Włoski zakładnik zastrzelony przez "irackich mudżahedinów"
Grupa o nazwie "Islamski Ruch Mudżahedinów Irackich" przyznała się do zastrzelenia obywatela włoskiego Salvatore Santoro, po tym gdy próbował on przedostać się przez blokadę drogową rebeliantów na szosie między Ramadi i Faludżą - podała AP.
Dzień wcześniej zamaskowani mężczyźni z bronią wyprowadzili trzech dziennikarzy irackich na pustynię niedaleko Ramadi, pokazując zabitego mężczyznę z opaską na oczach.
Na zdjęciach, dostarczonych AP przez irackich dziennikarzy, widać ciało mężczyzny w dżinsach i skórzanej kurtce, oparte o piaszczysty wzgórek. Obok pozują dwaj zamaskowani mężczyźni z przystawionymi do zwłok pistoletami maszynowymi.
Zdjęcia pokazują także włoski paszport i libańskie pozwolenia na pobyt, wystawione na nazwisko Salvatore Santoro, oraz formularz wizowy ambasady Włoch w Bejrucie, na którym mężczyzna ubiegający się o wizę iracką przedstawia się jako pracownik organizacji humanitarnej, pomagającej dzieciom irackim.
Rebelianci powiedzieli dziennikarzom irackim, że w poniedziałek Włoch usiłował jakoby przedostać się przez blokadę drogową pod Ramadi, uderzył i zabił jednego z rebeliantów, po czym rozbił swój samochód. Rebelianci, jak twierdzą, dokonali "egzekucji" mężczyzny.
Na zdjęciach stoją oni pod transparentem z napisem "Islamski Ruch Mudżahedinów Irackich". Jeden z nich miał powiedzieć irackim dziennikarzom, że zabójstwo było "prezentem dla głupoty Berlusconiego". "Ostrzegliśmy w przeszłości wszystkich cudzoziemców przed wjazdem do Iraku, zwłaszcza tych z państw, które wzięły udział w okupacji naszego kraju" - dodał.
Włoski MSZ twierdzi, że w sprawie Santoro, który wraz z rodziną w 1961 roku wyemigrował do Wielkiej Brytanii, gdzie przebywał w więzieniu za oszustwo, a następnie został ułaskawiony, więcej jest niejasności niż pewnych wiadomości. Największą niewiadomą jest, jak się podkreśla, to, co robił w Iraku. Informacje o tym, jakoby pracował tam jako wolontariusz brytyjskiej organizacji pozarządowej, zostały zdementowane.