ŚwiatWłoskie małżeństwo adoptuje białoruską sierotę?

Włoskie małżeństwo adoptuje białoruską sierotę?

Białoruskie władze nie wykluczyły, że zezwolą włoskiemu małżeństwu, które ukrywało 10-letnią białoruską dziewczynkę, na jej adopcję.

02.10.2006 | aktual.: 02.10.2006 21:03

Włoska para, która opiekowała się tymczasowo Wiką Moroz w ramach programu humanitarnego, nie chciała oddać dziewczynki, twierdząc, że w domu dziecka znęcano się nad nią i wykorzystywano seksualnie.

Spór o dziecko wywołał poważny konflikt dyplomatyczny między Włochami a Białorusią. Po trzech tygodniach włoska policja odnalazła Wikę niedaleko Genui. Dziewczynkę odesłano do kraju, jak tego domagała się strona białoruska.

Białoruski minister oświaty Alaksandr Radźkou zadeklarował, że być może Alessandro Giusti i Chiara Bornacin będą mogli adoptować dziewczynkę. Zapewnił, że jeśli złożą odpowiedni wniosek, zostanie on rozpatrzony zgodnie z prawem.

Według niego, Wika czuje się dobrze. Wraz z nią przylecieli dwaj włoscy lekarze, którzy - jak zaznaczył Radźkou - przekonali się, że w białoruskich domach dziecka panują godne warunki. Po przejściu rehabilitacji dziewczynka wróci do domu dla dzieci z zaburzeniami mowy w Wilejce, w którym mieszkała dotychczas.

Radźkou wyraził zadowolenie z działania włoskich władz. Zapowiedział, że Mińsk wkrótce wróci do sprawy zagranicznych adopcji i wznowienia programu wakacyjnych wyjazdów białoruskich dzieci do Włoch, zawieszonego po sporze wokół Wiki.

W programie wyjazdów zagranicznych, obejmującym dzieci z okolic skażonych po katastrofie w Czarnobylu, uczestniczy co roku ok. 60 tys. małych Białorusinów.

Radźkou zapewniał, że Mińsk nie stawia przeszkód w adopcjach międzynarodowych i od 2004 roku ok. 20 białoruskich dzieci znalazło włoskie rodziny. Jednak według niezależnych źródeł zagraniczne adopcje zostały drastycznie ograniczone; w zeszłym roku cudzoziemcy adoptowali tylko dwoje dzieci, podczas gdy rok wcześniej - 600.

Państwo Giusti z miejscowości Cogoleto przyjmowali u siebie Wikę na wakacje i ferie od czterech lat. W tym roku nie odesłali jej do kraju, lecz ukryli i nie chcieli oddać nawet policji mimo nakazu sądowego i groźby aresztowania. Włoscy małżonkowie przedstawili nagranie, w którym dziewczynka błagała, by nie odsyłać jej z powrotem. Gazety we Włoszech cytowały jej pamiętnik, w którym pisała, że pije dużo słonej wody, by umrzeć i "zostać na zawsze z mamą". Zamieściły jej rysunek, przedstawiający dziewczynkę przywiązaną do krzesła.

Przybrani rodzice Wiki nabrali podejrzeń, że mogła być ona wykorzystywana seksualnie, prawdopodobnie przez starszych mieszkańców domu dziecka, obserwując jej zabawy lalkami Barbie. Ich obawy potwierdziły testy psychologiczne, a lekarze stwierdzili na ciele dziecka siniaki i oparzenia.

Strona białoruska podkreślała w trakcie sporu, że Włosi nie mieli prawa przeprowadzać badań Wiki. Władze w Mińsku zapewniały, że kontrola przeprowadzona w domu dziecka w Wilejce nie wykazała żadnych nieprawidłowości.

Sprawa białoruskiej sieroty podzieliła włoską opinię publiczną. Odesłania Wiki domagali się opiekunowie, przyjmujący u siebie inne białoruskie dzieci. W jej obronie stanęły organizacja praw dziecka i niektórzy politycy. Włoskie władze zapewniały, że Wika nie wróci do domu dziecka, w którym dotąd mieszkała.

Państwo Giusti, którzy mocno przeżyli odesłanie dziewczynki na Białoruś, zapowiedzieli, że się nie poddadzą. Zamierzają złożyć skargę na Włochy w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.

Bożena Kuzawińska

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)