Wrocław w smutku
Po informacji o śmierci Jana Pawła II w większości wrocławskich kościołów biły dzwony. Zawyły też syreny alarmowe. Wierni zgromadzeni w świątyniach płakali, nie chcieli uwierzyć w informację o odejściu Papieża. Wrocławianie biorą licznie udział nabożeństwach żałobnych.
Co mam teraz robić? Jak żyć? - mówiła, płacząc, wrocławianka, która cały dzień modliła się w kościele we wrocławskiej dzielnicy Krzyki. Zebrani tam wierni nie potrafili ukryć ogromnego żalu. Płakali lub stali w milczeniu, kilkanaście osób klęczało. Jak mówili wiedzieli, że stan papieża jest krytyczny, ale do końca wierzyli, że stanie się cud i Jan Paweł II pozdrowi rodaków.
Wielki smutek, Nie da się opisać słowami tego, co teraz czuję. Długo się nie otrząsnę. Ta moja żałoba po papieżu potrwa bardzo długo - powiedział inny wrocławianin.
Ludzie podkreślali, że w domach będą się modlić za Ojca Świętego. Wiem, że cierpiał, ale myśl, że nie zobaczę go więcej, przeraża mnie - mówiła Małgorzata, mieszkanka podwrocławskiej miejscowości.
Kiedy wrocławianom zebranym w kościele Św. Wojciecha w centrum miasta przekazano wiadomość o śmierci Ojca Świętego, zapadła cisza. Dopiero po kilkunastu minutach wierni zaczęli ze sobą rozmawiać. Rozpoczęła się tam msza święta za zmarłego papieża. Do świątyni ciągle przychodzą nowi ludzie, głównie studenci.
Również we wrocławskiej katedrze Św. Jana Chrzciciela zebrali się mieszkańcy miasta, którzy zasmuceni, w skupieniu przeżywali śmierć Ojca Świętego.
Po informacji o śmierci papieża przybyło też zapalonych świec wystawianych w oknach bloków i kamienic.