Wpadka gwiazdy w polskiej TV - oglądasz ją codziennie
Czy można reklamować produkt nie wiedząc, jak się wymawia jego nazwę? Okazuje się, że można. Udowodniła to znana podróżniczka Martyna Wojciechowska w reklamie telewizyjnej.
Z jej wpadki najbardziej uśmialiby się... Brazylijczycy.
17.11.2010 | aktual.: 22.11.2010 09:39
W reklamie telewizyjnej szamponu Timotei i konkursu, w którym wygraną jest podróż do Brazylii, Martyna Wojciechowska wymawia nazwę brazylijskich jagód açai. Owoce te stają się coraz popularniejsze na całym świecie po tym, jak Oprah Winfrey zachwycała się nimi w swoim programie. Używane są w suplementach diety, ale w Brazylii można się też napić pysznego napoju i zjeść lody açai w kolorze ciemnogranatowym.
Problem w tym, że Martyna Wojciechowska, autorka książek podróżniczych, znana m.in. z programu "Kobieta na krańcu świata" TVN, wymawia nazwę owoców niepoprawnie, stosując angielską formę "akai", podczas gdy słowo pochodzi z języka portugalskiego i powinno być wymawiane "asai", z akcentem na "i". - To oczywisty błąd - potwierdza Renata Siuda-Ambroziak z CESLA, Centrum Studiów Latynoamerykańskich. - Czemu akurat wersja angielska musi być dla Polaków wyrocznią - tego nie wiem - dodaje zdziwiona w rozmowie z Wirtualną Polską. Prawdopodobnie nie wie też tego sama podróżniczka, która w programie TVN obcokrajowcom zadaje pytania... po polsku.
O tym, że anglicyzmy zaczynają przeważać w naszej codziennej mowie świadczy odpowiedź zespołu zajmującego się marką Timotei w firmie Unilever. - Twórcy reklamy konsultowali ten zapis i wymowę z poradnią językową. Wymowa słowa "acai" zależy od jego zapisu – jeśli jest on po portugalsku „przez c z ogonkiem” (açaí), wtedy stosuje się portugalską wymowę. Jeśli zapis wygląda tak jak na opakowaniach Timotei – acai - czyli z angielska, to sugerowana jest wymowa, jaka jest użyta w spocie reklamowym. Nazwa "acai" funkcjonuje zarówno w języku portugalskim, jak i języku angielskim" - czytamy w oświadczeniu firmy.
Wygląda więc na to, że błąd zaczął się od niepoprawnej pisowni, a wystarczyło zapytać jakiegoś Brazylijczyka - we wrześniu była okazja, gdy w Warszawie odbywał się Festiwal Kultury Brazylijskiej Bom Dia Brasil ("Dzień Dobry, Brazylio").
Dla przeciętnego Polaka cały problem może wydawać się wydumany, ale dla 200 mln Brazylijczyków i innych osób portugalskojęzycznych różnica jest duża i znacząca. To tak jakby zamiast "arbuz" mówić "orbuz". Nas też by drażniło gdybyśmy słyszeli źle wymawiane słowo po polsku w reklamie naszego produktu za granicą.
Co z tym Paolo "Koello"?
O tym, że język obcy może sprawiać problemy, świadczą zmagania Polaków z nazwiskiem jednego z najpopularniejszych pisarzy zagranicznych, Brazylijczykiem Paulo Coelho, który ma nawet stronę internetową po polsku. Najczęściej słyszymy, że autor "Alchemika" nazywa się "Koello". To błąd. - Prawidłowa wymowa brzmi "Kuelju" bądź "Koelju", niektórzy Brazylijczycy to "o" na końcu mogą zostawić, zwłaszcza na południu Brazylii - tłumaczy ekspert z CESLA.
A jak wymawiamy nazwisko portugalskiego noblisty José Saramago, autora słynnego "Miasta Ślepców"? - Imię wymawiamy "Żoze", z akcentem na "e", a nazwisko "Saramagu". Tu jednak uwaga: Portugalczycy wymawiają zawsze "u" na końcu, ale już Brazylijczycy nie zawsze - podkreśla Renata Siuda-Ambroziak.
Oczywiście wpadki językowe zdarzają się każdemu, pełno ich również w mediach. Ważne jednak, by być ich świadomym, choćby post factum. Niemcom z pewnością nie spodobałoby się, jak spolszczamy nazwisko noblistki Herty Müller, robiąc z niej czasem "Mueller". Gdy w tym roku Nobla z literatury otrzymał Peruwiańczyk Mario Vargas Llosa (wymawiamy "Josa"), nawet największe gazety powielały błąd, wspominając o najnowszej, nieprzetłumaczonej jeszcze książce pisarza "Sen Celta". Po hiszpańsku tytuł piszemy "El sueño del celta", a tymczasem u nas literę "ñ" (czytaj: enie) sprytnie pozbawiano charakterystycznego finezyjnego znaczka i robiono z niej polskie "n", oczywiście z powodu braku tej litery w klawiaturze z naszym alfabetem. Nie jest to jednak problem, którego nie można szybko przeskoczyć - wystarczy znajomość obsługi komputera na podstawowym poziomie.
Podobny zabieg często stosujemy w mediach w przypadku nazwiska Guillermo Fariñasa Hernándeza, słynnego kubańskiego dysydenta, który podjął na Kubie kilkadziesiąt strajków głodowych w walce o demokrację. Jeśli Guillermo ma "n" falujące - to jeśli jest to technicznie możliwe - warto to uszanować.
Dość popularny przykład przekręcania słowa z języka francuskiego w Polsce to: "kerfur" (znów kłania się anglicyzm) zamiast poprawnego "Karfur" (pisownia "Carrefour"). Jeśli chodzi o język włoski, dość często przekręcamy np. dwa słowa: "latte macchiato" (poprawna wymowa brzmi "makiato", a często słychać, jak ktoś mówi "macziato"), lamborghini (czasem przekręcamy na "lambordżini", a poprawnie wymawia się: lamborgini). Wniosek z tego taki, że czasem warto spojrzeć na nasze gaworzenie z punktu widzenia obcokrajowca (niekoniecznie anglojęzycznego, bo anglicyzmów w reklamach i na szyldach mamy aż zanadto), a na naukę nigdy nie jest za późno.
Adam Przegaliński, Wirtualna Polska