Świat"Wojna jak na dwóch planetach" - zobacz, gdzie się toczyła

"Wojna jak na dwóch planetach" - zobacz, gdzie się toczyła

Choć ta wojna trwała tylko kilka dni, miała wpływ na cały region. W sierpniu 2008 roku doszło do zbrojnego konfliktu między Gruzją i Rosją. Jednak każda ze stron inaczej przedstawia tę kampanię. - Słuchając obu narracji, można odnieść wrażenie, że dotyczą wojen na dwóch różnych planetach - ocenia analityk Ośrodka Studiów Wschodnich i autor książek o Kaukazie, Wojciech Górecki. W rozmowie z Katarzyną Kwiatkowską, ekspert wyjaśnia, kto tak naprawdę zyskał, a kto stracił na wojnie.

"Wojna jak na dwóch planetach" - zobacz, gdzie się toczyła
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Zurab Kurtsikidze

21.08.2010 | aktual.: 21.08.2010 19:57

WP: Katarzyna Kwiatkowska: Czy po dwóch latach od wybuchu rosyjsko-gruzińskiej wojny możemy powiedzieć, kto politycznie zyskał, a kto stracił na tym konflikcie?

Wojciech Górecki:Najbardziej zyskała Rosja, ponieważ osiągnęła swój cel - zablokowała zbliżenie Gruzji z instytucjami euroatlantyckimi. Już nikt, oprócz samych Gruzinów, nie mówi o wstąpieniu Gruzji do NATO. Nie udało się co prawda odsunąć prezydenta Michela Saakaszwilego od władzy, ale za dwa lata i tak mija jego druga i ostatnia kadencja. Międzynarodowy ostracyzm, który dotknął Rosję po wybuchu wojny, najwyraźniej już minął. Jak się zdaje, świat przełknął tę agresję. Rosja tymczasem tworzy i rozwija bazy wojskowe w Abchazji i Osetii Południowej.

Zyskała również Turcja, która respektując dominująca rolę Rosji w regionie, jest coraz bardziej aktywna na Kaukazie Południowym. Interesy tych państw są w wielu dziedzinach dość zbieżne: np. oba są niechętne obcej obecności militarnej na Morzu Czarnym.

Na konflikcie stracił szeroko rozumiany Zachód, w tym zwłaszcza Stany Zjednoczone, które były silnie obecne w Gruzji. Teraz ta aktywność – również w sferze militarnej – jest zdecydowanie mniejsza niż przed wojną. Przede wszystkim zaś straciła Gruzja, od której oddaliła się perspektywa przywrócenia integralności terytorialnej kraju, a także perspektywa członkostwa w NATO.

WP: A prezydent Saakaszwili – zyskał czy stracił?

- Wojna pozwoliła mu skonsolidować społeczeństwo Gruzji wokół siebie i wzmocniła jego pozycję. W tegorocznych wyborach samorządowych proprezydenckie siły otrzymały ogromne poparcie społeczne. Ponieważ gruzińska opozycja jest słaba, rozdrobniona i nie ma czytelnego programu, a Saakaszwili konsekwentnie realizuje swoją wizję państwa, jest szansa, że Gruzja wzmocni się wewnętrznie. Choć to państwo poniosło w wyniku wojny zdecydowanie więcej strat niż zysków.

WP: Był pan jednym z ekspertów zaproszonych do współpracy przy raporcie specjalnym niezależnej międzynarodowej komisji, powołanej przez UE, do zbadania tego konfliktu. Tymczasem obie strony, oprócz działań militarnych, stosowały zmasowaną wojnę informacyjną – na ile utrudniało to pracę?

- Dokumenty przedstawione przez strony uwikłane w wojnę rzeczywiście przedstawiały kompletnie różne konflikty. Słuchając obu narracji, można było odnieść wrażenie, że dotyczą one wojen na dwóch różnych planetach. Raport wykazał, że do wojny przygotowywały się obie strony. Saakaszwili najprawdopodobniej nie spodziewał się tak zdecydowanej reakcji Rosji i liczył na większą pomoc Zachodu. Rosja z kolei od początków 2008 roku konsekwentnie rozmrażała oba gruzińskie konflikty – południowoosetyjski i abchaski – co przyczyniło się do eskalacji napięcia w okresie poprzedzającym wybuch działań zbrojnych.

W Polsce, mimo dużego zainteresowania sierpniową wojną, ukazały się jak dotąd na jej temat tylko dwie książki, z których jedna jest zbiorem artykułów. Tymczasem w Rosji i na Zachodzie jest ich zdecydowanie więcej. Warto zwrócić uwagę na książkę „Tanki Awgusta” ("Czołgi sierpnia"), w której Michaił Barabanow, Anton Ławrow, Wiaczesław Cełujko udowadniają, że rosyjskie wojska weszły do Gruzji już w nocy z 7 na 8 sierpnia, a nie – jak podają źródła rosyjskie – 8 sierpnia w południe. Raport tego nie wykluczał.

Oba państwa używają tego konfliktu we własnych celach. Rosja utrwala jego obraz jako mit założycielski nowej polityki kaukaskiej: interwencję humanitarną w obronie mieszkańców Osetii Południowej oraz ustanowienie nowego, „sprawiedliwego” status quo. W Gruzji dominuje pogląd, że wcześniej czy później ta wojna i tak by wybuchła, bo Rosja do niej dążyła, a Abchazja i Osetia są teraz okupowane.

WP: Czy groźba eskalacji konfliktu nadal jest realna?

- W najbliższym czasie trudno to sobie wyobrazić. Rosja osiągnęła swoje cele, a Saakaszwili niedługo i tak odejdzie. Jednak w dłuższej perspektywie może zdarzyć się wszystko, gdyż między Gruzją a Rosją istnieje w tej sprawie fundamentalna sprzeczność. Trudno wyobrazić sobie, by Gruzja pogodziła się z utratą Abchazji i Osetii Południowej, albo żeby Rosja wycofała swoje poparcie dla nich.

WP: Jak po sierpniowej wojnie zmienił się Kaukaz Południowy?

Na początku Armenia i Azerbejdżan wystraszyły się wojny w Gruzji, gdyż Rosja udowodniła, że w obronie swoich interesów jest gotowa użyć siły militarnej za granicą. Potem państwa regionu zaczęły szukać sobie miejsca w zmieniającym się układzie międzynarodowym. W trosce o własne bezpieczeństwo, ich polityka stała się bardziej pragmatyczna. Tradycyjne sojusze, armeńsko-rosyjski czy azerbejdżańsko-zachodni, stały się mniej oczywiste, co widać chociażby w ociepleniu relacji między Turcją a Armenią.

Pytała Katarzyna Kwiatkowska dla Wirtualnej Polski

Wojciech Górecki - dziennikarz, reporter, analityk, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Autor dwóch książek o Kaukazie – „Toast za przodków” i „Planeta Kaukaz”, która wznowiona przez Wydawnictwo Czarne ukaże się we wrześniu .

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)