Legnica. Agresywne amstaffy pod obserwacją. Właścicielowi grożą trzy lata więzienia
Kilka dni temu w Legnicy doszło do niebezpiecznego zdarzenia. Dwa amstaffy, które uciekły właścicielowi z posesji na osiedlu Wierzbiak zaatakowały kobietę, jej córkę oraz dwa maltańczyki. Sprawą zajęła się policja. Opiekunowi zwierząt grożą trzy lata pozbawienia wolności.
26.01.2021 18:37
Według polskiego prawa za zachowanie i szkody wyrządzone przez zwierzęta w naszym kraju odpowiada ich opiekun, bez względu na to, czy był z nimi czy też zwyczajnie mu uciekły. Właściciel dwóch amstaffów z Legnicy nie jest więc w komfortowej sytuacji. Jego podopieczni sforsowali bramę i opuścili samodzielnie podwórko.
Niestety, amstaffy zaatakowały spacerującą z córką i maltańczykami kobietę. Sprawą zajęła się policja.
Legnica. Agresywne amstaffy pod obserwacją. Właścicielowi grożą trzy lata więzienia
- Prowadzimy postępowanie dwutorowo w kierunku artykułu 77 Kodeksu Wykroczeń za nieostrożne trzymanie zwierząt i drugi zarzut w kierunku właściciela z artykułu 160 Kodeksu Karnego za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Policjanci w tej chwili przesłuchują świadków zdarzenia, powołany zostanie również biegły, który orzeknie w sprawie obrażeń poszkodowanych - mówi Anna Grześków z legnickiej policji w rozmowie z lca.pl.
Psy, które zaatakowały kobietę oraz jej córkę i maltańczyki, posiadają rodowody i są zarejestrowane. Policja weryfikuje, czy mają ważne szczepienia. O losie zwierząt zadecyduje Powiatowy Lekarz Weterynarii.
- W tej chwili psy są na dwutygodniowej obserwacji. W wyznaczonych dniach do domu ich opiekunów przyjeżdżają inspektorzy, by sprawdzić zachowanie amstaffów. Kolejna wizyta w piątek - zdradza Magdalena Żurawska, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii.
- Na tę chwilę zwierzęta zachowywały się łagodnie i były spokojne, dawały się głaskać, nie wykazywały agresji. Właściciele współpracują z nami, są bardzo zdenerwowani całą sytuacją, poczuwają się do winy. Psy zostały już zabezpieczone w domu. Wszystko jest pod kontrolą. Bramę naprawiono - dodaje Żurawska.
Właścicielowi amstaffów grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności oraz grzywna do tysiąca złotych.
źródło: lca.pl