Wraca sprawa małżeństwa, któremu odmówiono badań genetycznych
Małżeństwo Barbara i Sławomir W., któremu szpital w Łomży odmówił badań prenatalnych przy podejrzeniu ciężkiego naruszenia płodu, ma prawo do dochodzenia szkód - tak uzasadnił Sąd Najwyższy decyzję o zwróceniu sprawy do ponownego rozpatrzenia.
13.10.2005 | aktual.: 13.10.2005 16:21
Małżonkowie żądają od szpitala 1,5 mln zł odszkodowania (już wywalczyli 60 tys. zadośćuczynienia). To, czy należy im się odszkodowanie i w jakiej wysokości, ponownie zbada Sąd Apelacyjny w Białymstoku.
Barbara W. urodziła pierwsze dziecko z chorobą genetyczną, hipochondroplazją kości. Gdy w 1999 r. zaszła w drugą ciążę, lekarze ze szpitala w Łomży odmówili skierowania jej na badania prenatalne, mimo podejrzeń, iż dziecko może urodzić się z tą samą chorobą. Wskutek odmowy badań prenatalnych Barbara W. nie mogła podjąć decyzji co do przerwania ciąży (na co prawo pozwala przy ciężkim uszkodzeniu płodu). Jej dziecko urodziło się z tą samą chorobą co pierwsze.
Małżonkowie pozwali szpital oraz dwóch lekarzy, żądając 300 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie praw pacjenta oraz odszkodowania za koszty leczenia i rehabilitacji dziecka, koszty jego utrzymania i za utratę zarobków przez Barbarę W., a także za zmniejszenie jej zdolności do pracy - łącznie ok. 1,5 mln zł.
W maju 2004 r. Sąd Okręgowy w Łomży uznał część pozwu i zasądził powodom 60 tys. zł zadośćuczynienia oraz ok. 7 tys. zł odszkodowania za utracone zarobki spowodowane opieką nad dzieckiem oraz koszty leczenia psychiatrycznego Barbary W. W listopadzie 2004 r. Sąd Apelacyjny w Białymstoku przyznał tylko 60 tys. zł zadośćuczynienia; pozostałe roszczenia oddalono.
Oba sądy nie stwierdziły związku między odmową badań prenatalnych a pogorszeniem się sytuacji finansowej małżonków. Według SA, opinie biegłych świadczą, iż nie było możliwe wykrycie choroby dziecka, gdy dopuszczalne jeszcze było dokonanie aborcji przez matkę. Sąd stwierdził, że ewentualna aborcja mogła być dokonana do 20. tygodnia ciąży, a do tego czasu nie jest możliwe wykrycie choroby dziecka.
SN rozpatrywał kasację małżonków, przygotowaną przez prawników współpracujących z Helsińską Fundacją Praw Człowieka oraz kasację szpitala.
Ostateczną decyzję o urodzeniu dziecka podjęła matka, ale na równi z pozwanymi; kto zatem podjął decyzję powinien ponosić odpowiedzialność i związane z nią wydatki - mówił w wystąpieniu przed SN pełnomocnik małżonków mec. Zbigniew Hołda. Podkreślał, że zabiegają oni tylko o pieniądze niezbędne na opiekę nad swym niepełnosprawnym dzieckiem. Jeżeli chcemy chronić życie poczęte, także dzieci niepełnosprawnych, to musimy zapewnić im materialne warunki egzystencji - dodał. Pełnomocnik szpitala Elżbieta Barcikowska wnosiła, by sąd nie przyznawał ani złotówki małżeństwu W., gdyż - jej zdaniem - nie było w tej sprawie "zawinionego naruszenia praw pacjenta", a tylko wtedy można przyznać pieniądze. Podkreślała, że lekarz nie mógł wystawić skierowania na badania prenatalne, gdyż usługa ta nie była zakontraktowana z kasą chorych; sama kobieta powinna zaś zgłosić się z tą sprawą do swego lekarza prowadzącego. Dodała, że żądana kwota jest "zupełnie niewyobrażalna", gdyż stanowi 1/3 wartości rocznego kontraktu
łomżyńskiego szpitala. Uwzględniając kasację powodów, SN orzekł, że SA musi ponownie ocenić sprawę. Kasację szpitala oddalono.
Obowiązkiem lekarza ze szpitala w Łomży było skierowanie Barbary W. ma badania prenatalne, a przynajmniej wskazanie "realnych możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza" - powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SN Irena Gromska-Szuster. Według SN, nie ma znaczenia, czy szpital miał kontrakt z kasą chorych na te badania. Uznano, że lekarz dopuścił się oczywistego naruszenia praw pacjenta, gdyż nie uprzedził kobiety, że musi częściej robić badania USG.
SN podkreślił, że skoro kobieta ma prawo do aborcji z powodów genetycznych, to zawinione naruszenie tych praw rodzi obowiązek sprawcy naprawienia szkody. SN podkreślił też, że takie naruszenie może powodować szkodę majątkową, także co do kosztów utrzymania niepełnosprawnego dziecka, których rodzice nie musieliby ponosić, gdyby nie pozbawiono ich praw do decyzji o legalnym przerwaniu ciąży. SN dodał, że to rodzice mają prawo do tych roszczeń, a nie tylko dzieci - jak twierdziły sądy niższych instancji.
Według SN, sądy niższych instancji pominęły fakt, że do legalnej aborcji przy uszkodzeniu płodu wystarcza, gdy zachodzi już tylko "duże prawdopodobieństwo" tego, stwierdzone w wyniku badań prenatalnych lub "innych przesłanek medycznych" (a więc np. chorób genetycznych). SA musi ponadto zbadać, czy lekarze działali umyślne - czy świadomie odmówili badań prenatalnych, czy też było to tylko zaniedbanie.
Barbara W. powiedziała po wyroku, że jest zmęczona całą procedurą, a najgorsza jest dla niej niepewność, czy nie będzie musiała jutro wybierać - czy swoim niepełnosprawnym dzieciom kupić chleb lub lekarstwa. Dzieci są narażone na częste infekcje. Sam lek na hormon wzrostu kosztuje ok. 60 tys, zł rocznie, a kuracja trwa 10 lat. Małżeństwo wzięło na ten cel kredyt; korzysta też z pomocy jednej z fundacji.
Hołda, który wyrok przyjął z zadowoleniem, oświadczył, że daje on nadzieję na "sprawiedliwe rozstrzygnięcie sprawy". Dodał, że gdyby dało się ustalić, że lekarze działali umyślnie, wtedy szansa ta byłaby jeszcze większa.
Barcikowska nie chciała komentować wyroku. Spytana przez, czy dziś lekarz w jej szpitalu skierowałby kobietę w podobnej sprawie na badania prenatalne, odparła: Proszę zapytać lekarza; jeśli są możliwości wydania skierowania, to nie ma przeciwwskazań. Hołda sugerował w swym wystąpieniu, że szpital ten nie zleca badań prenatalnych dlatego, że nosi imię Stefana kard. Wyszyńskiego.