Wpłacono kaucję za Jacka P., oskarżonego w "seksaferze"
Żona Jacka P., oskarżonego w tzw. seksaferze w Samoobronie, wpłaciła kaucję za swojego męża w wysokości 20 tys. zł. Dzięki temu P. będzie mógł opuścić areszt.
O tym, że po wpłaceniu kaucji P. będzie mógł wyjść na wolność zadecydował Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim. Jacek P. - b. asystent posła Stanisława Łyżwińskiego i radny Samoobrony - od lutego przebywa w areszcie.
Po wpłaceniu kaucji żona oskarżonego powiedziała dziennikarzom, że "od czwartku, kiedy okazało się, iż jej mąż może wyjść na wolność, czas strasznie się dłużył". To była wieczność - mówiła. Jak twierdzi, nie wierzy w winę męża, cała sprawa została "ukartowana". Dodała, że pieniądze na kaucję pożyczyła od rodziny, znajomych, pochodzą również z własnych oszczędności.
Rzecznik sądu, Iwona Szybka potwierdziła, że kaucja wpłynęła i jeszcze w piątek będzie do aresztu przesłany odpis postanowienia wraz z nakazem zwolnienia Jacka P.
Łódzka prokuratura prowadząca śledztwo w tzw. seksaferze oskarżyła Jacka P. o nakłanianie, w okresie od grudnia 2002 do stycznia 2003 roku, Anety Krawczyk do przerwania ciąży wbrew przepisom ustawy oraz o usiłowanie przerwania ciąży i narażenie kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Według prokuratury P. kilkakrotnie podał Krawczyk przeznaczoną dla zwierząt oksytocynę w celu wywołania skurczów porodowych. W tej sprawie toczy się proces przed piotrkowskim sądem.
Ponadto, Jacek P. oskarżony jest o usiłowanie poplecznictwa, a tym samym utrudnianie śledztwa. Według śledczych, mężczyzna nakłaniał Krawczyk, aby w zamian za korzyść majątkową udzieliła wywiadu w telewizji lub radiu i wycofała swoje wcześniejsze zeznania obciążające Łyżwińskiego i szefa Samoobrony Andrzeja Leppera.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu ub. roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.