Włosi chwalą Sikorskiego. "To ideał nowego Europejczyka"
"Gdy również Warszawa nawołuje o przywództwo Niemiec" - takim tytułem włoski lewicowy dziennik "Il Riformista" opatrzył komentarz na temat berlińskiego wystąpienia ministra Radosława Sikorskiego. Nazywa je "bombą historyczno-dyplomatyczną".
30.11.2011 | aktual.: 30.11.2011 15:02
Publicysta Luigi Spinola odnotowuje słowa szefa polskiej dyplomacji: "Prawdopodobnie będę pierwszym ministrem spraw zagranicznych, który tak mówi, ale to powiem: mniej się obawiam niemieckiej siły, niż zaczynam bać się niemieckiej bezczynności". W tym kontekście podkreśla: "Pod Bramą Brandenburską Radek Sikorski chce wystosować apel tak, by zostawił ślad".
Włoska gazeta zauważa, że deklaracja ta została uznana przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego niemal za zdradę. - Jednak bomba historyczno-dyplomatyczna Sikorskiego nie jest skierowana do jego rodaków, ale ma obudzić Niemców i innych europejskich decydentów - zaznacza "Il Riformista".
Zdaniem dziennika, jest to o tyle znaczące, że apel do Niemiec o wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności tym razem płynie ze strony rządu "kraju będącego wciąż na marginesie unii monetarnej, ale świadomego, że 'implozja strefy euro wywołałaby kryzys o apokaliptycznych rozmiarach'" - stwierdza włoski komentator.
Kładzie jednocześnie nacisk na to, że apel ten wystosował reprezentant kraju, który "historycznie miałby więcej powodów niż jakikolwiek inny, by obawiać się odradzających się hegemonistycznych zachcianek Berlina".
- Radek Sikorski wydaje się ideałem "nowego Europejczyka": absolwent Oksfordu, zwolennik Sojuszu Atlantyckiego jeszcze bardziej niż Europejczyk" - podkreśla dziennik.
I zwraca dalej uwagę: "Dzisiaj Polak bardziej boi się politycznego karła niż niemieckiego giganta ekonomicznego, krótkowzrocznego podążania za niemieckim interesem niż ekspansjonistycznej woli potęgi".
Gazeta odnotowuje, że Sikorski jako minister spraw zagranicznych działał na rzecz poprawy relacji z Niemcami, normalizując jednocześnie stosunki z Moskwą. A jego mowa nawiązuje do apeli kierowanych od ponad roku przez prezydenta USA Baracka Obamę do europejskich przywódców, w tym zwłaszcza do kanclerz Niemiec Angeli Merkel, o ambitne przeciwdziałanie kryzysowi.