Wojska rosyjskie przybywają na Białoruś. "Może dojść do prowokacji"
Lotnictwo, broń pancerna, tysiące żołnierzy, systemy rakietowe - Rosja gromadzi swoje siły zbrojne na Białorusi, przygotowując planowane na luty ćwiczenia wojskowe. Ukraina obawia się, że właśnie w tym momencie może dojść do prowokacji i interwencji zbrojnej. Paweł Łatuszka, były białoruski minister kultury i ambasador, mówi Wirtualnej Polsce, że obawy mogą być uzasadnione.
27.01.2022 | aktual.: 27.01.2022 09:55
Chleb i sól, podniosła atmosfera, orkiestry polowe i tańce w strojach ludowych. Tak Białorusini witają wojska rosyjskie, które stopniowo przybywają na zaplanowane od 10 do 20 lutego ćwiczenia sił reagowania Związku Białorusi i Rosji (ZBiR). Ich oficjalny scenariusz zakłada zwalczanie wrogich jednostek, które mogłyby naruszyć granicę obydwu państw.
Choć wiceszef rosyjskiego MSZ Siergiej Riabkow zapewnił, że "wspólne ćwiczenia Rosji i Białorusi nie powinny wywoływać obaw, również w kontekście sytuacji wokół Ukrainy", w Kijowie właśnie to wydarzenie podawane jest jako możliwy czas agresji zbrojnej. - Największe obawy w Kijowie związane są z ćwiczeniami wojskowymi Białorusi i Rosji zaplanowanymi na 10-20 lutego. To otwiera możliwość potencjalnego ataku na ukraińską stolicę z odległości 160 km - mówi w rozmowie z WP Michał Baranowski, dyrektor General Marshall Fund w Warszawie.
Obawy nie są bezzasadne. Na Białoruś przybywają już wojska z odległego obwodu amurskiego, a Rosjanie przerzucają na miejsce 12 myśliwców Su-35, dwa dywizjony zestawów rakietowych S-400 Triumph oraz dywizjon artyleryjsko-rakietowy Pancyr-S.
Według nieoficjalnych informacji, do tej pory z Rosji przyjechały już przynajmniej 33 składy kolejowe z bronią ciężką - każdy po 50 wagonów. Oficjalne powitania odbywają się na stacjach kolejowych - Połonka, Kozienki, Esnaja i Brześć-Południe. W użyciu podczas ćwiczeń, poza poligonami, wezmą udział lotniska w Łunincu, Baranowiczach, Lidzie i Maczuliszczach.
Jak ryzyko związane z eskalacją konfliktu rosyjsko-ukraińskiego przy okazji ćwiczeń oceniają eksperci? — W ubiegłym roku informowałem, że Alaksandr Łukaszenka może rozpocząć wojnę hybrydową oraz migracyjną z Polską i państwami Unii Europejskiej, aby sprawdzić działanie art. 5 NATO. Wydarzenia, które potem nastąpiły, oraz rozwój sytuacji wokół Ukrainy trzeba rozpatrywać z szerszej perspektywy, jako próbę destabilizacji Unii. Wiem ze źródeł w białoruskim wywiadzie, że Łukaszenka będzie kontynuować działania z wykorzystaniem nielegalnych imigrantów oraz prowokować niepokoje na granicy z Ukrainą. Obecne ćwiczenia wojskowe mogą temu sprzyjać, ale mowa raczej o lokalnych konfliktach - mówi WP Paweł Łatuszka, były białoruski minister kultury i ambasador.
Jak twierdzi, jego źródła donoszą, że "Mińsk planował prowokację w postaci 'strzałów' od strony Zachodu albo Ukrainy, w celu wywołania ograniczonej odpowiedzi zbrojnej". - Myślę, że o coś takiego chodzi również Rosji podczas ćwiczeń, dlatego trzeba natychmiast uruchomić ostre sankcje na Łukaszenkę jako najbliższego sojusznika Moskwy. To potrzebny sygnał ostrzegawczy - dodaje Łatuszka.
Choć manewry jeszcze się nie rozpoczęły, na Białoruś - poza wymienionym sprzętem - dotarły już czołgi T-80, moździerze samobieżne Nona-S, transportery MT-LB, samochody opancerzone Tigr i bojowe wozy piechoty BMP-3. Kłopoty z relokacją wojsk sprawiają jednak ataki hakerskie przeprowadzone na białoruską kolej, dokonywane przez białoruską grupę Cyberpartyzantów, uznanych przez reżim Łukaszenki za terrorystów. Hakerzy szyfrują kolejowe serwery, domagając się uwolnienia 50 więźniów politycznych.
Zobacz także
Ćwiczenia wojskowe ZBiR podzielono na dwa etapy. Pierwszy - przerzut i organizację wojsk oraz osłanianie obiektów wojskowych z użyciem obrony przeciwlotniczej. Drugi - zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia połączonych rodzajów sił zbrojnych. - Tworzymy państwo związkowe z Białorusią, mamy określone plany i te plany muszą być wdrażane - stwierdził w komunikacie dla rosyjskich mediów Siergiej Riabkow. Atmosfera na granicy polsko-białoruskiej oraz ukraińsko-białoruskiej z dnia na dzień robi się coraz bardziej napięta.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości