ŚwiatWojna po wojnie w Iraku. Po odbiciu Mosulu z rąk ISIS, Kurdowie wystąpią przeciwko rządowi?

Wojna po wojnie w Iraku. Po odbiciu Mosulu z rąk ISIS, Kurdowie wystąpią przeciwko rządowi?

Północny Irak na czele z wielomilionowym Mosulem jest dziś terenem starć armii rządowej i Państwa Islamskiego. Od skrajnie północnej strony na islamistów naciskają także oddziały Kurdyjskiego Rządu Autonomicznego. Problem w tym, że przy okazji zajmują szerokie połacie ziemi, z których nie zamierzają się wycofać po zakończeniu działań w Mosulu. Czy Irak czeka kolejna wojna?

Wojna po wojnie w Iraku. Po odbiciu Mosulu z rąk ISIS, Kurdowie wystąpią przeciwko rządowi?
Źródło zdjęć: © AFP | Safin Hamed

13.12.2016 13:21

Problem w tym, że w toku irackiej wojny z ISIS Kurdowie mają swój własny interes - jest nim stworzenie państwa dla ponadtrzydziestomilionowego narodu, jednego z największych bez własnego kraju rozsianego po Turcji, Iraku, Iranie i Syrii.

Razem do czasu

W miarę upływu czasu, coraz jaśniej widać, że Kurdowie nie kwapią się do opuszczania kolejnych miejscowości, które odbijają z rąk dżihadystów. Dlatego wiele wskazuje na to, że po pokonaniu ISIS odżyć może etniczny konflikt z kurdyjską niepodległością w tle.

Jak wygląda to w praktyce, doskonale pokazuje reportaż "The Washington Post". Amerykański dziennik przybliża historię płk Nabiego Ahmeda Mohammeda, który na czele 300-osobowego oddziału dostał od dowództwa armii irackiej rozkaz zabezpieczenie miejscowości Baszika i wcielenia jej jako punkt frontowy operacji ofensywy na opanowany przez dżihadystów Mosul.

Problem w tym, że oddział pułkownika jednocześnie myśli o stałej okupacji Basziki. Miejscowość leży w pasie spornej ziemi, do której od lat pełnię praw roszczą sobie zarówno Kurdowie, jak i władze centralne. - Będziemy walczyć o miejscowości z każdym przyszłym wrogiem, czy będzie to Daesz (Państwo Islamskie - przyp. red) czy ktokolwiek inny - słowa pułkownika wyjaśniają wszystko.

Dopóki wróg jest wspólny, istnieje wspólny front. Jednak gdy zabraknie dżihadystów do zwalczania, kruchy sojusz może się szybko posypać.

Zbliżenie i oddalenie z ropą w tle

Kurdowie i armia iracka zintensyfikowali wzajemne kontakty wraz ze wzrostem siły Państwa Islamskiego. Nie ma raczej mowy o współpracy bezpośredniej czy przeprowadzeniu skoordynowanych akcji przez połączone oddziały. W przypadku obu sił sukcesem jest jednak operowanie na tym samym polu bitwy, często w zasięgu wzroku wojsk, z którymi jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu toczono zażarte walki.

Kurdyjski Rząd Autonomiczny zarządza autonomicznym regionem od 1991 roku. Po amerykańskiej wojnie w Iraku Kurdom udało się wpisać istnienie autonomii w konstytucję z 2005 roku, a także rozszerzyć obszar faktycznego zarządzania. Wiele z tych terytoriów rząd w Bagdadzie nigdy rzeczywiście nie zrzekł się na rzecz autonomii.

Obraz
© (fot. WP)

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że sporny obszar jest terenem roponośnym. Od lat Kurdowie próbują stać się niezależną siłą na rynku handlu surowcami energetycznymi. Bagdadowi jest to szczególnie nie w smak i trudno sobie wyobrazić, aby bez żadnych tarć odpuścił bogaty w ropę region Kirkuku.

Z drugiej strony gigantyczne problemy nastręcza Kurdom odmowa centralnego finansowania w wielu obszarach - sektor publiczny boryka się z poważnymi kłopotami w kwestii wypłat

Patowy scenariusz

Kurdyjscy liderzy dawali publicznie do zrozumienia, że tereny, które zajęli peszmergowie (zwyczajowa nazwa kurdyjskich oddziałów) przed operacją w Mosulu pozostaną pod ich kontrolą, a cała sprawa "nie podlega żadnym negocjacjom".

Oficerowie kurdyjscy twierdzą zresztą, że ich obecność jest niezbędna z uwagi na to, że zbiegli chrześcijanie, jazydzi i sami Kurdowie nie wrócą do swoich domostw, mając armię iracką za jedynego protektora. Wszyscy bowiem pamiętają przykład Mosulu, który Irakijczycy oddali dżihadystom w zasadzie bez walki.

- Są rejony, które wyzwoliliśmy krwią 11,5 tys. ofiar śmiertelnych i rannych peszmergów. Po tylu poświęceniach nie ma mowy o zwrocie pod federalną kontrolę - mówił już w połowie listopada Masud Barzani, lider autonomii.

Na Kurdach cieniem kładą się oskarżenia Human Rights Watch, z których wynika, że na terenach wyzwolonych przez peszmergów dochodziło do systematycznego niszczenia domów ludności arabskiej. Barzani odcinał się od oskarżeń o czystki, jednak mówił też, że po zajęciu spornych terenów nie zamierza pozwolić na "arabizację" w stylu Saddama Husajna.

Z kolei iraccy oficerowie twierdzą, że z planów, rozpisanych przed rozpoczęciem operacji wyzwolenia Mosulu z rąk dżihadystów, wynikało, że dojdzie do wycofania Kurdów, a okupacja jest tymczasowa. Oblężenie ruszyło 17 października i nadal trwa, dlatego na razie nie ma na tym tle żadnego konfliktu, ale już teraz widać, że sytuacja jest patowa i z pewnością da o sobie znać w niedalekiej przyszłości.

Póki co, obie strony bezpiecznie zakładają, że uda się wszystko unormować po zakończeniu ofensywy w Mosulu. Ale tu znowu rodzi się problem, bo zarówno Kurdowie, jak i Irakijczycy, powołują się na porozumienie z Amerykanami, które interpretują w zgoła odmienny sposób, oczywiście z korzyścią dla siebie.

Widmo wielkiej wojny regionalnej

- Na razie Irakijczycy i Kurdowie współpracują, ale jakikolwiek ruch ku niepodległości Kurdów może zniszczyć Irak. Może wywołać długą wojnę, w którą zostanie wciągnięta Turcja i Iran - ocenił na łamach Al-Dżiaziry Randż Alaaldin z Brookings Center.

Wszystkie wymienione kraje mają długą i burzliwą historię z Kurdami, którzy zresztą stanowią ok. 18 proc. populacji Turcji i ok. 10 proc. Iranu (w Iraku jest to 17 proc.). Potencjalnie mogliby oni stanowić zaplecze bojowe w przyszłym konflikcie z Bagdadem.

Jednak jest tu także wiele innych płaszczyzn. Turkom nie podoba się skuteczność i aktywność w Mosulu szyickich milicji rodem z Iranu. Ewentualne przejęcie Mosulu przez szyitów, z których zresztą składa się w tej chwili rząd Iraku, byłoby odbierane przez Ankarę jako bezpośrednie zagrożenie.

Miasto przed wojną liczyło sobie niemal 2 mln mieszkańców, w większości sunnickich muzułmanów. Rzecz w tym, że w przypadku szyickich sił, wspieranych przez Iran i władze w Bagdadzie mogłoby zostać częściowo zasiedlone na nowo, z myślą o zmianie kompozycji religijno-etnicznej.

Skomplikowana i wielostronna wojna z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku, wkrótce możne znaleźć woje odbicie w pełnej złożoności nowego układu sił w Mosulu.

isisirakpaństwo islamskie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (49)