Włoska wojna o psa. Kto ma prawo do sławnego kundelka?
Zwierzęta są przywiązane do swoich właścicieli, kochają ich i tęsknią za nimi. Po wzruszającej historii kota o imieniu Toldo, który przychodzi codziennie na grób swego pana koło miasta Pistoia we Włoszech i na płycie nagrobnej zawsze zostawia drobny podarunek: listek, gałązkę, plastikowy kubeczek, Włochów zadziwił inny pies: Tommy.
Dwa miesiące temu zmarła właścicielka Tommy'ego - Maria. Od tego czasu wierny wilczur-mieszaniec, którego kobieta kilka lat temu przygarnęła, przychodzi codziennie do kościoła. Tommy, którego w małym miasteczku San Donaci w prowincji Brindisi, wszyscy nazywają Ciccio (Grubasek) to jeden z czterech bezdomnych psów, którymi Maria opiekowała się za życia. Kiedy o siedemnastej pies słyszy bicie dzwonów, rusza w kierunku drzwi kościelnych i siada w pobliżu ołtarza. Pozostaje tak w ciszy do końca mszy, słuchając księdza.
Pies, którego adoptowało miasteczko
Gdy Maria żyła, pies zawsze odprowadzał ją pod kościół, proboszcz jednak nigdy nie pozwolił mu przekroczyć progu domu Boga. Jednak podczas pogrzebu szedł za trumną i kiedy wszedł do kościoła nikt nie miał odwagi go wyrzucić. Usiadł w pobliżu ołtarza, niedaleko od trumny i pozostał tam przez cały czas trwania ceremonii pogrzebowej. Od tamtego dnia, minęły już dwa miesiące, a Tommy każdego popołudnia, kiedy tylko słyszy dzwony, idzie na mszę.
Historia ta obiegła Włochy po tym, jak jeden z mieszkańców San Donaci opublikował zdjęcia psa na Facebooku.
Dziś w miasteczku wszyscy opiekują się bezdomnym psem. Starsze panie głaszczą go, gdy wychodzi z kościoła, dzieci bawią się z nim, sklepikarze dają mu coś do zjedzenia. Ksiądz pozwala mu wchodzić do kościoła i brać udział we mszy, zbudował mu też budę przed domem parafialnym, gdzie może schronić się, gdy jest zła pogoda. Burmistrz miasteczka Domenico Serio chciał zaadoptować psa, ale zorientował się, że praktycznie zrobiło to już całe miasteczko.
Tommy znalazł schronienie, ma co jeść, nadal jednak tęskni za swoją właścicielką, choć wszyscy próbują go pocieszać.
Wojna o psa
Kilka dni temu burmistrz miasteczka Domenico Serio nadał Tommy'emu status "psa dzielnicy", czyli rodzaj psiego honorowego obywatelstwa San Donaci. Wtedy zdenerwował się syn Marii - Sebastian Mapelli i pozwał burmistrza do sądu, gdyż pies przecież został przygarnięty przez jego matkę i to on, jako jej syn ma prawo zadecydować pod czyją opiekę oddać zwierzę.
- Ciekawe, gdzie był burmistrz, gdy moja matka, żyjąca z minimalnej emerytury, opiekowała się wszystkimi bezdomnymi psami żyjącymi w mieście? - pytał Mapelli. - Teraz, kiedy o psie mojej matki pisze cały świat i to on rozsławił San Donaci, łatwo jest pokazywać swoją miłość do zwierząt! - dodał.
Faktycznie, o psie Tommy'm, który przez dwa miesiące po pogrzebie swojej właścicielki przychodził do kościoła na mszę, piszą już nie tylko włoskie media. Jego historia obiegła cały świat.
Tymczasem biedne zwierzę zostało zabrane przez policję i jest przetrzymywane w komisariacie, do czasu, aż sąd rozstrzygnie, kto ma prawo decydować o jego losie - burmistrz czy syn Marii. Do akcji wkroczył też WWF, który zażądał, aby policja uwolniła psa.
- Przecież go nie przetrzymujemy! - odpowiedział oficer z miejscowego komisariatu. - Postąpiliśmy zgodnie z zaleceniami sanitarnymi, w poszanowaniu norm dotyczących bezdomnych zwierząt. Tommy spał u nas na komisariacie już w święta, bo tak mu się podobało. Pies od dłuższego czasu mieszka w naszym miasteczku, więc idzie spać tam gdzie chce. W dzień jest wolny i chodzi po okolicy. W każdej chwili jest do dyspozycji weterynarza czy organizacji zajmujących się ochroną zwierząt. Wszyscy go lubimy i jesteśmy do niego przywiązani - zapewnił.
Adwokat syna Marii - Raffaele Missere, wysłał do burmistrza San Donaci list wzywający do załatwienia sprawy na drodze polubownej i jak najszybsze zwrócenie psa jego klientowi, który odda go pod opiekę wybranej przez siebie osobie. Burmistrz nie ma jednak takiego zamiaru. Wojna o psa dopiero się rozpoczęła…
Z Rzymu dla WP.PL Agnieszka Zakrzewicz