PolskaWłaściciel apteki wyłudził ponad 780 tys. zł z NFZ

Właściciel apteki wyłudził ponad 780 tys. zł z NFZ

Na cztery lata więzienia skazał warszawski sąd właściciela apteki Andrzeja Sz., który wyłudził ponad 780 tys. zł z Narodowego Funduszu Zdrowia. Skazany wyszedł jednak na wolność, gdyż na poczet kary zaliczono mu ponad dwa i pół roku jakie spędził już w areszcie.

09.11.2007 15:40

Andrzej Sz. prowadził w stolicy aptekę "Diabetyk" z lekami dla cukrzyków. W okresie od stycznia 2003 roku do momentu zatrzymania w kwietniu 2005 roku nabywał z nielegalnego i niewiadomego źródła leki i wprowadzał do obrotu na podstawie podrobionych faktur VAT, a następnie wystąpił do NFZ o ich refundację w kwocie ponad 700 tys. zł.

Ponadto, posługując się podrobionymi receptami - wraz ze skazanym już w grudniu ubiegłego roku na dwa lata więzienia wspólnikiem Bogdanem A. - wyłudził z około 30 warszawskich aptek leki i paski do glukometrów wartości kilkudziesięciu tys. zł. Zdobyte w ten sposób leki oskarżony sprzedawał następnie w swojej aptece.

Andrzej Sz. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Ponadto sąd nałożył na skazanego obowiązek naprawienia krzywdy i zwrotu wyłudzonej kwoty oraz zapłacenia grzywny w wysokości 20 tys. zł.

Jak powiedział uzasadniając wyrok sędzia Adam Radziszewski, "sąd ma nadzieję, że zagrożenia dla pacjentów nie stwarzały leki pochodzące z niewiadomego źródła", które Andrzej Sz. wprowadził do obrotu. Należy mieć nadzieję, że oskarżony, samemu cierpiąc na cukrzycę, nie zaszkodził nikomu spośród tych, którzy w jego aptece się zaopatrywali - dodał sędzia.

Sam oskarżony podczas procesu zapewniał, że wszystkie leki, które sprzedawał w swej aptece, były pełnowartościowe.

Obecny na ogłoszeniu wyroku rzecznik prasowy mazowieckiego oddziału NFZ, Jerzy Serafin, powiedział jednak dziennikarzom, że "Fundusz postara się ustalić źródło pochodzenia leków i będzie interweniował w prokuraturze, by podjęła ona działania mogące doprowadzić do odpowiedzi na pytanie, co to były za leki".

Serafin dodał, że NFZ musi się zmagać z wieloma tego typu wyłudzeniami, choć zazwyczaj nie dotyczą one "tak pokaźnych kwot".

Natomiast obrońca Andrzeja Sz., mec. Witold Kabański, był zadowolony, że jego klient wyszedł na wolność. Jak powiedział w rozmowie z PAP "teraz najważniejsze jest, aby została naprawiona szkoda". Dodał, że Andrzej Sz. sam przyznał się do winy i nikomu nie zagraża, więc nie ma żadnego uzasadnienia, aby nadal był pozbawiony wolności.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)