Włoskie media: nie wszystkie nieprawidłowości to "niewolnicza praca"
Włoskie media nadużywają obecnie określenia
"niewolnicza praca", informując o przypadkach wykrycia
zatrudnionych nielegalnie imigrantów - takiego zdania są polskie
służby konsularne, przekonane o tym, że Polacy nie padają już
ofiarami wyzysku, zwłaszcza w rolnictwie w Apulii.
20.11.2006 | aktual.: 27.07.2007 11:30
W relacjach we włoskich środkach przekazu bardzo często pojawiają się takie sformułowania jak "niewolnictwo" i "wyzysk", a w tym kontekście wymieniani są również obywatele polscy. Jest to konsekwencja najgłośniejszego jak dotąd przypadku uwolnienia ponad stu Polaków z "obozu pracy" w rejonie Orta Nova w Apulii w lipcu. Wspólnej akcji polskiej i włoskiej policji nadano wówczas olbrzymi rozgłos i właśnie to wydarzenie zmobilizowało włoskie władze oraz wymiar sprawiedliwości do zajęcia się plagą wykorzystywania zatrudnionych "na czarno" imigrantów.
Jednak nie wszystkie przypadki nieprawidłowości należy nazywać "zmuszaniem do niewolnictwa" - podkreślają polskie służby konsularne i podają przykład informacji agencji Ansa z 14 listopada o znalezieniu przez karabinierów grupy Polaków, Rumunów, Bułgarów i Rosjan, zatrudnionych w małej fabryczce produkującej artykuły z drewna w miejscowości Mondragone koło Caserty na południu Włoch. Według Ansy, zarabiali oni zaledwie po 2-3 euro dziennie, pracując po 10 godzin, a funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce wraz z inspektorami pracy, określili panujące tam warunki jako "nieludzkie i krytyczne".
Sprawą zajął się polski konsulat w Rzymie. Okazało się, że imigranci, wśród nich Polacy, zarabiali 2-3 euro ale na godzinę, a warunki ich pracy, wbrew doniesieniom agencyjnym, nie były aż tak dramatyczne. Największe zastrzeżenia inspektorzy pracy mieli do poziomu hałasu, przewyższającego obowiązujące normy. W żadnym razie nie była to jednak niewolnicza praca.
Polacy nie padają już ofiarami tego przestępczego procederu, zwłaszcza zaś w Apulii, gdzie były osławione "obozy pracy" - zauważają polskie służby. O tym samym przekonał się na miejscu Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski, który był w tym regionie w miniony weekend.
Sylwia Wysocka