Wożą się do domu za nasze pieniądze
Zwrotu 4.691 złotych od pięciu członków zarządu województwa żąda Najwyższa Izba Kontroli. Urzędnicy dostawali ryczałt na jazdę prywatnymi samochodami, a mimo to korzystali ze służbowej floty urzędu marszałkowskiego.
12.07.2004 | aktual.: 12.07.2004 08:19
Takie wnioski wysnuli inspektorzy NIK po kontroli zeszłorocznego wykonania budżetu w urzędzie. Wyliczona kwota, którą według kontrolerów zarząd powinien wpłacić do kasy urzędu, powstała po zmniejszeniu ryczałtu na prywatny samochód w dni, kiedy członkowie zarządu byli wożeni samochodami służbowymi.
- Za ten czas powinno im się odciąć ryczałt - uważa Jan Nawelski, dyrektor opolskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli. - Albo urzędnicy jeżdżą samochodem służbowym, albo prywatnym w celach służbowych. W innym przypadku jest to dodatkowe wynagrodzenie.
Każdy z pięciu członków zarządu miał w zeszłym roku miesięczny ryczałt na przejechanie 500 km - co dawało kwoty do 384,60 zł na głowę. Oprócz nich w zeszłym roku 300-kilometrowe ryczałty miało 11 pracowników urzędu.
Z informacji inspektorów NIK-u wynika, że w ubiegłym roku samochody służbowe były używane przez zarząd bardzo często. Niektórzy z urzędników (np. wicemarszałkowie Ewa Rurynkiewicz i Ryszard Galla) korzystali z nich nawet kilkanaście razy w ciągu miesiąca. Na ogół daewoo nubira i leganza, renault laguna, fiat marea i brava były używane na krótkie, trwające kilkadziesiąt minut wyjazdy (np. od godz. 10 do 10.20, od 7.50 do 8.20 czy od 15.00. do 15.20). Kilkugodzinne podróże występowały rzadziej.
- W tak krótkim czasie załatwia się na ogół drobne sprawunki, a nie sprawy służbowe. To moje przypuszczenia, bo nie mamy na to dowodów - wyjaśnia Nawelski.
Zarząd województwa nie zgodził się z interpretacją NIK-u. Marszałek Grzegorz Kubat zwrócił się o wykładnię prawną do Ministerstwa Infrastruktury. Resort odpowiedział, że ryczałt powinien być odejmowany za każdy dzień, kiedy samochód nie jest używany do celów służbowych oraz kiedy podróż samochodem służbowym trwa ponad osiem godzin.
Wszyscy członkowie zarządu wysłali do NIK-u identyczne wyjaśnienia, podtrzymujące ten tok rozumowania. Wyjaśniali, że często pracują ponad osiem godzin dziennie oraz w dni wolne od pracy, a ich obowiązki wymagają stałej sprawności fizycznej i intelektualnej. „Dysponuję moim pojazdem prywatnym do celów służbowych bowiem tym pojazdem przyjeżdżam do pracy” - argumentowali w osobiście podpisanych oświadczeniach. Tego dyrektor NIK-u nie wytrzymał.
- Miliony ludzi w tym kraju korzysta z własnych nóg, rowerów czy samochodów, by dojechać do pracy, i nie bierze za to pieniędzy - stwierdził ostro Nawelski. - Całą sytuację należy ocenić w kategoriach gospodarności urzędu, ale przede wszystkim etyki. Sylwester Koral
Rozmowa - Zwrócimy, jak będzie trzeba
Z Grzegorzem Kubatem, marszałkiem województwa opolskiego, rozmawia Sylwester Koral
- Nie uważa pan, że powinniście wybrać ryczałt na auta prywatne albo jeździć tylko służbowymi?
- Nie robimy niczego niezgodnego z prawem. Reprezentuję urząd oraz województwo i czasami muszę utrzymać pewien poziom. Z samochodu służbowego korzystam minimalnie. Zresztą tak jest przyjęte wszędzie.
- Urząd wojewódzki nie ma ryczałtów.
- Ale tam nawet do sklepu jedzie służbowy kierowca i to na koszt podatnika. Ja często jadę swoim samochodem i też go niszczę. - Ale dostaje pan za to ryczałt.
- Mogę zrezygnować z ryczałtu i korzystać tylko z kierowcy. Spotykam się w różnych miejscach województwa i mogę za każdym razem jechać autem służbowym, który po spotkaniu odwiezie mnie do domu i będzie musiał wrócić do Opola.
- W wyjaśnieniach zarządu napisaliście, że korzystacie z prywatnych samochodów do celów służbowych, ponieważ dojeżdżacie nimi do pracy. Nie uważa pan, że to gruba nadinterpretacja?
- Rzeczywiście, nie powinno się to znaleźć. Niedługo dojdzie do absurdów, że będę się bał wsiąść do czegokolwiek.
- Co pan zrobi, jeżeli NIK podtrzyma swoją opinię?
- Cofnę ryczałty i nie będzie dyskusji. Jeżeli to ma powodować zawirowania, podejmę taką decyzję.
- A pieniądze oddacie?
- Tak.
Oni biorą ryczałty
Do 500 km - czyli maksymalnie 384,60 zł miesięcznie - kasowali w zeszłym roku za jazdę prywatnymi autami członkowie zarządu województwa opolskiego. Oprócz wicemarszałka Galli (na zdjęciu z lewej), który jeździ skodą octavią, byli to:
Grzegorz Kubat, marszałek renault thalia
Ewa Rurynkiewicz, wicemarszałek kia clarus
Edward Cybulka, członek zarządu renault megane
Andrzej Kasiura, członek zarządu fiat stilo
To jest żenujące
Roman Pytel z Otmic (gm. Izbicko), referent w banku: - Codziennie dojeżdżam samochodem do pracy w Leśnicy. To 45 kilometrów w obie strony. Kupiłem auto z silnikiem Diesla, żeby było taniej, ale i tak muszę płacić około 300 zł miesięcznie. To dla mnie spory wydatek. To, co wyprawiają z ryczałtami członkowie zarządu województwa, jest żenujące. Uważam, że ich zarobki są na tyle wysokie, a funkcje zaszczytne, że po prostu nie wypada, by wyciągali jeszcze rękę po samochodowe ryczałty. Jednorazowo są to może nie tak duże kwoty, ale w ciągu kadencji uzbiera się spora sumka.
Jak to robią w urzędzie wojewódzkim
Przemysław Nijakowski, rzecznik prasowy wojewody opolskiego: - U nas nikt nie ma ryczałtów. Nie ma zasady używania samochodów prywatnych do celów służbowych. Takie sytuacje się zdarzają, ale sporadycznie, kiedy wszystkie samochody służbowe są zajęte. To musi być uzasadniony przypadek.