Polska"Wlekli mnie jak bydło". Straż miejska: to ona gryzła

"Wlekli mnie jak bydło". Straż miejska: to ona gryzła

Napadli na mnie pod domem, skopali, wlekli jak bydło, zakuli w kajdanki, rzucili twarzą na ziemię, a później przez 7 godzin wozili po mieście. Kto? Strażnicy miejscy - opowiada "Dziennikowi Łódzkiemu" Iwona Bajkowska 60-letnia emerytka. Zupełnie inaczej sprawę widzą strażnicy - To my zostaliśmy napadnięci kobieta gryzła, szczuła psem, nie chciała pokazać dokumentów - tłumaczą.

Pani Iwona wracał ze sklepu z siatką zakupów i z psem. Podeszła do niej para strażników - kobieta i mężczyzna, którzy poprosili o świadectwo szczepienia psa. - Powiedziałam im, że dokumenty mam w domu. Kiedy weszłam do klatki strażnicy rzucili się na mnie. Zaczęli siłą wyciągać - relacjonuje pani Iwona. - Strażniczka mnie kopała, krzyczała: Ruszaj się, ty szmato, ty ku... Rzucili mnie twarzą na bruk, zakuli w kajdanki jak przestępcę. Zaczęłam wołać o pomoc - opowiada emerytka.

Pani Iwona twierdzi, że strażnicy zawieźli ją najpierw na komendę, potem na izbę wytrzeźwień, następnie na badania do szpitala, a potem znowu na komendę. - Po drodze umawiali się, że jakby co, to będą zeznawać, że ja ich zaatakowałam - twierdzi emerytka. Dopiero o godz. 16 radiowóz policji odwiózł ją do do domu.

Leszek Wojtas, zastępca naczelnika wydziału dowodzenia Straży Miejskiej w Łodzi, zupełnie inaczej widzi te wydarzenia - Funkcjonariusze przedstawili się, wyjaśnili o co chodzi. Kobieta powiedziała, ze świadectwo pokaże później, a dowodu nie da, chyba że wezwiemy policję. Po czym zaczęła odchodzić. Sytuacja stała się dynamiczna, strażnicy chcieli ją zatrzymać, wtedy ona zaatakowała ich pięściami.Trzeba było zastosować chwyt obezwładniający, jeżeli tak można mówić w przypadku 60-letniej kobiety - opowiada.

Wojtas powiedział także, że do sądu będzie skierowany wniosek o ukaranie pani Iwony, która dopuściła się napaści na funkcjonariuszy.

Polecamy w wydaniu internetowym: dzienniklodzki.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)