Włodzimierz Cimoszewicz: powinniśmy skrócić kadencję Sejmu
Właściwym argumentem za samorozwiązaniem Sejmu jest ten, że wybory w pierwszej połowie roku umożliwiają nowo tworzonemu rządowi, a na ogół wybory prowadzą do zmian politycznych w naszym kraju, pełną swobodę przy kształtowaniu budżetu na kolejny rok - powiedział Włodzimierz Cimoszewicz, marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, gość "Sygnałów Dnia".
04.05.2005 | aktual.: 04.05.2005 13:46
Sygnały Dnia: Ostatnie notowania za Gazetą Wyborczą: 249 posłów będzie za samorozwiązaniem Izby. Mało.
Włodzimierz Cimoszewicz: To prawda, bo wedle Konstytucji trzeba co najmniej 307 głosów. Trudno mi jest skomentować czy nie chcę komentować tych prognoz podawanych także przez dzisiejszą Wyborczą, choć przyznam, że z moich rozmów z posłami wynika, że to, na co osobiście liczyłem w największym stopniu, czyli zmianę stanowiska przynajmniej dużej części posłów SLD, nie nastąpiło. Oficjalne stanowisko tego ugrupowania pozostaje takie, jakie znamy od stycznia, i to czyni prawdopodobnym taki wynik, o którym pan wspominał.
Sygnały Dnia: A jak będzie z dyscypliną w Klubie SLD?
Włodzimierz Cimoszewicz: Nie wiem, nie wiem.
Sygnały Dnia: Nie wie pan, panie marszałku. Pan będzie za rozwiązaniem, czyli...
Włodzimierz Cimoszewicz: Ja jestem za skróceniem kadencji Sejmu z powodów, o których wielokrotnie mówiłem, nie chcę ich powtarzać. Wydaje mi się, że po prostu lepiej byłoby, aby w Polsce wybory parlamentarne odbywały się przed latem niż po lecie, inaczej wiosną niż jesienią. A to, że dotyczy to jak raz w tym przypadku konkretnego Sejmu, no cóż, w tym Sejmie jestem, w tym Sejmie głosowanie się odbędzie, na decyzje tego Sejmu jakiś wpływ mam. Więc wydaje mi się, że powinniśmy skrócić tę kadencję.
Natomiast przyznaję, że w duże zakłopotanie wprawiają mnie te głosy licznych polityków, zapewne usłyszymy je w czasie jutrzejszej debaty, którzy mówią: ten Sejm jest zły, ten Sejm nie ma społecznego poparcia, ten Sejm źle funkcjonuje i dlatego powinien skrócić swoją kadencję. To jest bardzo niemądra i w sumie ryzykowna retoryka, bo gdyby ją poważnie potraktować, choć przecież ja potwierdzam, oczywiście, wszystkie krytyczne opinie o tym Sejmie, to uruchomilibyśmy, zapoczątkowalibyśmy obyczaj pewien polityczny, który by o sobie przypominał za rok, za dwa, za trzy w przypadku kolejnych Sejmów. To by nie miało sensu z punktu widzenia pewnego porządku konstytucyjnego.
Sygnały Dnia: Czyli jaki argument uznałby pan za właściwy w przypadku głosowania nad samorozwiązaniem?
Włodzimierz Cimoszewicz: Właściwym argumentem jest ten, że wybory w pierwszej połowie roku umożliwiają nowo tworzonemu rządowi, a na ogół wybory prowadzą do zmian politycznych w naszym kraju, pełną swobodę przy kształtowaniu budżetu na kolejny rok. To jest bardzo ważne. Budżet jest podstawowym instrumentem określającym to, co się będzie w państwie w takim zakresie, w jakim ma na to wpływ rząd, działo przez cały rok, pierwszy pełny rok nowego rządu. I to jest bardzo istotne. Więc z punktu widzenia interesów państwa tak należałoby się zachować. Interesy partii politycznych mierzonych wynikami w sondażach opinii publicznej to jest coś, co być może dla polityków partyjnych ma znaczenie, ale z punktu widzenia przeciętnego obywatela jest dziesięciorzędne.
Sygnały Dnia: No tak, panie marszałku, ale pan w polityce działa już ile? Naście lat i od -nastu lat słyszymy, że wybory powinny być na wiosnę, bo to zawsze łatwiej i jak przychodzi co do czego, to nie ma takiego odważnego...
Włodzimierz Cimoszewicz: Może nie od -nastu, ale od paru ładnych, tak, to już mniej więcej jest trzecia kadencja. Pierwszym rozczarowaniem było to, że do takiego głosowania chyba w ogóle nawet nie doszło w poprzednim Sejmie. No, kolejnym rozczarowaniem może być wynik jutrzejszego głosowania. To prawda, że politykom z reguły jest łatwiej mówić rzeczy słuszne na początku kadencji niż pod koniec, ale tak to bywa.
Sygnały Dnia: Będzie jeszcze jeden problem jutro, panie marszałku — dzisiejsza Rzeczpospolita i wywiad z premierem Markiem Belką, który mówi, że zrobi jutro tak jak powiedziałem, czyli „w razie nieudanego samorozwiązania Sejmu bezzwłocznie podam się do dymisji”.
Włodzimierz Cimoszewicz: Wiem, znam te plany premiera i mam wrażenie, że nic go już nie jest w stanie przekonać do zmiany tych planów. Mam na ten temat inne zdanie, ja uważam, że premier w sposób, oczywiście, wiarygodny, i to jest ważne dla niego jako człowieka i polityka, potwierdził, że występował o rok i po roku gotów jest zakończyć swoją misję. Natomiast to przecież nie od niego, nie jest nawet posłem, zależy jutrzejsza decyzja Sejmu i on powinien ją przyjąć taką, jaka ona będzie. Taki to już jest układ w tym przypadku między Parlamentem i rządem.
Rząd ponosi odpowiedzialność za w miarę normalne funkcjonowanie państwa, za spokój, stabilność. Wie pan, to rząd ma większy wpływ chociażby na zachowania inwestorów różnych — i tych giełdowych, i tych, którzy zastanawiają się, czy już lokować jakieś pieniądze w Polsce, czy poczekać. Gdybym był na jego miejscu, to myślałbym głównie o tym.
Sygnały Dnia: No tak, ale możliwości rządu kończą się w Sejmie. Jeśli nie ma się zaplecza sejmowego większościowego, no to jak tu rządzić?
Włodzimierz Cimoszewicz: To prawda, ale jednocześnie tak jak premier mówi, to jest nagłówek jego wywiadu „Polska to kraj paradoksów”, mi się też często tak wydaje. No i jeden z paradoksów polega na tym, że bardzo wiele projektów ustaw jest przyjmowanych. Przecież, wie pan, ten Sejm zasłużył sobie na wiele słów nagany, to jest poza dyskusją. Szkoda jednak, że oceny także tego Sejmu nie są do końca zrównoważone, bo one pomijają jednak sporą robotę, którą się tam wykonuje. Na każdym posiedzeniu przyjmujemy kilka, czasami kilkanaście nowych ustaw, być może dyskusyjne jest to, że my ciągle tak często zmieniamy prawo, ale gdyby te rozważania na moment odsunąć na bok, to należałoby docenić to, że jednak tam praca ma miejsce, to nie jest tylko propaganda, to nie jest tylko przysłowiowe „bicie piany” i sporo projektów rządowych jest przyjmowanych. Więc rząd nie powinien tak bardzo narzekać.