ŚwiatWojska irackie odzyskały kontrolę nad Diwaniją

Wojska irackie odzyskały kontrolę nad Diwaniją

Wojska irackie odzyskały kontrolę nad Diwaniją w południowym Iraku.
Bojówkarze radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra
wycofali się z ulic miasta po dwunastu godzinach zaciętych starć.
Rząd ogłosił, że w walkach zginęły 73 osoby.

29.08.2006 | aktual.: 29.08.2006 15:46

Rzecznik policji z Diwanii powiedział, że przywódcy miejscowych plemion przeprowadzili rozmowy pojednawcze, aby zapobiec atakom zwolenników Sadra, które mogłyby zaostrzyć sytuację w tym zazwyczaj spokojnym 450-tysięcznym mieście.

Życie wróciło do normy, sklepy są otwarte, a iracką policję i wojsko rozmieszczono w całej Diwanii - oświadczył rzecznik.

W Bagdadzie rząd podał przeszło dobę po zakończeniu starć, że iracka policja i wojsko stawiły czoło napastnikom i zabiły 50 z nich, ale 23 żołnierzy poniosło męczeńską śmierć, a 30 innych zostało rannych.

Łączna liczba ofiar może być jeszcze większa, bo w poniedziałek informowano także o śmierci 10 cywilów i o 70 rannych. Tak czy inaczej było to jedno z najkrwawszych starć, do jakich doszło w ostatnich miesiącach między milicją szyicką i siłami rządowymi.

Wtorkowy "New York Times" podał w korespondencji z Iraku, że bojownicy podporządkowanej Sadrowi paramilitarnej Armii Mahdiego dokonali na jednym z placów Diwanii publicznej egzekucji żołnierzy, którzy wpadli w ich ręce. Według "Washington Post" żołnierzom ścięto głowy.

Sadryści, uzbrojeni w ręczne granatniki przeciwpancerne i kałasznikowy, opanowali w poniedziałek przed południem blisko połowę miasta. Wojsko irackie ściągnęło posiłki z oddalonego o 50 km Nadżafu. W ciągu dnia napastnicy ostrzelali z lekkiej broni automatycznej polski śmigłowiec rozpoznawczy, który wspierał akcję irackiego wojska. Pociski przestrzeliły łopaty wirnika, ale śmigłowiec bezpiecznie wylądował.

Na skraju Diwanii, która leży 150 km na południe od Bagdadu, znajduje się główna baza dowodzonej przez Polskę wielonarodowej dywizji Centrum-Południe.

Muktada as-Sadr jest popularny wśród szyickiej biedoty na południu Iraku, zwłaszcza w rodzinnym mieście Nadżafie, i powiększa wpływy. Bastionem populistycznego ruchu Sadra jest też północno-wschodnia uboga część Bagdadu zwana Miastem Sadra, zamieszkana przez ponad dwa miliony ludzi.

Poniedziałkowe starcia zakończyły się, gdy Chalil Dżalil Hamza, gubernator prowincji Diwanija i działacz rywalizującej z ruchem Sadra partii Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku (SCIRI), pojechał do Nadżafu, świętego miasta szyitów, na godzinną rozmowę z Sadrem. Podano potem, że strony osiągnęły porozumienie o przywróceniu bezpieczeństwa w prowincji.

Tymczasem do niepokojów doszło w Bakubie, 60 km na północny wschód od Bagdadu, gdzie na miejscowe biuro ruchu Sadra spadły niemal równocześnie trzy pociski moździerzowe i dwa granaty przeciwpancerne, a przed budynkiem eksplodowała bomba. Zginęło dwóch strażników, a budynek legł w gruzach.

Bakuba, miasto zdominowane przez arabskich sunnitów, jest stolicą prowincji Dijala, gdzie szerzy się sunnicka rebelia antyrządowa i działają szyickie "szwadrony śmierci" napadające na sunnitów.

Nowe starcia i zamachy pokazują, jak trudno jest zdominowanemu przez szyitów rządowi poskromić dwie radykalne siły irackie: z jednej strony Armię Mahdiego, która dwa lata temu wszczęła dwie zbrojne rebelie przeciwko wojskom amerykańskim, a z drugiej sunnickich rebeliantów.

Po 2004 r. ruch Sadra zaniechał zbrojnych konfrontacji z siłami wielonarodowymi i włączył się do polityki. Zwolennicy Sadra mają w 275-miejscowym parlamencie 32 przedstawicieli, a w rządzie koalicyjnym kilku ministrów. Wiosną, gdy partie szyickie spierały się, kto ma zostać premierem, sadryści pomogli przechylić szalę na stronę Nuriego al-Malikiego, działacza partii Zew Islamu (Dawa).

Obecnie wielu arabskich sunnitów skarży się, że Maliki, wbrew swoim obietnicom z maja, nie zlikwidował szyickich organizacji paramilitarnych, w tym Armii Mahdiego.

Amerykańscy generałowie i ambasador USA w Bagdadzie Zalmay Khalilzad mówią, że milicje stanowią obecnie największe zagrożenie dla stabilizacji w Iraku i trzeba je rozwiązać.

Jednak również wojska amerykańskie starają się unikać otwartych konfrontacji z milicją Sadra, świadome jego popularności wśród szyitów.

Irackie Ministerstwo Obrony, przedstawiciele władz w Diwanii i rzecznicy Sadra ogłosili sprzeczne informacje o okolicznościach poniedziałkowych starć.

Rzecznik Ministerstwa Obrony oświadczył w Bagdadzie, że niezidentyfikowani "uzbrojeni napastnicy" zaatakowali w niedzielę przed północą komisariaty policji w Diwanii. Policja wezwała na pomoc wojsko i w walkach zginęło 20 irackich żołnierzy oraz 50 napastników.

Według informacji władz w Diwanii, także wojskowych, starcia wybuchły, gdy wojska irackie urządziły obławę w trzech dzielnicach miasta, aby wyłapać bojówkarzy i skonfiskować im broń. Żołnierze napotkali opór ze strony milicjantów z Armii Mahdiego.

Anonimowy wysoki oficer policji irackiej powiedział agencji Reutera, że jednym z powodów obławy był sobotni ostrzał polskiej bazy Echo pod Diwaniją. Na teren bazy spadło wtedy osiem rakiet. Uszkodzony został m.in. jeden kontener, zapalił się też dach stołówki i spłonął samochód, ale żaden żołnierz ani pracownik bazy nie odniósł obrażeń.

Przedstawiciele ruchu Sadra oświadczyli, że przyczyną zamieszek było aresztowanie członka Armii Mahdiego, dokonane w niedzielę wieczorem bez właściwego nakazu.

Z kolei wicepremier Iraku Barham Saleh, iracki Kurd, powiedział CNN, że współpracownicy Sadra poinformowali rząd, iż grupy napastników w Diwanii "działają poza jego kontrolą".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)