"Wprost": Działkę oddam - miasto Warszawa
Przekazana na cele oświatowe blisko hektarowa działka na warszawskim Ursynowie trafiła za ułamek wartości w prywatne ręce. Zgodnie z umową miała tam powstać uczelnia, a budowane są apartamentowce. Sprawie przygląda się prokuratura - pisze Artur Grabek w tygodniku "Wprost".
To nie jest dobry czas dla stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami. Centralne Biuro Antykorupcyjne wzięło pod lupę proces reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Służby podejrzewają korupcję. Dwie sprawy trafiły już nawet do prokuratury.
Jedna dotyczy wycenianej na grubo ponad 100 mln zł działki nieopodal Pałacu Kultury i Nauki, która trafiła w prywatne ręce, choć zdaniem niektórych w ogóle nie powinna podlegać reprywatyzacji, bo jej przedwojennemu właścicielowi wypłacono rekompensatę. Druga – kamienicy, którą warszawscy urzędnicy przekazali osobom nieposiadającym do niej żadnych praw.Jak się okazuje, stołeczny ratusz ma problem nie tylko z gospodarowaniem nieruchomościami o skomplikowanej sytuacji prawnej, które tzw. dekretem Bieruta zostały znacjonalizowane, ale także tymi z własnych zasobów, których własności nikt nie poddaje w wątpliwość.
Nieodpłatne przekazanie
Jest początek 2001 r. Do burmistrza gminy Warszawa-Ursynów Stanisława Falińskiego wpływa wniosek od spółki Wena, która zwraca się z prośbą o nieodpłatne oddanie, bez przetargu, w użytkowanie wieczyste działki znajdującej się przy ulicy Przy Bażantarni. To blisko 9 tys. mkw. ziemi, wartej wówczas przeszło 5 mln zł. Wena zapewnia, że zamierza tam prowadzić działalność oświatową. Zapowiada wybudowanie budynków uczelni o profilu humanistyczno- -ekonomicznym. Sprawa procedowana jest kilkanaście miesięcy i kończy się sukcesem Weny.
W październiku 2002 r. ursynowscy radni podejmują stosowną uchwałę, a 15 listopada, kilka dni przed końcem swojej kadencji, akt notarialny oddania gruntu w imieniu miasta stołecznego Warszawy podpisuje burmistrz Faliński. Zgodnie z nim budowa uczelnianego kampusu ma ruszyć w ciągu dwóch lat.
Urzędnicy idą Wenie na rękę. Spółka kolejny prezent otrzymuje pod choinkę. 24 grudnia 2002 r. ówczesny prezydent Warszawy podpisuje się pod decyzją o warunkach zabudowy i zagospodarowania tego terenu, która obejmuje wybudowanie szkoły wyższej, a także szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum, księgarni, a nawet przychodni zdrowia. Miasto zgadza się, by ta inwestycja była realizowana etapami.
Choć przez urzędnicze formalności spółka przechodzi niczym burza, to przez lata na przekazanej nieruchomości nic się nie dzieje. Uczelnia, której budynki miały na niej powstać, zarejestruje się dopiero w 2005 r. jako Wyższa Szkoła Komunikowania, Politologii i Stosunków Międzynarodowych.
W międzyczasie stołeczni urzędnicy znów pójdą Wenie na rękę. Wydłużają termin rozpoczęcia inwestycji do końca czerwca 2006 r. i jej ukończenia do końca 2008. Spółka obiecuje wybudować w tym czasie sześciokondygnacyjny budynek o powierzchni przeszło 6,5 tys. mkw. Inwestycja faktycznie rozpocznie się w 2006 r. Inwestor wybuduje w tym czasie „dwa wjazdy na teren projektowanego kompleksu oświatowego”. Kolejny ruch spółka wykona pod koniec 2007 r., zwracając się do miasta o zmianę koncepcji budowy. Oferuje wybudowanie jednokondygnacyjnego budynku o powierzchni 1 tys. mkw. Miasto nie wyraża na to zgody, bo w tym projekcie nie ma miejsca na zaplanowaną szkołę podstawową, gimnazjum, liceum, księgarnię i przychodnię zdrowia.
Spółka modyfikuje plan, wskazując, że wybuduje te obiekty w kolejnym etapie inwestycji. Wniosek, w marcu 2008 r., zostaje uwzględniony przez warszawskich urzędników, którzy w ten sposób zgodzili się na istotne zmiany w projekcie.
Kontrola
Miesiąc po tej decyzji, na polecenie Hanny Gronkiewicz-Waltz, rusza kontrola dotycząca tej działki. Ustalenia Biura Kontroli i Audytu Wewnętrznego stołecznego ratusza nie pozostawiają wątpliwości. Kontrolerzy stwierdzają, że uchwała radnych o oddaniu działki w użytkowanie wieczyste została podjęta z naruszeniem prawa. Przede wszystkim dlatego, że Wena nie spełniała podstawowego wymogu, tj. nie prowadziła działalności oświatowej. Ustalą też, że stołeczne Biuro Gospodarki Nieruchomościami (BGN) miało tego świadomość już w 2003 r., co mogło być podstawą do unieważnienia aktu notarialnego.
Kolejną przesłanką do rozwiązania aktu było to, że spółka nie wywiązała się z terminu rozpoczęcia inwestycji. Nie podjęto jednak żadnych działań w tej sprawie. Miasto stwierdziło też, że spółce nie naliczono tzw. pierwszej opłaty z tytułu użytkowania w wysokości 1,2 mln zł. Podobnie jak innych opłat, które powinny być naliczone z tego tytułu, że spółka opóźniała termin rozpoczęcia inwestycji.
Ustalenia z wizji lokalnej są następujące: „Teren jest niezabudowany, zachwaszczony, jedynym śladem toczących się prac są wybudowane dwa wjazdy wraz z bramą wjazdową i furtką oraz płyta betonowa. Na terenie działki składowane są płyty chodnikowe i kostka betonowa”.
Miasto wzywa spółkę do rozwiązania umowy. Bezskutecznie. Gronkiewicz-Waltz zobowiązuje dyrektora BGN Marcina Bajko, by ten podjął czynności prawne zmierzające do rozwiązania umowy z Weną oraz unieważnienia uchwały ursynowskich radnych przekazującej działkę. Prezydent stwierdza, że pracownicy ratusza dopuścili się działań na szkodę interesu publicznego, których beneficjentem jest spółka Wena.
Klęska
Zgodnie z zaleceniami Bajko w imieniu stołecznego ratusza kieruje sprawy do sądów i wnioskuje do wojewody o unieważnienie uchwały. Warszawa we wszystkich tych instytucjach przegrywa.
Sądy wytykają stołecznym urzędnikom, że ci podważają przed sądem swoje własne decyzje.
Oto fragment uzasadnienia jednego z wyroków: „Analiza dokumentów pokazuje, iż prezydent miasta stołecznego Warszawy, działając poprzez swoje jednostki organizacyjne, kwestionuje swoje własne decyzje […]. Prowadzi to do paradoksalnej sytuacji, gdy jednostka działająca z upoważnienia prezydenta wnosi o odwołanie decyzji wydanej przez inną jednostkę, również działającą z upoważnienia prezydenta”.
Stołeczny ratusz od tego wyroku się nie odwołał. Bajko uznał, że odwołanie jest niezasadne i może narazić miasto na dodatkowe koszty.
Przejęcie
Jednokondygnacyjny budynek w stanie surowym powstaje w marcu 2009 r. W tym czasie jednym z współwłaścicieli Weny jest Robert Kloch, jednocześnie prezes spółki Vitabrain. W lipcu 2009 r. Wena przekazuje prawo użytkowania działki wraz z budynkiem spółce Vitabrain. Trzy lata później, w kwietniu 2012 r., Robert Kloch, prezes spółki Vitabrain, sprzedaje spółce Vitabrain Development, której też jest prezesem i udziałowcem, to samo prawo za 22,3 mln zł.
W maju 2012 r. Vitabrain Development składa wniosek o przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Rok później zarząd dzielnicy Ursynów podejmuje stosowną decyzję. Podpisuje się pod nią Piotr Machaj, ówczesny zastępca burmistrza. Opłata za przekształcenie prawa własności wynosi 1 mln zł.
Piotr Guział, ówczesny burmistrz Ursynowa, zapewnia „Wprost”, że dzielnica zrobiła wszystko, by tej decyzji nie podjąć, ale ustawa o przekształceniu nie dawała możliwości, by ją zablokować.
W styczniu 2014 r. spółka Roberta Klocha Vitabrain Developement sprzedaje działkę Robertowi Klochowi za blisko 24 mln zł. W ten sposób przekazana w użytkowanie wieczyste spółce Wena na działalność oświatową działka trafia w prywatne ręce. W lipcu 2014 r. Robert Kloch sprzedaje połowę działki spółce Volumetric Dom za kwotę blisko 18,5 mln zł. W wyniku kolejnych przekształceń własnościowych właścicielem działki jest spółka Przy Bażantarni, jej udziałowcami są Volumetric Dom i Robert Kloch. Obecnie trwa tam budowa apartamentowców.
Budynek, w którym miała mieścić się uczelnia, został rozebrany. Gdy w lipcu 2015 r. rektor zapytał spółkę Przy Bażantarni, kiedy będzie możliwe przeniesienie uczelni do nowej siedziby, otrzymał odpowiedź, że nie przysługują jej żadne roszczenia.
Uczelnia zwróciła się do prokuratury, by ta przyjrzała się decyzji zarządu dzielnicy Ursynów o przekształceniu prawa własności. Prokurator Piotr Tuchorski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie potwierdził, że takie śledztwo się toczy.