Włosko-białoruski spór dyplomatyczny o dziecko
Narasta konflikt dyplomatyczny między Włochami a
Białorusią, wywołany przez sprawę 10-letniej białoruskiej
dziewczynki. W ramach programu tymczasowej adopcji przebywała ona
w okolicach Genui u włoskiego małżeństwa, które nie chce jej teraz
oddać argumentując, że w domu dziecka w swoim kraju dziewczynka
była seksualnie wykorzystywana.
20.09.2006 | aktual.: 20.09.2006 16:47
Maria i Alessandro Giusti z miejscowości Cogoleto na północy Włoch przyjęli dziewczynkę, której włoskie media nadały imię Maria, w ramach prowadzonej od katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku akcji zapraszania białoruskich dzieci na wakacje we Włoszech.
Kiedy przed dwoma tygodniami nadszedł termin jej powrotu do sierocińca na Białorusi, państwo Giusti nie odesłali dziewczynki do kraju, lecz ukryli w nieznanym miejscu i nie chcą go ujawnić nawet policji pod groźbą aresztowania i mimo nakazu sądowego. Twierdzą, że Maria była seksualnie wykorzystywana przez starszych mieszkańców domu, którzy okrutnie się nad nią znęcali.
Włoska para zapowiedziała, że zrobi wszystko, by nie dopuścić do tego, by dziewczynka powróciła na Białoruś i chce ją na stałe adoptować.
Strona białoruska nie kryje oburzenia i w odwecie zawiesiła program letnich i zimowych wakacji dzieci z Białorusi we Włoszech. Grozi również całkowitym wstrzymaniem adopcji białoruskich sierot przez włoskie małżeństwa.
Ambasador Białorusi w Rzymie Alaksiej Skripko ponownie zażądał w środę oddania dziecka i podkreślił, że MSZ w Mińsku uważa tę sprawę za porwanie.
Białoruś domaga się pełnego dochodzenia w sprawie okoliczności tego uprowadzenia oraz ukarania wszystkich, którzy odpowiadają za te przestępcze czyny i którzy im pomagają- oświadczył białoruski ambasador. Dodał, że jest "skrajnie zaniepokojony o życie i zdrowie Marii", gdyż - jak dodał - potrzebuje ona pilnej opieki psychologicznej.
Zażądał ponadto, aby władze Włoch przestrzegały prawa i zasad porządku publicznego.
Maria padła ofiarą strasznej przemocy w sierocińcu w swoim kraju i groziła, że się zabije, jeśli zostanie tam odesłana - powiedziała tymczasem pani Giusti apelując do władz Włoch o interwencję w tej sprawie.
Wszelkie próby mediacji, podjęte przez włoskie Ministerstwo Sprawiedliwości, zakończyły się fiaskiem. Resort wyraził ubolewanie, że para z Genui odmówiła przestrzegania międzynarodowych umów i zaapelował o ich respektowanie.
Sylwia Wysocka