Właściciel agencji towarzyskiej nawrócił się
Na Podhalu zanotowano cudowne nawrócenie
właściciela... agencji towarzyskiej. Oświadczył, że "dutki to nie
syćko", zamknął interes i wybiera się do spowiedzi. Zstąpienie ze
złej drogi opisuje "Gazeta Wyborcza".
16.04.2005 | aktual.: 16.04.2005 08:04
Gdy w połowie lat 90. na granicy Poronina i Białego Dunajca Józek Galica zamontował na chałupie różowy neon i powiesił czerwone firanki, na Podhalu zawrzało. Burdelu nam nie trza! No co to stroiys?! - parafianie nie kryli urazy.
To ni dlo wos, ino dlo ceprów, co tu nos odwiedzajom - tłumaczył Galica. Im trza babskich uciech, nieroz dziwowali sie, ze u nos nie mo chałupy z dziewkami. No to teroz bedzie.
Jak pisze "Wyborcza" lokal prosperował bardzo dobrze, zaś sąsiedzi zorganizowali komitet protestacyjny, palili świeczki w sanktuarium Ludźmierskim przed figurą Matki Boskiej - Gaździny Podhala, słali listy nawet do rzecznika praw obywatelskich. Galica nie przejmował się protestami, ani połajaniami proboszcza parafii w Poroninie, księdza Franciszka Juchasa.
Aż tu nagle, w ubiegłym tygodniu Józek Galica wybrał się na plebanię. Zamykom chałupe z dziewkami, robie to dlo Nojwyzsego Gazdy Jona Pawła II - oznajmił zdumionemu proboszczowi. Przez szacunek dlo Ojca Świętego zamykom chałupe na wieki.
I rzeczywiście zamknął interes. Dutki to nie syćko. Cosik we mnie sie rozdarło - nie kryje skruchy Józek Galica i wybiera się do spowiedzi.