Wojciech Olejniczak: na wsi poprawiają się nastroje
Ostatnie choćby badania opinii publicznej pokazują, że coraz mniej tych wątpliwości właśnie jest na wsi. Poprawiają się nastroje, być może dlatego też, że choćby program SAPARD dobrze zafunkcjonował, rolnicy składają wnioski o rejestr gospodarstw, ponad 1 200 tys. wniosków zostało złożonych, rozpoczynają składanie wniosków o dopłaty bezpośrednie – powiedział minister rolnictwa Wojciech Olejniczak w radiowych „Sygnałach Dnia”.
07.05.2004 10:09
„Sygnały Dnia”: Klamka zapadła, panie ministrze, pierwszy dzień maja już za nami, jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, ale wątpliwości wśród rolników, mieszkańców wsi co do zasadności tego kroku wciąż są.
Wojciech Olejniczak: Tak, są, ale myślę, że ostatnie choćby badania opinii publicznej pokazują, że coraz mniej tych wątpliwości właśnie jest na wsi. Poprawiają się nastroje, być może dlatego też, że choćby program SAPARD dobrze zafunkcjonował, rolnicy składają wnioski o rejestr gospodarstw, ponad 1 200 tys. wniosków zostało złożonych, rozpoczynają składanie wniosków o dopłaty bezpośrednie. To już jest blisko wypłat tych pieniędzy, więc każdy sobie zdaje sprawę — złożony wniosek to dopłaty bezpośrednie. Namawiam rolników, żeby nie czekać do ostatniego dnia, tylko składać już dzisiaj, przez najbliższy miesiąc wnioski, tak, żeby być pewnym wypłaty.
„Sygnały Dnia”: Swoją drogą te pierwsze dopłaty to chyba będzie taki pierwszy znak, że to miało sens, wejście do Unii Europejskiej, i przekona tych najbardziej opornych.
Wojciech Olejniczak: Tak. Pierwsze dopłaty bezpośrednie zostaną wypłacone pod koniec roku za cały rok 2004, ale już na przełomie lipca/sierpnia będziemy przyjmować wnioski choćby o renty strukturalne, choćby o program rozwoju obszarów wiejskich, działania rolno-środkowiskowe i sektorowy program operacyjny, pod którym kryją się fundusze na podobne inwestycje, jak w przypadku programu SAPARD, zarówno dla rolników, jak i dla firm. Z tym, że są to dużo większe środki, łatwiej dostępne. Przykładowo — dla jednego gospodarstwa jest to aż 300 tysięcy złotych bezzwrotnej gotówki jak gdyby, która ma być przekazana na określone inwestycje typu zakup urządzeń, traktorów na przykład, kombajnów, czy modernizacja obór, bądź budowa nowych.
„Sygnały Dnia”: Jesteśmy, panie ministrze, członkiem organizmu prawie półmiliardowego, tylu mieszkańców mniej więcej liczy sobie Unia Europejska. Cło — zapomnijmy, kontyngenty — zapomnijmy, mamy tańszą żywność jak na Zachodzie Europy. No to perspektywy niby są, tylko jak z nich skorzystać?
Wojciech Olejniczak: Perspektywy są i przedsiębiorcy polscy, czyli tak naprawdę rolnicy też już z tego korzystają, dlatego że w tym tygodniu poszły już pierwsze transporty żywności, która wcześniej nie mogła trafiać na rynki Unii Europejskiej, dlatego że były choćby ograniczenia limitowe w bezcłowym handlu jak choćby drobiu czy wieprzowiny, nie mówiąc już o owocach, warzywach. Wiemy, że również trafiają do Niemiec, do Francji polskie sery, wyroby mleczarskie, mleczarnie mają już kontrahentów, zakłady przemysłu spożywczego w ogóle w ostatnim okresie przystosowały się do wymogów Unii Europejskiej. Mamy 1600 zakładów, o które tak bardzo się martwiliśmy wcześniej, przez kilka miesięcy dyskutowaliśmy, ale też działaliśmy tak, żeby pomóc tym zakładom w inwestycjach w doprowadzeniu do pewnych standardów, żeby dzisiaj one mogły eksportować żywność. Ta żywność w Unii Europejskiej w cenach hurtowych jest znacznie wyższa niż w Polsce, więc to oznacza, że zakłady wysprzedają swoje zapasy, że rolnicy mogą też pod tym
kątem patrzeć optymistycznie, choćby na cenę mleka, która niewątpliwie będzie stopniowo wzrastała.
„Sygnały Dnia”: A ceny innych artykułów rolnych, produktów rolnych też będę rosły?
Wojciech Olejniczak: Mieliśmy ogromny zastój na rynku drobiu i być może już widać pewne syndromy ożywienia na tym rynku i ja widzę szansę, że odblokujemy ten rynek po wielu latach tak naprawdę takiej stagnacji. Mamy też pewne ożywienie na rynku wołowiny, który jest bardzo widoczny i w tej chwili...
„Sygnały Dnia”: Która zdrożała.
Wojciech Olejniczak: Która zdrożała, ale proszę zauważyć, że polscy rolnicy w ostatnich latach rezygnowali z produkcji wołowiny, dlatego że ona była w ogóle nieopłacalna. Traciliśmy przez to i rolnicy stracili, ale też straciliśmy wiele miejsc pracy w przemyśle. Dzisiaj zaczyna się to odbudowywać. To samo dotyczy rynku wieprzowiny. I takich rynków naprawdę jest wiele. Wreszcie na przykład owoce, warzywa — mieliśmy bardzo małe limity na produkcję soków w sensie sprzedaży do Unii Europejskiej z porzeczek czarnych czy z jabłek. Dzisiaj możemy handlować i świeżymi owocami i warzywami, ale też i przetworzonymi. Co jest ważne? My też w toku dyskusji o integracji z Unią Europejską zapomnieliśmy, że otwieramy się też i integrujemy się z dziewięcioma krajami, które z nami kandydowały do Unii Europejskiej. Dzisiaj zmieniły się w ogóle zasady funkcjonowania Polski na przykład i Litwy. Tu były ogromne granice celne, tu trudno było zdobyć ten rynek. Dzisiaj, choć niewielki, ale znaczący rynek dla niektórych naszych
przedsiębiorstw otworzył się. Tak samo jest w przypadku Węgier — już to dużo większy rynek, w przypadku Łotwy, Estonii — stamtąd jest też bliżej na wschód dalej sprzedawać swoje towary. Polscy przedsiębiorcy powinni już dzisiaj myśleć o inwestycjach też w tamtym terenie. I to jest też dla nas ważny rynek, o tym nie wolno zapominać.
„Sygnały Dnia”: Warto także mieć świadomość tego, jest to swego rodzaju rzecz znamienna, to już wydarzenie, po 1 maja okazuje się, że francuscy producenci hodujący brokuły stanowczo zaprotestowali przeciwko sprowadzaniu brokułów z Polski, które są nie dość, że tańsze, to prawdopodobnie jeszcze lepsze. To, co produkują wysypują na drogi, bo to za drogie, tego nikt nie chce kupić, polskie jest tańsze. To też jest konsekwencja wejścia do Unii.
Wojciech Olejniczak: To jest optymistyczne dla nas.
„Sygnały Dnia”: Tak, tylko to jeden z być może odosobnionych przypadków. Ale my tutaj takie laurki sobie wypisujemy, a tymczasem nie wierzę, że nie ma z czymś problemów.
Wojciech Olejniczak: Jest tych problemów dużo. Mamy, oczywiście, cały czas etap przyjmowania wniosków od rolników na dopłaty bezpośrednie. Rzeczywiście rolnicy nie mają czasu, bo to i taka pora, że trzeba w polu dużo pracować, ale namawiam, żeby wieczorami popatrzeć na te wnioski i wypełniać. Ja się bardzo martwię, bo chciałbym, żeby te wnioski już były praktycznie złożone, a dopiero mamy kilkadziesiąt tysięcy tych wniosków. Na szczęście już prawie kończymy rejestrację gospodarstw. Więc to jest ogromne zmartwienie dla nas, dlatego że system IACS jest systemem, który określoną ilość dziennie może wniosków przyjąć. Jeżeli to nam się nawarstwi wszystko na ostatnie dni, to będziemy mieli po prostu nerwy, będziemy musieli znowu pracować 24 godziny na dobę. I będziemy to czynić, z tym, że każdy problem, który wtedy wyjdzie jakby w programie IACS, będzie musiał być na bieżąco korygowany.
Przeczytaj cały wywiad