Właściwa legitymacja partyjna gwarantuje dobre stanowisko
Poseł Jacek Kurski, szef PiS w okręgu gdańskim, twierdzi, że będzie "odzyskiwał" stanowiska w regionie, zależne od władz państwowych, dla działaczy tej partii. Jak na razie na Pomorzu PiS coraz bardziej opanowuje jeden z najbardziej łakomych kąsków – bogaty Koncern Energetyczny Energa.
Poseł Jacek Kurski mówi wprost: Nie może być też tak, że ludzie tylko dlatego, że są związani z PiS, tracą zawodowo i materialnie. Odzyskiwanie posad na Pomorzu zadeklarował na niedzielnym zjeździe partyjnym w Gdańsku. Jak mówi, tak robi, bo ten proces na Pomorzu już trwa. Najlepiej widać to w Enerdze. Na kluczowych stanowiskach – w radach nadzorczych i zarządach spółek zależnych od koncernu, którego zysk netto wynosił w ubiegłym roku 200 milionów złotych – bez trudu można znaleźć ludzi Prawa i Sprawiedliwości lub związanych z tą partią. Myślenie o firmach takich jak Energa w kategoriach spółek, które mają doskonałe wyniki, więc nawet ludziom bez specjalnego doświadczenia trudno coś w nich zepsuć, jest błędem – ostrzega tymczasem Maciej Dobrzyniecki, kanclerz gdańskiej loży Business Centre Club. Gdyby nominowano tam tylko fachowców, wyniki takich spółek mogłyby być jeszcze zwielokrotnione.
Jacek Kurski z PiS zapewnia, że dla swoich działaczy będzie odzyskiwał stanowiska w regionie. Chodzi o urzędy, agencje rządowe i firmy z udziałem Skarbu Państwa. Najlepiej to "odzyskiwanie" posad przebiega na razie w Enerdze. Nawet pobieżna analiza "Informatora o spółkach z udziałem Koncernu Energetycznego Energa" wystarczy, aby bez problemu znaleźć działaczy i osoby powiązane z PiS. A to tylko kluczowe stanowiska w firmach-córkach Energi – w zarządach i radach nadzorczych. Jeszcze do niedawna prezesem płockiego Zakładu Energetycznego był gdański radny PiS, Wiesław Kamiński. Byłem tam pół roku, ale zrezygnowałem, bo dostałem lepszą propozycję – mówi Kamiński. Trafiłem do Płocka, bo władze Energi chciały mieć lepsze informacje z tego terenu. Zostawiłem po sobie dobrą atmosferę, ponoć pracownicy pytali nawet, czy nie mam brata, żeby mnie zastąpił. W radzie nadzorczej gdańskiego Elnordu zasiada radny PiS z Sejmiku Pomorskiego i bliski współpracownik Kurskiego, Piotr Zwara. Maja Lubocka, szefowa
wejherowskiego PiS, jest wiceprzewodniczącą rady w Międzynarodowym Centrum Szkolenia Energetyki w Straszynie. Zastępca Kurskiego w partii w regionie gdańskim Arwid Żebrowski jest członkiem rady wielobranżowej spółki Era-Gost, sopocki radny Andrzej Kałużny w słupskim Enbudzie, a Anna Połetek – gdańska radna i pracownica biura Kurskiego – w Zakładzie Transportu Energetyki Entrans w Słupsku. Energa deleguje też osoby do rad nadzorczych spółek, w których ma mniejszościowe udziały. Jedną z nich w grudziądzkim SOEN-ie jest Michał Rachoń, który pracował przy kampanii niedoszłego kandydata PiS na prezydenta Sopotu Lecha Tempczyka. Jak mówi szef Rady Nadzorczej Energi Andrzej Jaworski, członkowie rad – podobnie jak on – zarabiają miesięcznie nieco ponad 1,5 tys. zł na rękę. Znacznie więcej zarabiają członkowie zarządów podległych Enerdze spółek. Poza wspomnianym już byłym prezesem Kamińskim takie stanowiska mają Waldemar Bonkowski (radny Sejmiku Pomorskiego), Mariusz Pankowski (radny Gdańska) i Romualda Gałęzewska
(żona Romana Gałęzewskiego, szefa "Solidarności" w Stoczni Gdańsk, której prezesem jest Jaworski). Sam Bonkowski, który prezesuje gospodarstwu rolnemu koncernu pod Elblągiem, ma pensję w wysokości nieco ponad 10 tys. zł miesięcznie.
Pankowski i Gałęzewska są tylko wiceprezesami. Pierwszy w sopockim Zakładzie Oświetlenia, druga w Centrum Badawczo-Rozwojowym koncernu. Gałęzewska zasiada też w radzie nadzorczej płockiego Zakładu Energetycznego. Żona jest doskonale wykształcona – broni jej Roman Gałęzewski. Przez lata kierowała Biurem Rady Miasta Gdańska, ale została zwolniona. Z zemsty, że krytykowałem prezydenta Pawła Adamowicza. Jak dodaje, żona nie chce być kojarzona z jakąkolwiek opcją i pewnie niedługo odejdzie z Energi do prywatnej firmy. Nie mam nic przeciwko temu, aby do firm trafiali członkowie partii, bo takie członkostwo nie może dyskwalifikować. Jednak to muszą być ludzie kompetentni, a ich atutem nie może być tylko legitymacja jakiegoś ugrupowania – podkreśla Maciej Dobrzyniecki, kanclerz gdańskiej loży Business Centre Club. Jeśli decyduje tylko legitymacja, to jest to wykorzystywanie władzy i działanie na szkodę firmy.
Michał Lewandowski