? Po chwili do jej drzwi zapukała policja.
Funkcjonariusze z Lubina, choć nie posiadali policyjnego nakazu, zabrali jej telefon. Zaatakowano jej szwagierkę, której wykręcono rękę i również zabrano smartfona.
W sprawie bulwersujący jest jeszcze jeden fakt. Zanim śmierć Bartosza S. trafiła do mediów, na policję zgłosił się jeden z mieszkańców, który też nagrywał interwencję mundurowych. Przygotował się, nagrał film na płytę i złożył zeznania.
Pod koniec sierpnia mężczyzna znów został wezwany na przesłuchanie do Łodzi. Był zdziwiony, bo przecież już raz zeznawał. Jednak w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi wyszło na jaw, że w materiałach w ogóle nie ma jego zeznań ani przekazanej przez niego płyty.
Co się z nimi stało? Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka twierdził, że dokumenty zostały wysłane pocztą. Jednak powinny trafić w komplecie razem z innymi aktami. Co najciekawsze, protokół z zeznania i płyta się znalazły. Dopiero, gdy pełnomocnicy rodziny Bartosza S. zapowiedzieli złożenie zawiadomienia o przestępstwie. Gdzie podziewały się materiały w tym czasie? To też mają wyjaśnić śledczy ze Szczecina.
źródło: Gazeta Wyborcza