"Wprost": abp Wielgus podpisał zobowiązanie do współpracy
W dokumentach IPN znajduje się zobowiązanie arcybiskupa Stanisława Wielgusa do współpracy z SB - twierdzi "Wprost". Tygodnik ma "stuprocentowe dowody" - powiedział pierwszy zastępca redaktora naczelnego tygodnika Stanisław Janecki.
03.01.2007 16:00
Zdaniem Janeckiego, informacje o abp Wielgusie mają już obie komisje badające tę sprawę w IPN. W niedzielę 7 stycznia odbędzie się uroczysty ingres arcybiskupa Wielgusa do archikatedry warszawskiej.
Współautorka artykułu na ten temat Dorota Kania powiedziała, że nie jest to ten sam dokument, o którym arcybiskup wspomniał w wywiadzie prasowym. Podkreśliła, że w zobowiązaniu do współpracy arcybiskup Wielgus zaakceptował nadany mu przez bezpiekę pseudonim - "Grey".
Dorota Kania dodała, że według uzyskanych przez tygodnik "Wprost" informacji, w IPN znajdują się mikrofilmy wywiadu PRL. Znajduje się na nich teczki, dotyczące okresu współpracy arcybiskupa Wielgusa z wywiadem oraz zbiorcza informacja na temat jego współpracy z IV departamentem, który zajmował się inwigilacją duchownych. Dziennikarka "Wprost" zaznaczyła, że o autentyczności tych dokumentów powinien się wypowiedzieć grafolog.
Według "Wprost", podpisany przez biskupa dokument pochodzi z 1973 r. Tygodnik napisał na swojej stronie internetowej, że Stanisław Wielgus zobowiązał się do przekazywania wywiadowi wszelkich informacji dotyczących m.in. polskich księży przebywających za granicą.
Zdaniem "Wprost", w zamian za współpracę specsłużby zaoferowały ks. Wielgusowi "pomoc w karierze"; dostał paszport, a w 1973 r. został stypendystą Fundacji im. A. Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim. Z dokumentów IPN wynika, że wywiad PRL miał wykorzystać agenta "Greya" m.in. do rozpracowania środowiska Radia Wolna Europa, ale z nieznanych powodów z tego zrezygnowano. Zachowane w IPN mikrofilmy dotyczą "jedynie okresu współpracy ks. Wielgusa z wywiadem". Jest jednak w nich także ogólny opis wcześniejszych kontaktów księdza ze zwalczającym Kościół IV departamentem SB w Lublinie.
Według tygodnika, z materiałów tych wynika, że już na przełomie 1967 r. i 1968 r. lubelscy esbecy podjęli z Wielgusem tzw. dialog operacyjny. Duchowny miał przyjmować prezenty, a w zamian opowiadał o sytuacji w Kościele. Charakteryzował postawy i poglądy pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie wówczas pracował. Opowiadał także o konfliktach w Kościele katolickim i środowisku uniwersyteckim.
Według "Wprost", wywiad PRL już wtedy na bieżąco kontrolował tę współpracę. Teczki księdza Wielgusa dotyczące współpracy z IV departamentem zostały zniszczone. Ostatnie dokumenty wywiadu, które znajdują się na mikrofilmach, pochodzą z pierwszej połowy lat 80. Wtedy to sprawa Wielgusa została zamknięta, a materiały zmikrofilmowano i przekazano do archiwum.
Jak wynika z dokumentu, Stanisław Wielgus miał przyjąć pseudonim "Grey". Jego oficerem prowadzącym był płk Mroczek. Według "Wprost", w zamian za współpracę oficerowie SB zaoferowali księdzu Wielgusowi pomoc w karierze. Stanisław Wielgus miał dostać od SB paszport.
Zdaniem "Wprost", z dokumentów IPN wynika, że wywiad PRL miał wykorzystać agenta "Greya" m.in. do rozpracowania środowiska Radia Wolna Europa, ale z nieznanych powodów z tego zrezygnowano. Zachowane w IPN mikrofilmy dotyczą "jedynie okresu współpracy ks. Wielgusa z wywiadem". Jest jednak w nich także ogólny opis wcześniejszych kontaktów księdza z departamentem IV SB w Lublinie.
Według tygodnika, z materiałów tych wynika, że już na przełomie 1967 r. i 1968 r. lubelscy esbecy podjęli z Wielgusem tzw. dialog operacyjny. Duchowny miał przyjmować prezenty, a w zamian opowiadał o sytuacji w Kościele. Charakteryzował postawy i poglądy pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie wówczas pracował. Opowiadał także o konfliktach w Kościele katolickim i środowisku uniwersyteckim.
Według "Wprost", wywiad PRL już wtedy na bieżąco kontrolował tę współpracę. Teczki księdza Wielgusa dotyczące współpracy z IV departamentem SB zostały zniszczone. Ostatnie dokumenty wyprodukowane przez wywiad, które znajdują się na mikrofilmach, pochodzą z pierwszej połowy lat 80. Wtedy to sprawa Wielgusa została zamknięta, a materiały zmikrofilmowano i przekazano do archiwum. Arcybiskup Stanisław Wielgus przyznał w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że kontaktował się z funkcjonariuszami SB, ale podkreślił, że nigdy na nikogo nie donosił. Arcybiskup powiedział, że przed jednym z zagranicznych wyjazdów "dręczył go mocno wywiad". Wówczas to miał własnoręcznie napisać, co dokładnie będzie robił za granicą, dołączając deklarację, że nie będzie podejmował żadnych wrogich działań przeciwko Polsce Ludowej. Napisałem to wszystko i własnoręcznie podpisałem. I to pewnie w tych papierach tam jest. Ale żadnych raportów na nikogo nie pisałem - podkreślał.
Duszpasterz podkreślił, że w trakcie tych spotkań nigdy nie powiedział o nikim nic złego i nie doprowadził do niczyjej krzywdy.
Dwa tygodnie temu "Gazeta Polska" napisała, że abp Stanisław Wielgus prawie przez dwadzieścia lat był tajnym współpracownikiem bezpieki. Gazeta nie podała szczegółów i dowodów współpracy.
Zero komentarza - powiedział rzecznik Episkopatu ks. Józef Kloch. Wcześniej mówił on, że Kościelna Komisja Historyczna ze względu na prośbę abpa Wielgusa o zbadanie jego teczki odłożyła wszelkie inne prace. Nie był jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy wyniki prac komisji będą znane jeszcze przed ingresem abpa zaplanowanym na niedzielę. Dodał, że komisja pracuje pełną parą.
"Nic, nic" - tak, spytany o komentarz, powiedział PAP prof. Andrzej Paczkowski, członek grupy powołanej przez RPO do zbadania akt abpa Wielgusa. Komentarza odmówił też inny członek komisji, redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski. Najpierw muszę zdać sprawę Rzecznikowi Praw Obywatelskich, dopiero wówczas, być może, będę mógł cos powiedzieć - dodał. Janusz Kochanowski w czwartek ma poznać ustalenia powołanej przez siebie grupy.